-
Sal z Kakao w tle.
Moi kochani dziś terminowo chciałam wam pokazać nasze SAL-owe postępy. Niemal wszystkie uczestniczki (te, które się jeszcze nie wykruszyły) w terminie przysłały zdjęcia swoich prac. I choć nie wszystkie wyrobiły się z ostatnim motywem to i tak jest dobrze.
Jako pierwsza swoje zdjęcie podesłała Agata – Robótkowy (i nie tylko) kuferek Meri. Agatka jest wprawdzie mocno spóźniona, ale powoli wraca do naszej zabawy:
Życzę wytrwałości…
Kolejna uczestniczka – Małgosia z bloga Magiczny świat krzyżyków podesłała fragment, który w ferworze innych zajęć udało jej się zrobić:
Byle do przodu, za miesiąc będzie lepiej.
Zdjęcie kompletnego motywu podesłała Cytrulina – Cytrulina Hand Made:A tak wygląda jej kanwa w całości:
Prawda że słodko?
I na koniec moje postępy:Dwa apetyczne ciasteczka…
Na tamborku robi się już kolejny motyw, a ja znikam walczyć z ażurami Makowej Panienki 😉Pozdrawiam!!Magdusiaa – dla mnie to też jeszcze często czarna magia, ale od czego jest internet 😉Hafty Agaty – dziękuję. Przyznam się, ze po Twoim komentarzu przyjrzałam się robótce i faktycznie, oczka wychodzą mi nawet równo. Tego się nie spodziewałam…Elakochan – mam nadzieję, że się będzie dobrze nosić 😉Renka – ja odpalam serial Policjantki i Policjanci, bo nie widzialam początkowych odcinków. Musze przyznać, że super się dzierga przy oglądaniu -
Makowa Panienka
Dziś nie będzie o hafcie.
Dlaczego? Ano bo nie samym haftem człowiek żyje… Szczególnie, gdy rozbudził w sobie zamiłowanie do robienia na drutach….
Jak wiecie, jakiś czas temu zapisałam się na kurs „Drutoterapii” u Iwony Eriksson. Zdążyłam się tu już pochwalić kilkoma swoimi udziergami więc nie będę się powtarzać.
Powiem tylko, ze od dawna już miałam ochotę wydziergać sweterek pod wdzięczną nazwą „Makowa Panienka”, autorstwa właśnie Iwonki.
Zdjęcie zapożyczone z TEJ strony.
Generalnie wolę dziergać coś, co zdecydowanie nie wymaga zszywania, bo mi to zszywanie osobiście nie wychodzi. Od miesiąca leży podusia do pozszywania… Jakoś nie mogę się do tego zabrać, bo się boję, że mi się boki na końcu „rozjadą”…
Makowa Panienka jest sweterkiem robionym w jednym kawałku – zaczyna się od dołu, potem dodaje się na rękawy, następnie wrabia się podkrój karczku dzieląc tym samym robótkę na dwie części które dzierga się metodą Magic Loop.
Brzmi skomplikowanie, prawda? No, ale cóż – sweterek bardzo mi się spodobał, włóczkę Paris Drops kupiłam jeszcze w czerwcu w promocji więc na co czekać?
No czekać musiałam, bo najpierw były „na tapecie” dwa kolorowe dywaniki dla dziewczynek, a potem okrągła podusia, która jak już wyżej pisałam wciąż czeka na zszycie…
Wreszcie po wakacjach, gdy już zainstalowałam krosno i kanwę na tym krośnie nagle okazało się, że nie mam co haftować tak poza krosnem. Owszem, jest wciąż aktywny SAL Kakaowy, ale to raptem 2-3 dni dłubania a moje ręce nie lubią próżnować…
Do tego dochodzi fakt, że krosno to jednak duże przedsięwzięcie i niestety nie może stać 24/7 na środku salonu… No i nie da się go wziąć np ze sobą do samochodu, gdy ma się 2h czekania w samochodzie na dziecko uczące się w polskiej szkole…
Wtedy właśnie zadecydowałam się ruszyć z tym projektem:
Zdjęcie nie oddaje koloru, ale robione było ja szybko w nocy…. To tylko ściągacz francuski i chyba 1-2 rzędy prawe.
Pierwsze 2h oczekiwania na córkę pod szkołą zaowocowały dość sporym kawałkiem:I tu już kolor jest jak najbardziej prawidłowy – włóczka Drops Paris nr 10.
Potem poleciało już „z górki.I tak niemal codziennie naprzemiennie dziergałam i haftowałam. Jak tylko mogłam i miałam 2-4h względnego spokoju, to siadałam do krosna. Jak wiedziałam, że mam mniej czasu niż godzinę – brałam się za druty:Żeby ogarnąć dodawanie oczek na rękawy a potem pokazać to wszystko na zdjęciu musiałam złączyć ze sobą dwie żyłki. Na szczęście moje druty dają mi taką możliwość – druty nr 5, żyłka chyba ze 2m…
Nie wiem, czy coś przy tym dodawaniu oczek nie pokręciłam i nie mam pojęcia, czy ten sweterek wyjdzie taki ładny i foremny jak Iwonce. Jednak nie zrażam się – robię rękawy:I wrabiam karczek:
W tym momencie uczę się robić metodą Magic Loop, która dotąd była dla mnie czarną magią. Rozumiem jednak ideę – robimy równocześnie dwa boki (osobno prawy przód a osobno lewy przód) z 2 osobnych nitek. W ten sposób jest szansa, ze nasza robótka będzie miała wszystkie elementy równe…Dalej pojawia się problem, bo nie bardzo rozumiem opis wrabianego wzoru. No bo co to znaczy dla laika – przełożyć oczko z lewego druta an prawy z nitką narzuconą na drut…
Albo – przerobić oczko i nitkę na drucie na lewo…Niby skąd ta nitka? Po co mi ona?Na szczęście Iwonka wszystko mi wyjaśniła, pokazała filmik – znów jestem mądrzejsza 😀Lecę z tym wzorem i dwoma osobnymi bokami:Tak to wygląda w tej chwili po rozłożeniu. Jeszcze kilka rzędów i będzie można zakańczać rękawy i pewnie znów będę miała z tym problem…Na razie pilnie i skrupulatnie przerabiam wzór:Tak to wygląda z bliska… I już wiem, że gdzieś zarobiłam błąd, ale nie bardzo wiem jak go teraz poprawić bez prucia tych 11 przerobionych rzędów…
Pocieszam się, ze ten wzór w błędem przyjdzie na ramiona i może nie będzie aż tak widoczny…Pożyjemy zobaczymy.W najgorszym wypadku całość da się łatwo spruć i zacząć od nowa…. Uczymy się na błędach 😉Dziękuję Wam kochane za odwiedziny i za każde pozostawione tutaj słowo.Hafty Agaty, Promyk – żeby jeszcze był na to czas…Meri – ja właśnie miałam już tę wersję budżetową i powiem ci że się słabo sprawdza…. Mój salon też jest mały, dlatego właśnie lampkę mam na krośnie na stałe…Renata – no i tu muszę cię rozczarować bo ja strasznie staroświecka jestem – uwielbiam haftować z papieru… Ja nawet audiobooków nie „czytam”, bo lubię mieć książkę w łapce…Eleila – z tą zazdrością to całkiem możliwe 😉 -
Ulepszenia
Wydawać by się mogło, że nie da się ulepszyć czegoś, co jest idealne. Niestety tak już w życiu bywa, że nic nie jest idealne, nawet jeśli robione jest na zamówienie. Jak w przypadku mojego krosna.Krosno już samo w sobie jest niemal idealne, zrobione na zamówienie przez firmę Gepetto, wg sugestii facebookowej znajomej Ewy Jezierskiej. Niemal idealne, bo jednak się chwieje. I nie bardzo wiem, czy jest to kwestia wykonania, czy moich „zgrabnych” łapek… Fakt pozostaje faktem, że niestety trzeba je dodatkowo ustabilizować. Muszę jednak dobrze pomyśleć w jaki sposób to zrobić.Na razie moje krosno dostało mniejsze ulepszenia. Na początek – nowa, lepsza lampa:Zamiast tej co miałam poprzednio – przypinanej do ramy malutkiej lampki kupiłam ledową świetlówkę (czy jak się to tam nazywa). Po kilku dniach mojego marudzenia mąż wreszcie znalazł sposób na jej zamonotwanie na krośnie:
Nie jest to może szczyt myśli ludzkiej i może nie wygląda zbyt estetycznie, ale jest i co najważniejsze ŚWIECI i to dość jasno:
Nie ma co wymagać cudów, trzeba brać co dają, skoro już dają…
Kolejne ulepszenie – doczekałam się wreszcie przesyłki prosto z Litwy z moimi zamówionymi naciągami do kanwy. Ledwo je dostałam od razu musiałam je ponakładać:Dzięki nim kanwa niemal od razu stała się lepiej naciągnięta.Wraz z naciągami otrzymałam od sprzedawcy mały, aczkolwiek bardzo przydatny drobiażdzek – magnes na igły, dzięki któremu na kanwie trzyma się też kartka ze schematem:Jeszcze tylko organizery na nici i myślę, że krosno będzie kompletne…
Jeśli chodzi o postępy, to muszę przyznać, że są dość znaczne. Po ponad tygodniu haftowania na krośnie przybyła cała jedna strona schematu:Po kolejnym tygodniu przybyło kolejne pół strony krzyżyków:
Muszę przyznać, że haftuje się idealnie. Dużą różnicę sprawia fakt, że nie muszę haftować w obrębie tamborka, czyli małej powierzchni. Mogę od razu pociągnąć nitkę niemal do końca strony.
A, i jeszcze miałam wam pokazać co się dzieje, gdy na dosłownie 5 minut opuszczę swoje miejsce pracy:Zdjęcie pochodzi sprzed tygodnia, ale pies bardzo upodobał sobie mój fotel. W zasadzie to nie wiem, czy on pomaga, czy bardziej przeszkadza.
A może kontroluje, czy krzyżyki równo wychodzą…Albo pilnuje krzesła? -
Cocoa SAL motyw nr 8
Czas na opublikowanie postępów naszego SAL-u z Kakao w tle.
Na pierwszy ogień tym razem moja praca:
O ile całe ciastko haftowało się w miarę fajnie, to te białe „lukrowane” kreski to była makabra… Dwa niemal identyczne kolory – śnieżno biały i błękitny na białej kanwie niemal nie robią różnicy. Całkiem dobrze można by je było wyhaftować jednym kolorem, bo raczej nikt by się nie zorientował…
Czas pokazać postępy uczestniczek:1. Małgosia – Magiczny świat krzyżyków:2. Cytrulina – Cytrulina Hand Made podesłała zdjęcie całości wraz z apetyczną kawusią:
I w zasadzie to by było na tyle, bo Edytka z bloga Szafirowy Zakątek właśnie zameldowała, że niestety nie wyrobiła się w terminie i podeśle zdjęcia jak tylko skończy. Czekamy więc…Tymczasem do naszej zabawy powróciła Agata z bloga Robótkowy i nie tylko kuferek Meri.Agata miała spore opóźnienie, w pewnym momencie przestała odpisywać na maile. Tym bardziej ucieszyła mnie dziś wiadomość jaką od niej otrzymałam – w miarę wszystko się unormowało i wraca powoli di zabawy. Nie wiem kiedy uda jej się wyhaftować kolejne elementy, ale cieszy fakt, ze jest, że dała znak że w miarę wszystko ok.A to jej postępy:Niewiele, ale zawsze coś. Trzymam kciuki za dalsze postępy!
Dziękuje serdecznie za to że jesteście i komentujecie.Promyk – dziękuję, również w imieniu pomocnika 😉AsiaB – pierwsze kroki zawsze są trudne 😉Renka – ojz tak, zdecydowanie przydałby się osobny pokój na to wszystko. Z drugiej zaś strony chyba stała bym się odludkiem, o ciągle przesiadywałabym w swoim pokoiku, z dala od reszty rodziny… Cóż, nie można mieć wszystkiego 😉elakochan – dziękuję. Ten „warsztat” to „chodził za” mną już kilka lat, wreszcie marzenie się spełniło. Jeden minus – okazuje się ze nic nie jest idealne i już po kilku używaniach wiem, że co nieco bym tam zmieniła 😉Jola – też taką chciałam, jednak jej koszt chwilowo przekracza moje zaskórniaki… Ale wiesz, zbliżają się okazje do robienia prezentów i to aż dwie więc pewnie nadmienię komu trzeba o czym teraz marzę 😉Pozdrawiam -
Próba generalna
Prawie miesiąc już minął jak chwaliłam się Wam, że wreszcie nie tylko stałam się szczęśliwą posiadaczką krosna, ale nawet to krosno już udało mi się poskładać „do kupy”:
Wtedy nawet „wisiała” na nim kanwa z moim kolosem:
Jak widać dosłownie wisiała…
Kompletnie nie miałam pomysłu, jak ją nawinąć i usztywnić. No ale przecież od czego jest internet i grupy wsparcia na Facebooku 😉Wczytując się w rady hafciarek (a szczególnie Ewy Jezierskiej) oraz oglądając filmiki na YT (szczególnie Joanny Gołaszewskiej) postanowiłam co nieco ulepszyć.Na początek doszłam do wniosku, że zamiast zaginać kanwę po prostu nałożę ją niejako w poprzek. Jest to o tyle uzasadnione, że oświeciło mnie ze przecież ja zawsze haftuję obracając robótkę bokiem… Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale jakoś tak już mam i takie ustawienie kanwy wydaje się dla mnie idealne.Dalej – za radą Ewy do nawinięcia kanwy na rolki ramy użyłam dodatkowego materiału i zwykłych rzepów krawieckich. Tzn jedną stronę rzepu przykleiłam do rolki a drugą do materiału i zwinęłam materiał. W oczekiwaniu na specjalne gumki do usztywnienia kanwy (które lecą do mnie z Litwy) użyłam gumki do koralików i spinaczy biurowych:Nie jest idealnie, ale na kilka dni wystarczy. Lampa widoczna na powyższym zdjęciu nie sprawdziła się i chwilowo mam inną. Ale niestety i to oświetlenie trzeba zmienić na inne. Nie mam jednak za bardzo czasu na szperanie po sklepach.
Za to przez przypadek udało mi się zdobyć krzesło. Nie jest nowe, ale jest wygodne.I dziś „nadejszła wiekopomna chwiła” czyli czas na próbę generalną:Na mnie nie patrzcie, bo jam niefotogeniczna. W dodatku zdjęcie zrobiono w momencie gdy coś mówiłam. Prawdopodobnie tłumaczyłam jak mają mi to zdjęcie zrobić…
No cóż, nie każdy jest dobrym fotografem, musi zostać jak jest, bo sama sobie tej fotki niestety nie zrobię 😉
Moja mama jak usłyszała ze ma zrobić zdjęcie to od razu poleciała z całą sesją fotograficzną, ale niestety nie wszystko nadaje się do publikacji. Mogę za to pokazać jak zaznaczam ołówkiem kratki na kanwie:A tu już moment stawiania pierwszych na tym krośnie krzyżyków:
Jak widać zdjęcie z innej perspektywy, a w tle moje „przydasie” czyli pudełko z mulinami i karteczki schematu. To akurat leży na oparciu sofy, reszta wylądowała na podłodze. Reszta, czyli moja szklanka na nitki oraz nożyczki, ołówek i długopis. Przez chwilę stała tam nawet filiżanka kawy i lampka wina 😉
Zamówiłam organizer do mulin, ale coś mi się wydaje, że sobie na niego jeszcze poczekam. Zamawiam przez Etsy, a tam są dość odległe terminy. Nie wiem czy to teraz przez tę pandemię, czy to tak zawsze.I tak w dniu dzisiejszym wprawdzie za dużo nie zrobiłam, bo raptem jakieś 1000 krzyżyków, ale ogólnie jestem zadowolona.Minusem jest jeszcze tylko oświetlenie i fakt, że niestety nie mam stałego miejsca na krosno, że muszę je niejako wyciągać z konta na środek salonu…. No ale coż, podobno nie można mieć wszystkiego…Za to miałam dziś pomocnika w haftowaniu:Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i komentarze.Kress_ka, Jola – no niestety czasem trzeba mierzyć siły na zamiary i nie brać zbyt wiele na głowę. Ale czasem wystarczy tylko informacja – sorry nie wyrabiam, sorry zniechęciłam się. W życiu WZYSTKO może się zdażyć. Przykrość organizatorce robi sie wyłącznie wtedy, gdy nie daje się znaku życia przez dluuuugie miesiące i tak naprawdę organizator nie wie czy tej osobie chce się w ogóle haftować, czy może z przyczyn osobistych nie może, czy tylko zbiera wzory do kolekcji…Pozdrawiam wszystkich serdecznie -
SAL Kakaowy motyw nr 7 czyli wakacyjne haftowanie
Na kolejny motyw naszego SAL-u wszystkie uczestniczki miały aż 2 miesiące czasu. Motyw był zdecydowanie największy i dlatego zdecydowałam, że potrzebujemy na niego więcej czasu. A same wiecie, jak to z wolnym czasem bywa.
No ale z tego co wiem uczestniczkom zabawy udało się skończyć w terminie, niestety nie dotarły do mnie wszystkie zdjęcia. Wobec tego p0okazuję tylko to co mam:
1. Małgosia – Magiczny świat krzyżyków:
2. Edyta – Szafirowy Zakątek. Edytka podzieliła sobie motyw na części, dzieki temu mam dwa zdjęcia. Oto część lipcowa:
A to reszta:
A to moje postępy:
Jak widać połowa zabawy już za nami. Niestety zauważam, że uczestniczki zaczynają się wykruszać. Troszkę szkoda, bo fajnie jest tak się wspólnie dopingować, coś razem robić. Ale cóż…
Przyznam, że kolejna zabawa SAL-owa stoi pod znakiem zapytania…Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione komentarze.Joanna Pomarańska – rozstaw ramy to 80cmAnna Myślak – trzeba znaleźć wygodne miejsce do siedzenia i odpowiednio ustawić wysokość ramyBarbara – dziękuję za rady. Wolę jednak swój sposób nawijania kanwy. Nie haftuję z tabletu, a na inne „przydasie” planuje znaleźć odpowiednie miejsce na ramie kanwy.Pozdrawiam wszystkich serdecznie -
Podsumowując wakacje….
to właściwie nie ma o czym mówić. Na moje hobby było niewiele czasu.
Udało mi się wydziergać 2 kółka, z których w bliżej nieokreślonym czasie powstanie poduszka:
Mam nadzieję, że do grudnia się wyrobię…
Do Polski na wakacje pojechałam z zaczętym haftem z SAL-u Kakaowego. Wyjęłam go raz, doszłam do wniosku że gdzieś machnęłam błąd ale tak bardzo nie chciało mi się szukać tego błędu, że wsadziłam haft na dno walizki…
Do domu wrócił w nienaruszonym stanie, czyli tak gdzieś w połowie:
Teraz już motyw jest ukończony, ale pochwalę się nim w następnym poście.
Teraz chciałabym się pochwalić moją nową zabawką.Tadam!!Po bardzo długim oczekiwaniu wreszcie mam. Tu na zdjęciu jeszcze widać, że brakuje kilku śrubek, ale możecie mi wierzyć na słowo, że wszystko jest pięknie i mocno poskręcane.
Albo nie, nie musicie mi wierzyć na słowo. Popatrzcie – na krośnie prostuje się już Widok z Okna:Jeszcze nie jest do końca idealnie ponaciągane, jeszcze brakuje oświetlenia no i najważniejsze – jeszcze nie zdecydowałam w którym miejscu salonu będą powstawać kolejne krzyżyki. Ale to nic – najważniejsze, że krosno już stoi, że ma wszystkie śrubki na miejscu i że już za chwileczkę, już za momencik…
Pozdrawiam wszystkich czytaczy, podglądaczy i komentaujących.BuziaczkiIskierka -
Wakacje…
Jak w tytule – wakacje. Niema czasu (i warunków) na pisanie bloga.
W związku z tym wybaczcie, ale odezwę się po powrocie do domu, czyli gdzieś za tydzień.
Życzę Wam wszystkim udanych, słonecznych i gorących wakacji, wolnych od chorób wszelakich.
Pozdrawiam
Iskierka
-
Blaski i cienie codzienności
Troszkę poświętowaliśmy ostatnimi czasy, choć w zdecydowanie bardzo okrojonym gronie…
Najpierw 1 maja świętowaliśmy 20 urodziny mojego syna:Tort jabłkowo-herbatnikowy mojej roboty. A co, pochwalę się 😉
A 30 maja świętowaliśmy 50 urodziny mojego męża:Tym razem chwalę się tortem, jaki mój mąż otrzymał w pracy, od szefa. Ja zrobiłam dla nas taki sam jak dla syna na urodziny – jabłkowo-herbatnikowy, ale zdjęć brak.
Świętowaliśmy tak typowo po holendersku, z balonami w oknie mieszkania i na balkonie.Potem trochę remontowaliśmy…
Mąż chciał wykorzystać kilka dniu urlopu i fakt, że ma najstarszą (i najmłodszą) latorośl do pomocy i postanowił położyć nowe panele podłogowe:Jak widać na załączonym obrazku wszyscy jak jeden mąż garną się do pomocy… Brakuje tylko mnie i syna, ale cóż… syn miał lekcje online a ja musiałam iść do pracy.
Ale skoro pomocników było wielu to i robota szybko poszła i po 1 dniu salon był gotowy, a meble ustawione na swoich miejscach:Przez kilka następnych dni mój mąż wraz z pomocnikami układał panele w przedpokoju, kuchni i w wc. Przy okazji doczekałam się nowego wyposażenia ubikacji 😉
Potem przyszedł czas na ogród… Najpierw trzeba było „wyrównać teren”:A potem ustawić basen i napełnić go wodą:
Jak się pewnie domyślacie radość dziecka nie miała granic 😉
Poem przyszedł czas na świętowanie zdania „egzaminu” z pływania, czyli pierwszego „stopnia wtajemniczenia”:Tak wygląda dyplom A, czyli certyfikat nabycia podstawowych umiejętności pływackich. Wystarczy, żeby się nie utopić przy nagłym wpadnięciu do wody.
A to zdjęcie z Dukkie – basenową maskotką.
W domu czekały na moje dziecko małe niespodzianki – roczna prenumerata komiksu Kaczor Donald i tak długo skrywany, robiony po nocach i wreszcie skończony dywanik:Córka była wniebowzięta i zaraz w niedzielę (egzamin był w sobotę) pochwaliła się obu babciom, chrzestnemu i swojej 4 letniej kuzynce przy okazji. Jak to dziecko 😉
Tak jeszcze w międzyczasie mąż miał diagnozowane serce. Miał robioną tzw. scyntygrafię serca. Jeśli ktoś nie wie co to jest odsyłam TUTAJ.
Generalnie musiał stawić się 2 razy w szpitalu na badaniu serca podczas relaksu i wysiłku. Wyszło mu lekkie niedokrwienie serca i potrzebna była koronarografia – TUTAJ
Koronarografia wykazała, że generalnie serce jest zdrowe, pracuje niemal idealnie, żyły z jednym malutkim wyjątkiem są idealnie drożne. Ten malutki wyjątek jest zdaniem osoby wykonującej badanie tak mały, że nie ma prawa powodować żadnych dolegliwości.
Więc nadal nie wiemy co go w piersiach ściska. Czekamy jeszcze na telefoniczną konsultację z kardiologiem, ale to dopiero 28 lipca.
Dzień po koronarografii był kolejnym dniem do świętowania – nasze najmłodsze dziecko kończyło 8 lat!
Był mały torcik:No i oczywiście prezenty – same wymarzone – Lego Friends, książki o konikach i coś jeszcze…Coś, o czym moje dziecko ostatnio mówiło non stop:Jak zobaczyła ten diamond painting to już nie potrafiła się zdecydować co robić najpierw – diamenciki czy lego…Dziś muszę powiedzieć, że Lego ułożone jest w całości, natomiast diamenciki zaczęte i jeszcze nie skończone,Ale teraz nie ma czasu na robienie diamencików. W piątkowy wieczór przyjechała do nas rodzina i tyle się dzieje, że na nic nie ma czasu…Tak, wreszcie się doczekałam – przyjechała moja mama, jej siostra oraz mój brat z 4 letnią córką. Mamy teraz „full house” – 6 dorosłych osób i 2 dzieci. Dzieci jak to dzieci często-gęsto marudzą. Generalnie każda z dziewczyn nauczona jest bawić się sama, ale chętnie bawią się razem, kłócąc się przy tym i godząc. Kąpią się w basenie, jeżdżą na hulajnogach ewentualnie rowerach, chodzą na plac zabaw z osobą dorosłą, rysują…Razem z moją mamą przyjechało (wreszcie!) moje krosno (jupiiii!). Niestety chwilowo przy opcji „full house” rozstawienie tego cuda jest nie możliwe. Ale to nic, ważne że już jest, moje i tylko moje 😉Z racji przyjazdu gości trzeba było im zrobić jakieś miejsce do spania. Miejsce jest na strychu. Od lat ponad 10 strych jest zaadaptowany na dodatkową sypialnię. tylko co jakiś czas zmieniają się tam łóżka. Na początku były tam 2 dwuosobowe dmuchane materace, potem dwuosobowe łóżko, potem znów dmuchany materac…Teraz od maja stoi tam jednoosobowe łóżko, już na stałe. Teraz do tego dołożyliśmy dmuchany, dwuosobowy materac i na strychu spokojnie śpią 3 osoby:Znacie takie powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego? Pewnie tak. A mój mąż przekonał się o tym na własnej skórze…Otóż na strych prowadzą schody z klapą. Tzn normalnie schody schowane są w suficie w korytarzu i wysuwają się dopiero po otwarciu klapy. Schody były kilkukrotnie przerabiane, przekręcane i teraz skrzypią, gdy się po nich chodzi. W niedzielę, zaraz po przyjeździe gości mój mąż chciał jeszcze coś tam poprawić przy tych schodach. Niestety cos poszło nie tak, mąż się poślizgnął na tych schodach i zahaczył podudziem o wystającą śrubę.W efekcie tej naprawy spędziliśmy kolejne 2,5h na pogotowiu, a mąż jest bogatszy o 1 głęboką ranę, kilka zadrapań i 8 szwów…Zdjęć Wam nie pokażę, bo są odrobinę drastyczne…Tak się zastanawiam, czy może już czas na jakiś abonament szpitalny….Na froncie robótkowym „zrobił się” kolejny dywanik. Tym razem dla czteroletniej Zosi, córki mojego brata. Moja córka pochwaliła się dywanikiem podczas rozmowy z Skype, a Zosia od razu powiedziała ze też taki chce…Stwierdziłam, że zamiast kupować kolejną zabawkę w prezenice, zrobię dziecku dywanik.Zaczęłam już jakiś czas temu, ale trochę opornie mi szło i nie zdążyłąm skończyć przed przyjazdem gości. Podarowałąm Zosi kolorowankę i pokazałam, że robi sie dywanik. Od tej pory Zosia codziennie pytała, czy dywanik już jest skonczony.Z racji tego, że Zosia ma większy pokój niż moja Olivia od razu robiłąm dywanik z większej ilości oczek. Niestety w okolicach środy okazało się, że pomimo iż tak jak przy poprzednim dywaniku dołożyłam 1 kolor (różowy), to trzeba bedzie jeszcze coś dołożyć:Postanowiłam zakupić kolor fioletowy i dziś dywanik wygląda tak:
Jeszcze pozszywać i pochować nitki.A potem dorobić jeszcze poduszki… Oczywiście na zamówienie, bo zarówno Olivia jak i Zosia stwierdziły, że sam dywanik to trochę za mało…Tak więc Kakao SAL będzie się robił dopiero za miesiąc, a Widok z Okna gdzieś w okolicach października….Tradycyjnie z braku czasu (goście) tudzież weny post pisany jest tydzień…Do tego Blogger zmienił conieco i jeszcze trochę cięzko to ogarnąć.Dziękuję za odwiedziny an moim blogu oraz za pozostawione komentarze. Wszystkim życzę udanych wakacji -
Kakao SAL motyw 6
Ogólnie jestem zajęta, zabiegana, zarobiona i czas ucieka mi przez palce. Na kalendarzu kartkowym, takim co to się każdego dnia urywa kartkę ciągle u mnie wtorek 7 lipca….
Dopiero co do mnie dotarło, ze przecież już 11 lipca i trzeba pokazać nasz SAL!
Tak więc nie przedłużając:
1. Małgosia – Magiczny Świat Krzyżyków:2. Cytrulina – Cytrulina Hand Made:
3. Edyta – Szafirowy Zakątek:
I moje na końcu:
Apetyczne te truskaweczki prawda? Choć przyznam, że zdecydowanie wolę bez czekolady 😉
Tak, dziewczyny już pracują nad największym motywem tego samplera – nad samym owocem kakaowca i napisem Kakao. Specjalnie zostawiłam ten motyw na koniec. Mamy całe wakacje na wyhaftowanie tego motywu, więc post podsumowujący ukaże się dopiero we wrześniu.
Ale jak uczestniczki podeślą mi jakieś zdjęcia „in progres” to postaram się je wam w sierpniu zaprezentować.U mnie już połowa kakaowca powstała, ale musiałam odłożyć, bo jak zwykle robię coś „na wczoraj”. Cóż, życie 😉
Dziękuję za wasze odwiedziny na moim blogu i za pozostawione komentarze. Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli.
























































