Home

  • Powolutku do przodu

    Miałam się dziś pochwalić oprawionymi miśkami oraz tym, co jeszcze powstało w związku z ukończeniem przez moje dziecię przedszkola. Miałam, ale jak zwykle bywa nie wyszło.
    Miśki wprawdzie już wyprane, ale wciąż jeszcze nie oprawione.
    Poprawka – jeden oprawiony i już nawet podarowany, bo okazało się, że stażystka kończy wcześniej i pożegnanie robiła już w piątek. Musiałam więc jednego miśka oprawiać na szybko i oczywiście zapomniałam zrobić  mu zdjęcia…
    Gapa ze mnie…
    Przy okazji prania i prasowania Miśków wyprane i wyprasowane zostały moje Słoneczniki:

    Prawda że lepiej się prezentują?
    Teraz zwinięte w rulonik grzecznie czekają na podróż do Polski.
    Ja tymczasem skończyłam jeden z serii Home Sweet Home. Tak wyglądał we wtorek po zdjęciu z tamborka:

    Zaraz oczywiście zabrałam się za drugi:

     Od wtorku do dzisiejszego wieczora mam tyle:

    I oba razem:

    Bardzo wdzięczny wzorek i naprawdę szybko się go robi. Oczywiście jeśli ktoś/coś nie przeszkadza 😉

    Monika Blezień – dziekuję
    Anek73 – mam wzór malw 🙂

    Bardzo wam dziękuję za wszystkie komentarze. Potraficie dać kopa do dalszej pracy. Jesteście najlepszy motywatorem do krzyżykowania, a że ja uwielbiam haft krzyżykowy to niejedna jeszcze praca powstanie.

    Pozdrawiam serdecznie

  • Zauroczył mnie jeden wzór…

    Gdy skończyłam Słoneczniki to mi trochę ulżyło. Jeden zaplanowany haft ukończony.
    Czas wrócić do pozostałych.
    Na pierwszy ogień poszedł ostatni (jak na razie) misiek dla przedszkolanek. Tym razem z przeznaczeniem dla dyrektorki:

    Wszystkie obrazki zostały ładnie przycięte na odpowiednią wielkość. Kupiłam już nawet ramki, ale żeby je oprawić muszę je wyprać, żeby je wyprać muszę je obszyć i to najlepiej maszynowo, a żeby je obszyć… to muszę wyciągnąć z szafy maszynę do szycia, a żeby to zrobić, to muszę pozbyć się dziecka i to najlepiej na kilka godzin 🙂
    Tak więc Miśki poczekają do środy, bo wtedy moje dziecię idzie na 5h do przedszkola.
    Mam nadzieję, że te 5h mi wystarczy, bo ostatnimi czasy z maszyną mi nie po drodze. Powiem więcej – ona mnie nie lubi 😉
    W planach więc szycie, a potem pranie i to takie konkretne – 4 Miśki, haft na zawieszki, 2 metryczki no i oczywiście Słoneczniki.

    Pisałam już chyba, że w najbliższym czasie wyjeżdżamy do Polski na wakacje. Tym razem nie będziemy korzystać z usług żadnej firmy przewozowej, a pojedziemy własnym transportem. Korzystając z okazji odwiedzimy kilka osób. I wymyśliłam sobie, żeby nie jechać z pustymi rękami. A co może dać w prezencie hafciarka? No oczywiście – dzieło własnych rąk 😉
    Jakiś czas temu na fb zauroczył mnie pewien obrazek. Wg mnie najbardziej nadający się na prezent, gdy się idzie do kogoś w gości po raz pierwszy. Przekopałam internet i znalazłam wzór prawie bez problemu:

    Gorzej było z rozpiską kolorystyczną, ale i tą znalazłam:

    Oba zdjęcia pochodzą z Pinterest i Gallery.ru
    Wczoraj ucięłam kanwę, zrobiłam przegląd mulin i dziś zaczęłam:

    Zmieniałam jeden kolor, bo akurat nie miałam potrzebnego numeru. Dałam więc podobny i widzę że pasuje.
    Bardzo szybko się haftuje ten wzorek i z pewnością powstanie jeszcze kilka takich samych.

    Bardzo, bardzo wam dziękuję za pozostawione komentarze. I macie rację – Malwy będą pasować IDEALNIE 😉

    Pozdrawiam serdecznie

  • Muszę, bo się uduszę 😉

    Tradycyjnie już posty piszę w niedzielę, po skończeniu tygodniowego haftowania.
    Ale dzisiejszy post musiał, no naprawdę MUSIAŁ powstać, bo jestem z siebie dumna niesłychanie.
    Dlaczego?
    Ano dlatego, że właśnie dziś jest ten dzień, w którym postawiłam ostatni krzyżyk w moich Słonecznikach!!!
    Dla porównania moja praca i zdjęcie oryginału:

    Zaczęłam je haftować dokładnie 24 grudnia 2014 roku. I wreszcie dziś, po prawie 18 miesiącach pracy mogę pochwalić się całością. Jestem mega zadowolona.
    Dla porównania Irysy haftowałam prawie 17 miesięcy, a więc bardzo podobny czas.
    Warto dodać, że w obu pracach miałam bardzo duże przerwy, podczas których powstało dużo innych haftów.

    Co teraz na tamborku?
    Ano po kolei – dorobić 1 misia, wrócić do Tęczowej i do Widoku z Okna, wyhaftować pamiątkę ślubną, może pamiątkę na chrzest i pewnie „po drodze” wiele innych hafcików.
    Jak oprawię moje Słoneczniki to będę miała fajny komplet:

    I tak się właśnie zaczęłam dziś zastanawiać czy do tego kompletu Irysy+Słoneczniki nie wyhaftować jeszcze tego:
    Jak myślicie? Będzie pasować? 😉
    Dziękuję Wam wszystkim za doping, jakim były Wasze komentarze. Szczególnie te, pod ostatnim postem. To dzięki nim tak szybko mi poszło 🙂
    Ewa Staniec-Januszek – dziękuję kobieto że aż tak we mnie wierzysz. Muszę cię jednak trochę rozczarować, bo choć maszynę do szycia mam, to jakoś nie pałamy do siebie miłością wzajemną 😀
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ostatnia prosta

    Dałam ostatnio czadu ze Słonecznikami i muszę się pochwalić, że bardzo dużo przybyło.
    Tydzień temu obraz wyglądał tak:

    Po dwóch dniach ostatni kwiat zakwitł na kanwie:

    A po kolejnych 4 mogłam się pochwalić skończoną kolejną stroną – przedostatnią:

    Dotarłam do górnej krawędzi obrazu i wyhaftowałam 3/4 z reszty tła które mi jeszcze zostało.
    Zbliżenie:

    Jestem z siebie dumna – BRAWO  JA 😀
    Jak widać na powyższych zdjęciach odkładałam haftowanie ostatniego kłosa jak długo się dało.
    Ale w końcu nadszedł ten dzień, że i tego kłosa trzeba było zacząć robić.
    Więc zaczęłam, ale niestety nie skończyłam, bo w czasie meczu Polska-Irlandia trzeba było kibicować, a nie haftować 😉
    Oto efekty:

    Tak więc tym sposobem jestem już na ostatniej prostej. Mam nadzieję, że za tydzień będę się chwalić skończonym obrazem.

    Krzyżykowe szaleństwa – ja osobiście wolę tło haftować od razu. Przy Irysach też haftowałam od razu. Nie wyobrażam sobie, żebym teraz musiała znów wracać na dół obrazu by haftować tło. A tak widzę przynajmniej, że naprawdę docieram do końca.
    Ewa Staniec-Januszek – też myślałam o poduszkach, ale z kolei nie wiem czy sobie poradzę z szyciem….
    Agnieszka Wardzińska – myślałam raczej o poduszkach bardziej spersonalizowanych – z imionami młodych
    Małgorzata Zoltek – poduszka na obrączki to fajna rzecz, ale nie wiem w jaki sposób można wykorzystać ją po uroczystości… tego się raczej na co dzień nie używa, obawiam się że pójdzie w szafę i tyle będzie z prezentu.

    Dziękuję za wszystkie komentarze i za wasze rady odnośnie prezentu.
    Pozdrawiam  serdecznie

  • Wróciłam do Słoneczników

    Ostatnio trochę się „zamisiowałam”. Czas od tego odpocząć. Wprawdzie czeka mnie haftowanie jeszcze jednego misia, ale to później. Później też będzie hurtowe pranie i prasowanie.
    Na razie postanowiłam wrócić do moich Słoneczników.
    Gdy je ostatnio pokazywałam wyglądały tak:

    Po całych dwóch dniach pracy (poniedziałek i wtorek) przybyło trochę z tej strony:

    Dużo tła, jeden cienki listek i jeden cały kolor z kłoska.
    W tym momencie przyznam się, że ten kłosek to mi trochę krwi napsuł, oj napsuł. I dam sobie rękę uciąć że coś tam w nim namieszałam, ale pruć nie będę.
    Niech myślą, że tam tak miało być 😉
    A tu już dzisiejsze zdjęcia:

    Dojechałam sobie skosem dużo tła do góry. Chciałam dociągnąć do górnego brzegu, ale skończyło mi się pasmo muliny i nie chciałam zaczynać kolejnego. Postanowiłam za to skończyć ten zaczęty kwiat i tym samym odłożyć już na bok wszystkie niepotrzebne muliny. Niestety nie wyszło, dziecko mi się pochorowało i niemal całą niedzielę przesiedziało u mnie na kolanach…
    No ale i tak dużo przez ten tydzień zrobiłam. Tam u góry widać już koniec haftu – zostało dokładnie 20 rzędów.
    Zdjęcie większej całości (reszta pospinana agrafkami):

    Plan sobie wymyśliłam taki, żeby te Słoneczniki skończyć do końca czerwca, no najpóźniej do 5 lipca. Czemu tak? A tak, bo 8 lub 9 lipca wyjeżdżamy na dwa tygodnie do Polski. Jedziemy ochrzcić małą Zosię i przy okazji uporządkować sprawy po tacie.
    No i właśnie plan jest taki, że wezmę skończone Słoneczniki do Polski, żeby mi je tam oprawił ten sam „oprawca”, który robił Irysy. Będzie wtedy ładny komplet.
    Do haftowania wezmę ze sobą Tęczową Różę, a jak wrócimy to wezmę się ostro za Widok z Okna.
    Takie są plany, ale jak wiadomo plany sobie, a  życie sobie.
    Oprócz tych planów muszę dokończyć te prezenty dla przedszkolanek – czyli jeszcze jeden misiek do wyhaftowania, pranie, prasowanie, oprawianie, zrobienie zawieszek/kartek dla dzieci na pożegnanie, a na końcu czeka mnie jeszcze wyhaftowania czegoś na prezent ślubny dla chrześnicy…
    I tu mała zagwozdka, bo nie mogę wyhaftować im obrazu na ścianę. Moja ciocia już im taki obraz wyhaftowała, a po co im dwa. Muszę wymyślić coś innego. Mam czas do końca września 😉

    Dziękuję Wam serdecznie za wasze komentarze. Może to śmieszne, ale mnie jakoś nie wydaje się, że igła „pali” mi się w ręku. Ja mam czasem wrażenie że stoję z robotą w miejscu, bo mało przybywa… Że siedzę w domu, „nic” nie robię i nawet haft mi powoli idzie…
    A po Waszych komentarzach aż się serce raduje, że jednak coś widać 🙂
    Dziękuję kochani.

    Pozdrawiam serdecznie

  • Obrazki spersonalizowane

    W tym tygodniu udało mi się spersonalizować wszystkie haftowane obrazki, zarówno te na zamówienie jak i te na prezent.
    Pokażę wszystkie po kolei. A zatem do dzieła 🙂
    W TYM poście pokazywałam Wam metryczkę, która powstawała dla mającej się narodzić córeczki mojego brata. Wtedy mi się nie spieszyło, bo termin porodu był na 20 maja. Metryczka została ukończona pod koniec marca:

    W takim oto stanie powędrowała do koszyczka w oczekiwaniu na dzidziusia. Dzidziuś był wyjątkowo terminowy.
    Zosia urodziła się zgodnie z oczekiwaniami, czyli 20 maja o 4.50 rano.
    Wzrost 57cm, waga 2740g.
    Długa po tacie, szczupła po mamie 😀
    Mogłam wziąć się do pracy i wyhaftować na metryczce odpowiedni napis.
    Taką czcionkę sobie wybrałam:

     A tak prezentuje się całość (jeszcze nie wyprana, nie wyprasowana i bez ramki):

    W TYM poście chwaliłam się kolejną metryczką, tym razem robioną na zamówienie. Metryczka robioną była z przerwą spowodowaną naszym nagłym wyjazdem do Polski, ale po przyjeździe została przeze mnie ukończona i czekała na napisy:

    Na te napisy czekała kilka dni, bo najpierw nie miałam weny a później trzeba było wybrać czcionkę i miejsce wyhaftowania poszczególnych napisów.
    Po konsultacjach z zamawiającą również i ta metryczka została spersonalizowana i teraz wygląda tak:

    Obie metryczki grzecznie czekają aż kupię odpowiednie ramki. Dopiero wtedy powędrują do prania i prasowania.

    Kolejne obrazki które czekały na spersonalizowanie to moje misie z bukietem. Pokazywałam je ostatnio.
    W sumie powstały 3, dla trzech pań opiekunek:

    Niemal jeden dzień spędziłam z ołówkiem w ręku, przy pomocy którego na kartce w kratkę próbowałam zrobić odpowiednie napisy. Oto wynik tego projektowania:

    Uprzedzając pytania odpowiem, że tak, będzie jeszcze jeden obrazek z Misiem. Dla Pani Dyrektor. Ale niestety skończyły mi się 2 kolory, a nie chciałabym by ten ostatni miś czymkolwiek różnił się od 3 pozostałych.
    Tak więc będzie chwila przerwy w „produkcji” miśków.

    Ale żeby nie było, że próżnuję, o nie. Oprócz miśków dla pań musiałam zrobić coś jeszcze dla koleżanek i kolegów z grupy mojej córki.
    I tu pochwalę się autorskim pomysłem na… no właśnie, jeszcze tak do końca nie wiem czy będą to minikarteczki z wierszykiem, czy zawieszki do torebki z poczęstunkiem. Mam jeszcze miesiąc na przemyślenia. Niemniej hafcik w tym temacie już jest:

    Kwiatuszek wzięty ze wzoru Hello Kitty znalezionego gdzieś w czeluściach internetu. Kolorystyka pomysł własny, również napisy „Olivia – 4 lata” to mój własny pomysł.
    Takich hafcików postało w sumie 10:

    Sprostowanie – na powyższym zdjęciu widać 11 hafcików, ale ten pierwszy całkiem z brzegu, mający inne kolory i niesymetryczne napisy to kwiatek „na próbę”.
    Póki co hafcik czeka na pomysł wykorzystania oraz na pranie.
    Oj będzie się prało i prasowało w najbliższych dniach 😉

    Tradycyjnie już dziękuję Wam wszystkim za Wasze komentarze. Cieszę się bardzo, że tu zaglądacie, czytacie i komentujecie.
    Niezmiernie jest mi milo gościć Was na moim skromnym blogu.
    Serdecznie pozdrawiam

  • Mały miś, wielkie prucie

    Moje dwa miśki udało mi się skończyć już we wtorek, ale nadal są bez napisów:

    Postanowiłam zrobić trzeciego, bo okazało się że są nie tylko dwie opiekunki, ale i stażystka. A i pani dyrektor też chyba trzeba coś dać.
    I teraz mam mały dylemat, czy trzeciego dać pani dyrektor, czy stażystce, która w końcu też zajmuje się moim dzieckiem…
    Na razie trzeciego miśka mam tyle:

    Byłoby więcej, ale piątek i sobota nie służyły haftowaniu a dziś zaliczyłam wieeeelkie prucie, bo się w główce misia pomyliłam o 1 (słownie: jeden) krzyżyk i całą głowę trzeba było pruć…
    W zasadzie to nie wiem, czy nie powstanie jeszcze jeden misiek…
    Na razie w planach mam skończenie trzeciego miśka oraz zrobienie napisów do dwóch metryczek i trzech miśków. I w planach mam zrobić to wszystko do następnej niedzieli…
    Chodzi mi jeszcze jedna rzecz po głowie, odnośnie pożegnania z przedszkolem, ale najpierw musi mi się sprecyzować a potem napiszę wam czy coś z tego wyszło 😉

    Agnieszka Wardzińska – na stałe mieszkam w NL i często widzę jak ci co pracują cały tydzień zawodowo wykonują jakieś drobne prace w ogrodzie właśnie w niedziele. Większość sklepów w niedzielę jest nieczynna (dotyczy małych miejscowości), ale od niedawna w każdym mieście otwarty jest jeden market, co roku inny. Oprócz tego w drugi dzień świąt czy to Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy, czy właśnie Zielonych Świąt otwarte są wszystkie markety ogrodnicze i budowlane, bo wiedzą, że ludzie mają wtedy wolne i chętnie przyjdą na zakupy. Kościoły tez są, ale nie tak tłumnie odwiedzane jak w Polsce. Co kraj to obyczaj.
    Izabela Hebda – pewnie tak jak zazwyczaj – w kupioną w sklepie ramkę do zdjęć 😉
    Szarlotka – dziękuję
    Ann_Margaret – ostatnio zwolniłam, ale i tak przy 4 letnim dziecku wyszywa mi się szybko. No ale ja nie pracuję więc i czasu mam więcej 😉

    Wszystkim serdecznie dziękuję za pozostawione komentarze. Pozdrawiam

  • Miś z bukietem razy dwa

    Na początek muszę Wam serdecznie podziękować za Wasze słowa współczucia i otuchy pozostawione pod poprzednim postem.
    Każda śmierć jest tragedią dla najbliższych osób, niestety ci, którzy zostają muszą nadal żyć swoim życiem. Czas goi rany, smutek z czasem przemija, a po każdej, najczarniejszej nawet nocy wstaje nowy dzień.
    Czas więc wracać do haftów 😉
    W poprzednim poście pokazywałam ukończoną metryczkę. Miałam wyhaftować tylko napisy, ale jakoś nie mam weny do wyszukania pasującego alfabetu. Odłożyłam więc ją chwilowo, czekając na wenę.
    Wróciłam do Miśka z niebieskimi kwiatkami, którego udało mi się ukończyć w piątek:

     Zaraz też zaczęłam haftować kolejnego Miśka, bo już pisałam, że będą to prezenty na zakończenie przedszkola. Tyle miałam drugiego Miśka do dzisiejszego poranka:

    Dziś była bardzo spokojna niedziela i miałam duuuużo czasu na hafciki. Pogoda za oknem nie zachęcała do spacerów – było na przemian słońce i deszcz, a do tego ziiiiimno. Siadłam więc do porannej kawy z tamborkiem w ręku i oto rezultat:

    Tyle udało mi się zrobić w jeden dzień, bez przekładania tamborka 🙂
    Jutro u nas Tweede Pinksterdag czyli drugi dzień Zielonych Świątek – dzień wolny od pracy. Zero stresu, że ktoś idzie do pracy/szkoły i trzeba posiłki robić na konkretną godzinę. Pogoda zapowiada się podobna do dzisiejszej więc jest szansa na to, że Miśka jutro skończę 😉
    Napisy oraz pranie i oprawianie Miśków zostawiam sobie na koniec.

    Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny oraz za pozostawione komentarze.
    Pozdrawiam serdecznie

  • Show must go on….

    W środę 27.04 rano, gdy cała Holandia zaczynała świętować Dzień Króla ja odebrałam telefon i usłyszałam słowa mamy, w które nie mogłam uwierzyć – „Tata nie żyje”…
    Tato chorował na małopłytkowość, od początku listopada niemal cały czas przebywał w szpitalu. Dwa dni wcześniej moja mama usłyszała od lekarza prowadzącego, że dla mojego taty nie ma już nadziei, że leczenie nie daje rezultatów, że jego organizm już nie reaguje na leki i że mamy się przygotować na najgorsze…
    Ja nie zdążyłam się przygotować 😦

    Nie wiem, co było dalej. Nie pytajcie mnie jak spędziłam kilka kolejnych dni. Jak przez mgłę pamiętam 13h jazdy do PL, załatwianie formalności, spęd rodziny i pogrzeb…
    Musiałam się jednak obudzić z letargu, bo mama mnie potrzebowała. Zresztą nie tylko ona…
    Jak mówią słowa piosenki zespołu Queen – Show must go on…

    Dzień po pogrzebie, w niedzielę 1 maja mój syn kończył 16 lat i trzeba było jakoś zorganizować mu urodziny… I tu muszę wspomnieć, ze moja teściowa stanęła na wysokości zadania i zorganizowała małe, skromne przyjęcie urodzinowe:

    Tydzień później, po kolejnych 17 h jazdy byliśmy już w swoim domu. Wakacje się skończyły, czas wracać do codzienności…

    Przed wyjazdem haftowałam metryczkę. Wyjeżdżając zostawiłam ją w takim stanie:

    Króliczkowi brakowało kilku krzyżyków i trzeba było dokończyć kontury.
    Dla mojego zdrowia psychicznego, mój mąż kazał mi zabrać ze sobą do Polski jakiś hafcik. Chodziło o to, żeby nie myśleć, żeby czymś się zająć…
    Jako że metryczka była prawie na ukończeniu to istniała obawa, że skończę ją w godzinę. Napisy i tak musiałyby poczekać do powrotu do domu.
    Wzięłam więc ze sobą inny, przygotowany wcześniej hafcik:

    Tego misia mam w planach zrobić 2 razy – to będzie pamiątka dla opiekunek z przedszkola córki.
    Faktycznie podczas pobytu w PL znalazł się czas na hafcik:

    Nie haftowałam codziennie, ale bywały wieczory kiedy miałam ciszę, spokój i odrobinę czasu dla siebie.
    Po powrocie do domu postanowiłam skończyć metryczkę:

     Zbliżenie:

    Zostały jeszcze napisy, ale muszę najpierw znaleźć odpowiednią czcionkę. Jutro Olivia idzie do przedszkola więc mam nadzieję, że uda mi się wyhaftować imię i datę urodzenia.
    Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze. Pozdrawiam
  • Niespodziewana metryczka

    Niespodziewanie zostałam poproszona o wyhaftowanie metryczki. Życzenie było dość konkretne, bo choć dzidzia była jeszcze w brzuszku to było wiadomo już że będzie dziewczynka.
    Metryczek dla dziewczynek jest cała masa, jednak życzeniem zamawiającej mamy było, aby to nie była zbyt oczywista „dziewczyńska” metryczka, a więc żadnych słodkich róży czy księżniczek.
    Wybór zamawiającej padł na wzór, którego jeszcze nie miałam okazji nigdy wcześniej haftować – Dziecko z króliczkiem:

    Troszkę się tego obawiałam, ale jak sie okazało nie ma czego.
    Haftować zaczęłam w poniedziałek, a w dzień dzisiejszy zakończyłam na takim etapie:

    Króliś jakiś taki wybrakowany, ale zanim spostrzegłam, że brakuje mi odpowiednich kolorów (dokładnie 3), to zamówione nie dotarły przed weekendem…
    Króliczek musi poczekać, a ja dalej lecę z konturami dziecka.
    Niestety chwilowo będę musiała zawiesić moje cykliczne tygodniowe haftowanie kolejnych prac. Powód jest prosty – mam kilka prac, z którymi się nie wyrobię czasowo. A czas mam tylko do końca czerwca.
    Wobec tego metryczkę haftuję do końca, a potem zaraz zabieram się za kolejny nowy projekt 🙂
    Lawendowa Kraina Robótek – nie tęsknić tylko brać się do haftowania 🙂
    Katarzyna – moja już troszkę odleżała, a teraz niestety idzie w kąt w innymi zaczętymi pracami, bo są hafty „na już” 😉
    Agnieszka D – to może następną zrobisz? 😉
    ela – miło mi, fajnie ze mnie znalazłaś i na blogu 🙂
    Sylwia Fallopia – te fotki to praca na przestrzeni tygodnia, w jeden dzień nie dałabym rady tyle zrobić 🙂
    Renata – wiem, wiem. Ale to nie ADHD ale brak pracy zawodowej i NUDA. Jak już siądę to potem nie mogę się oderwać… 😉
    Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa.
    Pozdrawiam