-
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!!
W 2020 roku życzę Wam:– 12 miesięcy bez choroby,– 52 tygodni bez stresu,– 366 dni szczęścia,– 8760 godzin bez kłótni,– 525600 minut uśmiechu na twarzy,– 3153600 sekund miłości~♡~☆~♡~☆~♡~Iskierka z rodziną(zdjęcia zapożyczone z internetu) -
Bóg się rodzi…
W Wigilię Bożego Narodzenia
Gwiazda Pokoju drogę wskaże.
Zapomnijmy o uprzedzeniach,
otwórzmy pudła słodkich marzeń.
Niechaj Aniołki z Panem Bogiem,
jak Trzej Królowie z dary swymi,
staną cicho za Twoim progiem,
by spełnić to, co dotąd było snami.
Ciepłem otulmy naszych bliskich
i uśmiechnijmy się do siebie.
Świąt magia niechaj zjedna wszystkich,
niech w domach będzie Wam jak w niebie…Wszystkim odwiedzającym, czytającym, komentującym oraz ich rodzinom
serdecznie życzenia Wesołych Świąt składaIskierka z rodziną -
Do trzech razy sztuka…
…czyli historia pewnego haftu.
Dawno, dawno temu, gdzieś w odległej galaktyce, czyli w okolicach czerwca 2015 roku, pewna blogowa koleżanka zaproponowała SAL. Tematem SAL-u był przepiękny krajobraz widziany z okna pokoju… Mowa tu oczywiście o obrazie „Widok z okna” Davisona.
Zapaliłam sie do tego SAL-u bardzo, jednocześnie będąc przerażona wymiarami tego haftu.To „maleństwo” ma TYLKO 251.875 krzyżyków, czyli 403 na wysokość i 625 na długość… Zapowiadała się praca na lata i to dosłownie.Ja zaczęłam SAL z dużym opóźnieniem, bo w marcu 2016 (TUTAJ). Zrobiłam wtedy stosunkowo niewiele, raptem jedną całą stronę:Miałam miliony innych zaczętych projektów a wszystkie były na „wczoraj” i ten haft sobie leżał i czekał w kolejce.W listopadzie 2016 roku doszłam jednak do wniosku, ze to nie to. Ze obraz haftowany na kanwie 14 będzie po prostu ogromny, nie dam rady go wyhaftować ani oprawić albo koszt oprawy mnie zabije. Postanowiłam zacząć jeszcze raz (TUTAJ).Tym razem zaczęłam haftować na kanwie 18 dwiema nitkami.I tak z mniejszymi lub większymi przerwami haftowałam sobie aż do końca września 2017, czyli prawie rok. W tym czasie wyhaftowałam niemal 5 stron:W tym stanie haft znów powędrował „do poczekalni”. I niestety tak się złożyło, że został tam już na wieki wieków. A to wszystko wina… nie, nie Tuska :D. Wina kota!W połowie listopada 2017 do naszego domu przybył kocio. Chwaliłam się nim TUTAJ.Kocio było małe i przesłodkie. I na początku niemal bezproblemowe. Jadł kocie żarcie, załatwiał się ładnie, pięknie do kuwetki… Jak się okazało do czasu.Potem zaczął się straszny bałagan. Na przełomie kwietnia i maja 2018 roku Kocio skończyło 7 miesięcy i zaczęło znaczyć teren…Walczyłam wszystkimi sposobami, ale niestety obsikane miałam niemal wszystko. Wciąż latałam ze szmatą i wycierałam kałuże. Miarka się przebrała, gdy kot wkroczył ma MOJE wyłączne terytorium i obsikał MOJE hafciarskie miejsce pracy…Do kosza poszły nie tylko WSZYSTKIE wydruki z wzorami, ale także cały nowy metr kanwy i dwa zaczęte hafty, w tym wspomniany wyżej „Widok z okna”.Nie było innego wyjścia, jak tyko kota poddać kastracji…Problemy ze znaczeniem terenu na szczęście się skończyły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Przyznam się jednak, że przed dewastacją przez kota mojego HAED-a kilka razy chciałam do niego wrócić, ale jakoś mi tak coś nie pasowało. Kanwa za drobna (18), nici za dużo (2), za grubo, kreski z materiału zniknęły, widać było poziome kreski jakby odcięte nożem na hafcie…Doszłam do wniosku, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Postanowiłam się nie poddawać i zacząć haft po raz trzeci.I tak początkiem października bieżącego roku nadeszła ta wiekopomna chwila – zaczęłam po raz 3 – tym razem na kanwie 18 jedną nitką.Początek:I stan na dziś – sześć stron, czyli 28.830 krzyżyków – 93 na wysokość i 310 na długość
I zbliżenie:I to jest etap, którym można się w końcu pochwalić. Kolejna odsłona za kolejne 6 stron. Mam nadzieję, że „dojdę” już wtedy do końca schematu i że będzie to za kolejne 3 miesiące, a nie za rok…Trzymajcie kciuki!W następnym poście pokaz drutowy.Odnośnie SAL-u – w tej chwili jest nas 4 osoby (licząc mnie). Schemat kolorystyczny już poleciał, mam nadzieję że nie wylądował w spamie i że uczestniczki powoli kompletują kolorki i kanwę. Pierwszy motyw postaram się wysłać w święta, a jeśli nie zdążę to najpóźniej 5 stycznia. Pomiędzy 27.12 a 4.01 będę „wyjechana” do Polski na 75 urodziny teściowej i raczej nie dam rady w tym terminie niczego wysłać.Kto ma jeszcze ochotę się z nami bawić to serdecznie zapraszam na maila – iskierka71@gmail.com. -
Prezent dla córki
Chwilowo nie bardzo mam się czym nowym pochwalić. Mam wprawdzie dwie rzeczy „in progress”, ale ponczo wciąż „się robi”, a pierwszy poważny pokaz tego co obecnie „się haftuje” zaplanowałam dopiero po ukończeniu pewnego etapu, więc jeszcze chwilkę to potrwa.
Pokażę Wam zatem obrazek wyhaftowany dla córki.
Od dawna miałam w planach coś jej wyhaftować, jak tylko zapowiedziała, że się wyprowadza. No ale najpierw był to pokój w akademiku, w którym mieszkała krótko i z którego dość szybko wróciła do domu.
Potem mieszkała w bardzo malutkim mieszkanku składającym się z pokoju z otwartą kuchnią i z łazienki. Tyle. Na ozdoby i pamiątki nie było miejsca.
Teraz jednak wraz z chłopakiem wyprowadziła się do malowniczej miejscowości Giesbeek w Gelderland.
Byliśmy ją odwiedzić jakiś miesiąc temu.
Oczywiście nie chciałam jechać z pustymi rękami dlatego zrobiłam takie małe coś:Taki sam robiłam już wcześniej, dla opiekunki najmłodszej córki. Pokazywałam go TUTAJ.
Wprawne oko zauważy, że niby te same, ale nie są takie same. A to przez zmianę jednego koloru i może odrobinę inaczej poprowadzone kontury.
No i inna ramka 😉Dziewczyny odnośnie SAL-u – bardzo proszę chętnych o napisanie do mnie wiadomości email. Samo zgłoszenie chęci uczestnictwa pod postem nie wystarczy. Potrzebuję wasze adresy mailowe żeby mieć gdzie posyłać poszczególne motywy.
Proszę o to nawet te osoby, które już wcześniej ze mną haftowały poprzednie SAL-e. Oszczędzi mi to czasu na szukanie.Hafty Agaty, Promyk – szkoda.
Lidzia – a miałyśmy się spotkać w NL 😉
Natalia F – to zabawa a nie przymus, każdy może haftować w swoim tempie.Pozdrawiam
-
Nowy SAL – propozycja i oficjalne zapisy
Kochane moje. Bardzo długo biłam się z myślami nad zorganizowaniem kolejnego SAL-u.
Jak już pisałam w ostatnim poście zmieniłam pracę i generalnie mam mniej czasu na hobby.
Co jednak nie znaczy, ze nie mam go wcale.
Dowodem na to jest ponczo, które ciągle rośnie oraz haft, którego wciąż przybywa.
Przybywa wprawdzie w żółwim tempie, ale przybywa.
Z drugiej jednak strony SAL to zawsze jakaś odskocznia od tego co się haftuje na co dzień, szczególnie jeśli jest to duży projekt.
Poza tym fakt, że jest się organizatorem zabawy mobilizuje do pisania postów. Przynajmniej jednego na miesiąc…
Zdecydowanie korzyści przeważyły i oto w dniu dzisiejszym ogłaszamZAPISY NA SAL!!Mało tego, postanowiłam też, że SAL-e będą DWA!!!
Ale żeby nie było tak różowo, to ten drugi SAL będzie TAJNY I uczestnictwo w nim będzie niejako nagrodą ze ukończenie pierwszego SAL-u.
Jakie są zasady SAL-u? Otóż bardzo podobne jak poprzednio, gdy haftowałyśmy SAL Makaronowy, ale tak dla przypomnienia napiszę jeszcze raz:
1. Zapisy trwają od dziś aż do końca grudnia. Wystarczy napisać na maila – iskierka71@gmail.com
2. SAL startuje w dniu 1 stycznia 2020.3. Do wzięcia udziału w SAL-u nie jest potrzebne prowadzenie bloga. Osoby, które mają bloga proszone są o „powieszenie” banerka na pasku bocznym 😉
4. Na każdy motyw jest miesiąc czasu, a każdym kolejnym motywem chwalimy się najpóźniej do 10 dnia następnego miesiąca
5. Podpisane zdjęcia gotowego motywu przesyłamy do mnie na podany wyżej adres mailowy. Najlepiej tak pomiędzy 7-9 dniem kolejnego miesiąca, tak żebym w okolicach 10 mogła napisać zbiorczego posta.
6. Haftujemy czym chcemy i na czym chcemy.
7. Jeśli ktoś się nie wyrobi w terminie – nie ma tragedii. Proszę tylko o info na maila.„To jest zabawa, więc ZERO stresów”Nie wyrobiłam się? Trudno – takie jest życie 🙂Nikt nikomu za to głowy nie urwie. Nie haftujemy na czas, tylko dla własnej przyjemności.
8. I tu chyba jest najważniejszy punkt tego SAL-u – każdy, kto ukończy haft w terminie automatycznie dostanie zaproszenie od kolejnej zabawy.
To by było na tyle. Kto doczytał do końca ten pewnie się zastanawia, co właściwie mamy haftować. No właśnie…
Przekopałam internety na tyle, na ile mogłam i tak naprawdę pośród miliarda wzorów niewiele znalazłam takich najbardziej wartych uwagi. No ale jednak coś znalazłam.
Wybrałam dwa wzory, z czego jeden był w propozycjach rzuconych aż przez dwie uczestniczki SAL-u Makaronowego.
Mnie spodobał się od razu i mam nadzieję, że i Wam się spodoba i że się na ten SAL skusicie.Oto ON:Ja wiem, że nie wszyscy lubią wzory SoDa, ale chyba każdy uwielbia słodycze…
Więc? Kto chętny na słodkości????
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem
Meri – dziękuję. Post o krzyżykach będzie, jak tylko ich trochę przybędzie 😉
Jagna – dziękuję
Iwa – z tym różnie bywa 😉 teściowa jak teściowa… -
Dwie zajawki
Oj, oj, właśnie sobie uświadomiłam, że od mojego ostatniego postu minął miesiąc….
Ale to nie jest tak, że nic nie robię. Po prostu nie bardzo miałam co pokazywać, bo postępy są raczej mizerne…
Na froncie drutowym „robi się” PONCZO. Jest to projekt typu tajne przez poufne, bo ma być na prezent gwiazdkowy dla teściowej. A jako że teściowa chwilowo mieszka u mnie, to ponczo robi się głownie późnymi wieczorami.
Zaczęłam gdzieś równy miesiąc temu:Druty bambusowe nr 7, nabranych 105 oczek i kilka pruć na początek. Standard.
Pytacie jaka włóczka? Otóż:Oczywiście było tego zdecydowanie więcej, ale jakoś tak nie przyszło mi do głowy sfotografować zawartość zaraz jak przyszła…
Kilka dni temu miałam już tyle:Jeszcze kilka rzędów i jeden kawałek gotowy. Będę mogła wziąć się za drugi kawałek poncza.
Docelowo ponczo wyglądać będzie tak:I mam nadzieję, że będzie się podobać….Teraz czas na sprawy hafciarskie. Żeby nie było, że nic nie robię:Tego mam juz zdecydowanie więcej, ale chwilowo nie będę się tym chwalić, bo do tego potrzeba osobnego posta. I mam nadzieję napisać go wkrótce – za kilka dni (no góra za miesiąc). Haftu przybywa zdecydowanie szybciej, bo haftuję w każdej wolnej chwili a tych chwil było dość trochę w tym miesiącu.Co u mnie jeszcze?Ano dzieje się.Odwiedziliśmy najstarszą córkę, która zamieszkała w malowniczej miejscowości Giesbeek.Wysłałam najmłodszą latorośl na 3 dniową wycieczkę, dzięki czemu odrobinkę odpoczęłam od ciągłego „mamoooooo”.Spędziłam miłe popołudnie w pobliskim miasteczku z okazji lokalnego święta.I na koniec – zmieniłam pracę.Ostatnie 2 tygodnie pracowałam na 2 etatach. Na szczęście udało mi się to ogarnąć logistycznie i nie musiałam być w dwóch pracach równocześnie ego samego dnia.Jeszcze dwa dni jako dostarczycie poczty i żegnam się z tym zawodem na zawszeDziewczyny, padła propozycja kolejnego SAL-u. Najprawdopodobniej będzie to kolejny wzór SODA. Tylko pytanie – czy są chętni? Bo dla 3 osób nie wiem czy warto ogłaszać SAL…Czekam na zgłoszenia. W następnym poście postaram się pokazać jakie mamy wzory do wyboru.Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli -
SAL Makaronowy – KONIEC!!
W poprzednim poście obiecałam Wam, że ten będzie wybitnie hafciarski. Słowa się dotrzymuje, a że w poniedziałek minął termin nadsyłania zdjęć to dziś nadszedł czas na ich publikację.
Niniejszym (wszystkim razem i każdemu z osobna) uroczyście ogłaszam, że nasz PASTA SAL, czyli SAL Makaronowy dobiegł końca!!!
Uff, napracowałyśmy się troszkę, ale warto było. Makarony są cudowne, żeby nie powiedzieć PRZEPYCHOWE.
Nie wierzycie? To popatrzcie!!
SAL Makaronowy ukończyły w terminie:
1. Cytrulina – Cytrulina Hand Made:2. Joanna – Cross Stitch czyli chwile nitkami malowane:
3. Karolina:
4. Natalia – Zaczarowany Papier. Natalia jako jedyna haftowała każdy motyw osobno. Na moją prośbę zrobiła kolaż przypominający nasz sampler:
Szczerze powiem, że nadal ciekawi mnie do czego te kawałki zostaną wykorzystane.
5. Iwona:6. Edyta – Szafirowy Zakątek:
I na koniec mój makaronowy sampler:
Tradycyjnie nie wyprany i nie wyprasowany. Ale nie mam chwilowo na to czasu… Wybaczcie.
Niniejszym dziękuję za udział w zabawie, za wzajemnie motywowanie się i dopingowanie.Troszkę szkoda, że nie wszystkie osoby dotrwały do końca, ale cóż – życie…
Muszę jeszcze napisać, że padła propozycja zorganizowania kolejnego SAL-u od stycznia. Są już nawet pierwsze propozycje, ale chwilowo jeszcze o nich nie napiszę.Jeśli ma ktoś jakieś propozycje/pomysły to piszcie na maila iskierka71@gmail.com.Pytanie brzmi – macie chęci na kolejny SAL???Bardzo dziękuję Wam za komentarze pozostawione pod poprzednim postem. Miód na moje serce. Choć wciąż jeszcze nie wszystko idealnie mi wychodzi, to (możecie wierzyć lub nie) najchętniej rzuciłabym wszystko w diabły (pracę, obowiązki domowe) i zajęła się tylko i wyłącznie swoim hobby – haftem i drutami. Pewnie nie tylko ja przeliczam godziny „stracone” w pracy/w kuchni/ na zakupach na ilość nie postawionych w tym czasie krzyżyków, tudzież nie przerobionych oczek….Elcja – dziękujęPromyk – właśnie dla tego karczku robiłam ten sweterek 😉Vipek, Anna Myślak – zajrzę jak mnie najdzie następnym razem. Dziękuję za namiaryAlchemiahandmade – próbowałam, ale niezbyt ładnie to wygląda. KIEDYŚ spruję i zrobię nową 😉Pozdrawiam serdecznie -
Zadrutowałam się…
Dziś jeszcze nie pokażę Wam gotowego samplera z SAL-u Makaronowego. W ogóle dziś nie pokażę nic hafciarskiego. Dziś będzie drutowo i włóczkowo, bo nazbierało się trochę drutowych wyrobów i w końcu trzeba je pokazać…
Nie wiem czy pamiętacie, jak w styczniu i lutym chwaliłam się ponczo i czapką zrobionymi dla córki (kto nie pamięta link TUTAJ). Czapka byłą ze wzorem w kłosy, który niesamowicie mi się spodobał. Do tego stopnia, że postanowiłam też sobie taką wydziergać.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Wydziergałam sobie białą czapkę w kłosy z włóczki Drops Karisma.
Nie miałam się jednak jak nią pochwalić, bo selfie wychodziły okropne, a mąż niestety nie jest dobrym fotografem. I tak czapka leżała sobie w szafie aż do wczoraj.
Wczoraj odwiedziła nas najstarsza córka. I pewnie czapka dalej leżałaby w szafie, ale córka zaciekawiła się tym, co robię aktualnie na drutach… A na drutach „kończyła się” druga czapka w kłosy, tym razem bordowa, dla na zamówienie mojej mamy.
Córka zauroczona kłosami zgodziła się pozować. Dzięki temu mogę wam dziś obie czapki pokazać.
1. Biała czapka wzorem w kłosy z włóczki Drops Karisma 100% wełna:Jak widać czapka zrobiona została z wydłużonym ściągaczem, tak by można było zawinąć do góry.2. Czapka bordowa z wzorem w kłosy z włóczki Scheepjes Roma 100% Acryl, robiona podwójną nitką:Modelka dziś rano wróciła do siebie zabrawszy ze sobą MOJĄ białą czapkę… Wychodzi na to, że muszę sobie zrobić nową…
Oprócz czapek zachciało mi się torby…
Jak jeszcze chodziłam na kurs holenderskiego to książki/zeszyty nosiłam w reklamówce. Niezbyt mi się to podobało.
Na stronie Dropsa znalazłam wzór na letnią torbę Seaside Life z włóczki Drops Paris, której miałam około mnóstwo. Postanowiłam sobie taką zrobić:Drops Paris miałam 3 odcienie różowego i nie bardzo wiedziałam co z nich zrobić. Postanowiłam, że moja torba będzie właśnie w tych odcieniach i po kilku dniach miałam już niemal całość. Tu jeszcze bez uchwytów:
A tu już z uchwytami, zrobionymi wg wzoru, ale w odcieniach torby:
Znalazła się nawet modelka aby tę torbę pokazać „w akcji”:
Niestety uchwyty się nie sprawdziły i choć parę razy niosłam w tej torbie zakupy to postanowiłam uchwyty zmienić. A że dziś po wyjeździe córki trochę się nudziłam, to przeszukałam internet, sprułam gorę torby i zrobiłam całkiem nowe uchwyty korzystając z porad na blogu Otulove:
Ta wersja uchwytów zdecydowanie bardziej mi odpowiada:
Przed wakacjami udało mi się dostać całą reklamówkę różnych włóczek, we wszystkich możliwych kolorach (niestety zdjęcia brak).
Niestety w większości jest to Acryl, ale dla początkującej dziewiarki każdy darmowy motek jest na wagę złota.
Szczególnie upodobałam sobie 2 wielkie niewiadomego pochodzenia motki:Zrobiłam próbki, które później wyprałam w pralce w 60 stopniach. Jako że nic im się nie stało postanowiłam wykorzystać je na sweterki dla młodszej córki.
Próbki wyszły większe niż zalecane we wzorach i dlatego zrobiłam wg pomniejszonych wymiarów.
Na pierwszy ogień poszła włóczka niebieska:Wzór Tickles ze strony Dropsa bardzo mi się spodobał i po kilku pruciach udało mi się zrobić reglan od góry i wyodrębnić rękawy. Do tego momentu wszystko było w miarę ok:
Modelka zachwycona a ja zadowolona, że sweterek wychodzi jak trzeba. Niestety dalej już nie było tak kolorowo… Zawierzyłam we wzór i zgodnie z nim zaczęłam sweterek, a raczej tunikę poszerzać. W efekcie wyszło troszkę workowato:
Na dodatek zachciało mi się ażuru na dole i rękawach… Nie wyszło zbyt ciekawie, a że zaczęły się wakacje tunika powędrowała do szafy gdzie wisi do dziś…
Postanowiłam jednak się nie poddawać i zrobić coś z różowego motka. Tu już poszło zdecydowanie lepiej:Wzór sweterka to Sweet Bay ze strony Dropsa. Oczywiście rozmiar też zdecydowanie zmniejszony, bo nie dość że moja córka jest bardzo szczupłą to pamiętałam lekcję z niebieską włóczką i nie poszerzałam już ani korpusu sweterka ani rękawów:
Wyszło prawie idealnie
Po sukcesie różowego sweterka przyjdzie pewnie czas na prucie i poprawianie tego niebieskiego. Chwilowo jednak postanowiłam zrobić inną część garderoby – skarpetki…Niestety po 1 włóczka nie chciała współpracować, a po drugie kompletnie nie rozumiem opisu wzoru pięty na stronie Dropsa. Po 3 zamiast skarpetki zaczął mi w obwodzie wychodzić komin… poddałam się po 3 dniach.Zamiast tego zrobiłam córci kapcie:Wzór też z Dropsa – Bernie’s Socks. Oczywiście nie wyszło idealnie i pewnie każdy jest inny bo nie umiałam się doliczyć rzędów (a oczywiście nie wpadłam na to, by zapisać), ale córka od zeszłego tygodnia intensywnie je eksploatuje ślizgając się w nich po całym domu.Nawet się zastanawiam czy nie zrobić drugiej pary z podwójnej nitki….To by było na tyle….Aha – na przerób czeka 16 motków kolejnej wełny Dropsa – Big Merino w kolorze Marmur. Bedzie z tego ponczo w prezencie dla teściowej… Mam nadzieje ze sie spodoba.Następny post będzie wybitnie hafciarski – obiecuję 😉 -
Pasta SAL ciąg dalszy
Jako że dziś już 11 września czas na nasze SAL-owe zmagania.
Ostatnio nasze postępy pokazywałam w lipcu, w TYM poście. Czas pokazać dalej.1. Cytrulina – Cytrulina Hand Made podesłała 3 motywy:
2. Natalia – Zaczarowany Papier – wyhaftowała tyle:3. Joanna – Cross Stitch czyli chwile nitkami malowane – może pochwalić się aż 3 hafcikami:4. Anja – Anja – moje pasje podesłała jedno zbiorcze zdjęcie:I na koniec moje postępy. Jak już pisałam w poprzednim poście miałam (i mam nadal) troszkę więcej wolnego czasu na hafty. Nie wiem jak długo to potrwa, ale na razie korzystam.Dzięki temu udało mi się nadgonić nasz SAL. I tak w ciągu 3 tygodni udało mi się wyhaftować wszystkie motywy. I teraz mogę się nimi po kolei pochwalić:Jak możecie zauważyć po zdjęciach kilka z nas już swój sampler ukończyło. Postanowiłam jednak dać szansę tym uczestniczkom, które się nie wyrobiły w terminie, są krok za nami, albo po prostu zapomniały podesłać zdjęć.Poczekam do końca miesiąca.Dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem. Pozdrawiam serdecznie -
Wakacyjne zmagania z… brakiem wolnego czasu.
Tytuł brzmi dziwnie, prawda? No bo niby jak to – wakacje i brak wolnego czasu??? Ano tak to czasem bywa, szczególnie gdy się jedzie na wakacje do rodziny.
Moje wakacje (od szkoły językowej) zaczęły się 19 czerwca ostatnim egzaminem. Potem były 3 tygodnie oczekiwania na wyniki i wreszcie JEST! ZDAŁAM!!
Zdolna ze mnie bestia tylko leniwa 😉
Ogromnie podbudowana zdanymi egzaminami zaczęłam żyć egzaminami moich dzieci.
One niestety jeszcze wtedy musiały się uczyć. Pozornie uzyskałam dodatkowe dwa dni wolnego. Dlaczego pozornie?
Wolne wprawdzie miałam, ale niestety nie tylko na hafty…
A to córka wymyśliła, żeby do szkoły jechać rowerem – moim tempem 15 minut, tempem Olivii 30 minut… Czyli godzina w plecy, bo nie dość że trzeba zajechać, to jeszcze trzeba chwilkę z dzieckiem zostać, a potem trzeba wrócić. A jak się już wróci to trzeba ogarnąć chaos pralkowo-zmywarkowy. Czyli tam wyjąć, tu włożyć, nastawić, powiesić… Znacie to prawda?
Potem mąż wyskoczył – tu pojedź, to mi kup, bo POTRZEBA.
W temacie hafciarskim na szybko musiałam skończyć, czyli wyprać i oprawić haft który przygotowywałam dla opiekunki do której moja córka chodziła w każdą środę po szkole, czyli wtedy kiedy ja miałam zajęcia językowe.
Wyszło tak:Musiałam też skończyć „babola” wspomnianego w poprzednim poście, czyli nieudaną pamiątkę komunijną. Na szczęście nikt się (chyba) nie zorientował że coś tam jest nie tak. Obdarowane dziecko było bardzo szczęśliwe, a chyba o to w tym chodzi, prawda?
Na koniec musiałam zając się też sobą, ale o tym postaram się napisać w innym poście (który już w zasadzie jest napisany, ale czeka na korektę i opublikowanie).
Jak już pisałam czekałam na koniec roku szkolnego moich dzieci – całej trójki.
Na szczęście okazało się, że dzieci również są zdolne bestie (chyba po mamusi 😉 ) i że oboje najstarszych zdało egzaminy końcowe bez problemu. Na dodatek syn złożył papiery na dalszą naukę w tej samej szkole, tylko na odrobinę innym kierunku.
Teraz mam w domu (w rodzinie, bo córka przecież się wyprowadziła) dwóch grafików komputerowych. Tylko nie ma mi kto zaprojektować logo na bloga… Cóż, podobno szewc bez butów chodzi…. 😉
Zwieńczeniem ich szkoły było uroczyste rozdanie dyplomów w specjalnie na ten cel wynajętej sali w Jaarbeurs Utrecht. Oczywiście oboje z mężem dostaliśmy uroczyste zaproszenie…
Dnia 16 lipca w godzinach wieczornych pojechaliśmy więc do Utrechtu na uroczyste zakończenie szkoły. O tym, jak bardzo różni się ono od zakończenia szkoły w Polsce nie będę się rozpisywać bo to nie ma sensu. Ogólnie było fajnie i już.
Pochwalę się jednak fotką. Dumna mama ze swoją trójką:Najmłodsza latorośl skończyła swoją szkołę dwa dni później, czyli w czwartek 18 lipca. Wcześniej oczywiście był jeszcze festyn szkolny i zakończenie w szkole pływania. We wszystkim trzeba było uczestniczyć obowiązkowo…
Wreszcie nadszedł ten dzień – wyjazdu na wakacje do Polski. Wyjechaliśmy w sobotę wcześnie rano, na miejsce dotarliśmy o 22.30. Po w miarę spokojnej niedzieli zaczęły się intensywne 3 tygodnie…
Kilka dni spędziłam sama u mojej mamy, której trzeba było pomóc w obowiązkach domowych. Dwa miesiące wcześniej mama złamała sobie rękę i teraz była świeżo po zdjęciu gipsu. Przez 6 tygodni tułała się po rodzinie, bo każdy (jej dwie siostry i brat, oraz jej syn czyli mój brat) chciał jej pomóc i wziąć ją do siebie. Teraz przyszła kolej na pomieszkanie w swoim własnym domu. Ale ręka niesprawna więc nic się nie da zrobić. A tu mieszkanie zapuszczone, okna nie umyte…. Wiecie jak to jest, prawda?
Do tego zakupy i spacery. Udało mi się nawet zorganizować spontaniczne spotkanie z kilkoma osobami ze szkoły podstawowej:Spotkaliśmy się po latach wielu i bardzo miło spędziliśmy czas…
Nie ma się co dziwić, że wieczorami nie miałam siły nawet laptopa odpalić. O hafcie już nie wspomnę.
Kolejne dwa tygodnie upłynęły nam w rozjazdach pomiędzy moją mamą, teściową, moją rodziną i rodziną męża. Haft miałam w ręku może ze dwa razy. W całości może z godzinę….
Na szczęście pogoda w wakacje nam wybitnie dopisała. Nasza córka skorzystała najbardziej, bo gdy ja odgruzowywałam mieszkanie mojej mamy ona jeździła z kuzynostwem po okolicznych basenach:Objeździliśmy Radzionków, Bytom, Chorzów, Świętochłowice, Piekary Śląskie i… Sosnowiec.Naprawdę te 3 tygodnie spędziliśmy bardzo intensywnie, choć były to tylko spotkania z rodziną.Podczas pobytu w Polsce udało mi się przekonać pewnego pana (pozdrawiam zakład szklarski z Chorzowa), że pewne trzy obrazy są mi niezbędnie potrzebne na już. Siłą perswazji była ogromna, bo miły pan (i jego syn) zobowiązali się do szybkiego oprawienia obrazków i dzięki temu dzień przed wyjazdem mogłam już cieszyć oczy moimi kolejnymi oprawionymi obrazami.Oto moje śliczności – każdy z osobna:1. Magnolia:2. Wiśnia:
3. Jabłoń:
A zaraz po powrocie wszystkie 3 razem zawisły na ścianie nad moim „kącikiem hafciarskim”:Prawda że pięknie się prezentują?Wracając do tematu wakacji – wróciliśmy do domu 10 sierpnia. Razem z nami przyjechała teściowa. Zostanie (o ile wytrzyma) z nami do Bożego Narodzenia…Na razie jest dobrze. Aż do dziś miałam zdecydowanie więcej czasu i powoli nadrobiłam hafciarskie zaległości. Pochwalę się nimi wkrótce.Dziś moje dziecię wróciło do szkoły, czyli zaczął się młyn – dziecko zawieźć, dziecko odebrać, z dzieckiem na basen a w przyszłości i na religię do Rotterdamu…Zaczęły się plany spotkań z koleżankami, zaproszenia na urodziny…Jednym słowem WITAJ SZKOŁO!!Dziękuję Wam kochane za ciepłe słowa pod poprzednim postem.Jak już pisałam prezent został wręczony, a ja już do niego nie wracam. Jedno wiem na pewno – już go więcej nie wyhaftuję.Pozdrawiam serdecznie
































































