-
SAL Cytrusowo-Warzywny
Słowo się rzekło, są chętni wobec tego oficjalnie ogłaszam SAL Cytrusowo-Warzywny:
Zasady SAL-u:– Startujemy dokładnie 1 stycznia 2015. Do tego dnia jest czas na przygotowanie kanwy i skompletowanie mulin. Prosiłabym, aby nie zaczynać haftowania przed 1 stycznia.
– Haftujemy oba wzory RÓWNOCZEŚNIE, czyli w ciągu miesiąca haftujemy jeden owoc i jedno warzywo.
– Proponowałabym abyśmy wszystkie jak jeden mąż haftowały w danym miesiącu ten sam motyw
– Zarówno rodzaj kanwy jak i rodzaj muliny dowolny, czyli każda haftuje czym chce i na czym chce.
– Postępami chwalimy się na specjalnie utworzonej grupie na FB (zakładam, że wszyscy uczestnicy mają profil na FB). Możecie chwalić się też na swoich blogach oraz na innych grupach.
– Zakończenie zabawy przewidziane jest na grudzień 2015 roku (z możliwością przedłużenia).
Grupa na FB już jest. W grupie udostępnione są wzory i rozpiski obu obrazków. Jeśli ktoś posiada czytelniejsze schematy prosiłabym o ich przesłanie do mnie.
Osoby chętne do zabawy podpisujące się nickami na blogach proszę o wysłanie do mnie maila ze swoim imieniem i nazwiskiem abym mogła was znaleźć na fb.
Kto nie posiada fb niech też napisze, zrobimy bloga SAL-owego.
Jeśli ktoś z chętnych ma już pozaczynane te obrazki i szuka motywacji do ich ukończenia też może do nas dołączyć. Zacznie haftować odpowiednio później. Żaden problem. -
Darjeeling czyli herbatka nr 9
Skończyłam kolejną, dziewiątą już herbatkę:
Kanwa coraz bardziej się zapełnia i coraz lepiej to wygląda:
W oczekiwaniu na schemat herbatki nr 10 zaczęłam już haftować kolejną kawusię:Mam nadzieję, że skończę ją do niedzieli.Właśnie, a propos końca… W grudniu kończy się nasz SAL Herbaciany organizowany przez Tami. Kanwa zapełni się 12 przepięknymi herbatkami. Dla mnie skończy się też SAL Kawowy, który haftuję równolegle z Herbacianym. Oczyma wyobraźni widzę już obie kanwy w pięknych ramkach na mojej ścianie…I już dziś żal mi jest, że skończy się taka fajna zabawa….Tak sobie dziś w pracy rozmyślałam o tym fakcie i przyszedł mi do głowy pewien pomysł….Pamiętacie może jeszcze, jak pisałam o swojej miłości do dwóch obrazków? Nie? To przypomnę może 😉W tym poście pokazywałam Cytrusy:A w tym Warzywka:Cytrusy nawet zaczęłam haftować w ramach RR, niestety ludzie się wykruszyli, kanwy (w tym moja) poginęły i RR się skończył.Teraz mam okazję zacząć raz jeszcze i to oba wzory na raz. Skoro dałam radę z kawami i herbatami to dam też radę z owocami i warzywami.Pomyślałam też sobie, że może ktoś będzie chętny by do mnie dołączyć?Ogłaszam zatem nabór na SAL Owocowo-Warzywny. Start – styczeń 2015. Planowane zakończenie – grudzień 2015.Chęć uczestnictwa proszę zgłaszać w komentarzach.Anek73 – rozumiem cię, też mam czasem opory, ale ten wzór jest tak śliczny i tak dobrze się go haftuje, że z chęcią zrobię to po raz kolejny 😉Niektóre z Was dobrze zauważyły, że różnica pomiędzy hafcikami jest w konturach. Za pierwszym razem nie wiem dlaczego haftowałam 1 nitką. Teraz ze zdziwieniem zauważalnym, że w schemacie pokazane jest by używać 2 nitek. Generalnie obie wersje wyglądają świetnie 😉Dziękuję wszystkim za odwiedziny i przemiłe komentarze.Pozdrawiam -
Home Sweet Home po raz drugi…
Dziś wreszcie udało mi się ukończyć drugi już „Home Sweet Home”. Pokazuję zdjęcie niemal „na gorąco”, zaraz po zdjęciu z tamborka:
Teraz muszę wybrać się do sklepu po ramkę, a potem wyprać i wyprasować. Oczywiście pokażę jak już będzie „zaramkowany” 😉Ten hafcik przeznaczony jest na prezent dla koleżanki.W sumie miałam nadzieję, że trochę szybciej mi z tym pójdzie, bo od wtorku obie z Olivią jesteśmy chore – ja leczę przeziębienie a mała miała zapalenie uszu. No, ale wiecie jak to jest, jak się ma w domu chore dziecko…. Na dodatek znów poplamiłam kanwę kawą i to niemal na samym finiszu!!! Na szczęście szybkie moczenie w zimnej wodzie i w zimnej wodzie z proszkiem przyniosły efekty i plama zniknęła. Za to kanwa po tym moczeniu pognieciona strasznie….Muszę chyba zmienić miejsce przechowywania moich hafcików 😉Teraz czas na wrześniową herbatkę i kawusię, a potem…. Właśnie co będzie potem? Na potem wciąż czekają przygotowane już Słoneczniki, ale jak znam życie nie będzie na nie czasu. Bo priorytetem jest SAL herbaciano-kawowy, a nie wiem czy na tamborku nie pojawi się Home Sweet Home po raz trzeci….W sumie śliczny jest ten hafcik, nie nudzi się wciąż to samo haftowanie. Nawet metalizowane nici już mnie nie przerażają, chociaż wciąż mam z nimi troszkę problemów 😉No i jest to chyba jedyny haft, który już po raz drugi udało mi się wykonać bez błędów 😉Ale oba hafciki mimo że te same czymś się różnią. Kto odgadnie czym?Wersja pierwsza:Wersja druga:Zagadka typu „znajdź różnicę” 😉Dziękuję za Wasze odwiedziny i wszystkie pozostawione komentarze. -
English Breakfast Tea
Z lekkim poślizgiem ukończyłam herbatkę nr 8, czyli English Breakfast Tea:
Haftując sierpniową kawusię myślałam, że nie da się już popełnić więcej głupich błędów. Niestety…Popełniłam jeden głupi błąd przy łączeniu filiżanki z podstawką:Zauważyłam go zbyt późno i potem u góry musiałam kombinować żeby całość się zmieściła w kratce:W efekcie dymek nad herbatką wygląda odrobinę inaczej niż w oryginale.Przez ten błąd jakoś nie podoba mi się ta herbatka… Mam nadzieję, że wrześniowa będzie ładniejsza i powstanie bez błędów.A tak wygląda cała „herbaciana” kanwa:W oczekiwaniu na wzór kolejnej herbatki wróciłam do zaczętego dość dawno haftu, czyli do drugiego już „Home Sweet Home”. Gdy go odkładałam jakiś czas temu prezentował się tak:Po dzisiejszym dniu wygląda tak:Mam nadzieję ukończyć go w ciągu tego tygodnia, bo trzeba w końcu wybrać się w dawno już obiecaną wizytę 😉Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za Wasze komentarze.Wybaczcie jakość zdjęć – robiłam telefonem przy nie najlepszym oświetleniu 🙂 -
Dzień wolny…
Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się, że ta praca będzie taka ciężka. To znaczy praca sama w sobie ciężka nie jest, ale ja chyba mam słabą kondycję…
Ciężko tak przestawić się na pracę od 6.00 rano, na wstawanie o 4.30, na szybką pracę, na ciągły ból mięśni i kręgosłupa.
Codziennie rano mam ochotę powiedzieć „budzikom śmierć”, ale niestety trzeba wstać, choć chciało by się spać….
Nagle, tak zupełnie niespodziewanie trafił mi się dziś dzień wolny! Na grafiku pokazał się komunikat, że jestem rezerwą, a to oznacza, że w 90% mam dzień wolny. Te 10% oznacza, że nie mam całkowitej pewności, że mam dzień wolny. Muszę czekać do godziny 8.00 rano, bo do tej własnie godziny mogę jeszcze być wezwana do pracy.
Od wczorajszego wieczora snułam plany, co będę robić w ten dzisiejszy wolny dzień, ale jak rano o 5..45 zadzwonił budzik mężowi do pracy i poczułam ból mięśni to przypuszczałam już, ze dużo z tych planów nie wyjdzie…
Zawiozłam Olivię do przedszkola, wróciłam do domu i od razu powędrowałam z powrotem do łóżka. Doszłam bowiem do wniosku, że potrzebuję porządnie wypocząć. A jak inaczej wypocząć w niemal pustym, cichym domu? Niemal pustym, bo starsza córka była w domu, ale słodko spała więc ja poszłam w jej ślady. Była godzina 7.30.
Obudziłam się o godzinie…. 11.30 pełna zapału do pracy. Energia mnie rozpierała, mięśnie i kręgosłup nie bolały i z rozmachu umyłam w domu wszystkie okna… Córka pomagała mi jak mogła, poodkurzała mieszkanie, pomogła z obiadem. Wprawdzie czasu zabrakło na krzyżyki, ale jestem mega zadowolona z tak pracowitego dnia wolnego 😉Dziękuję za wszystkie odwiedziny i pozostawione komentarze.
Pozdrawiam serdecznie -
Za dużo, za mało….
Jak już wiecie, od 25 sierpnia mam nową pracę. Pracuję od 7.00 do 16.30, czyli pół godziny dłużej niż w poprzedniej pracy. System pracy ogólnie jest zupełnie inny, inne są normy, zasady i priorytety, ale ogólnie moim zdaniem jest prościej i szybciej. Ale nie ma się co dziwić, bo poprzednio pracowałam dla powiedzmy ekskluzywnej sieci sklepów, a teraz pracuję w tzw „sieciówce”, gdzie można kupić niemal wszystko.
Zdecydowanie bardziej podoba mi się ta praca od poprzedniej. Reguły są jasne i nikt ich nie zmienia. Pracuję na własnym stanowisku, we własnym tempie i jedynie szef działu może mieć do mnie pretensje ze pracuję za wolno i nie wyrabiam normy. Pozostali pracownicy robią swoje, pilnują swojego stanowiska i swojej normy.
To tyle tytułem przydługiego wstępu.
Jak pisałam powyżej pracuję od 7.00 do 16.30. To jest według planu, bo chwilowo w magazynie jest bardzo dużo pracy i faktycznie pracujemy od 6.00 do 16.30. Do tego godzina na dojazd (30 minut w jedną stronę) plus odebranie małej z przedszkola (rozmowa z opiekunkami) i do domu wracam o 17.30.
Długo, o dużo za długo, ale mam nadzieję, że przynajmniej będą z tego wymierne korzyści materialne, czyli kasiorka, która jest nam baaaardzo potrzebna.
Tak więc praca, praca, praca. Za dużo pracy, a co za tym idzie za mało czasu wolnego, szczególnie tego, który można by było przeznaczyć na hobby. Coś tam dłubię, ale nie jest to w takim tempie, w jakim bym chciała…
W bólach rodziła się kolejna, sierpniowa już kawa:Niby nic skomplikowanego, ale w czasie jej haftowania walnęłam tyle błędów, że aż wstyd… Na domiar złego skończył mi się jeden kolor, a do pasmanterii mi jakoś nie po drodze…
A tak się przedstawia całość:Zaczęłam sierpniową herbatkę:
To stan na dziś i już wiem, że niestety nie zmieszczę się w wyznaczonym czasie i herbatkę skończę z poślizgiem. Powód? Opisany powyżej.
A propos pisania – tego posta piszę od piątku….
Udało mi się za to dziś w końcu nakłonić męża do powieszenia oprawionych obrazów. I jak obiecałam pokazuję
I tak, w salonie zawisły IRYSY:A w pokoju syna, pomiędzy biurkiem, a łóżkiem zawisnął LEW:
Teraz szukam ramek dla reszty – Różowej księżniczki, Cocktaili i Czajniczka.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam 🙂
-
3 x "Ufffff" 😉
Pierwsze „Uffff” było w piątek, gdy udało mi się załatwić dwa dni urlopu w starej pracy. Zgodnie z ustnym wypowiedzeniem powinnam pracować jeszcze cały tydzień. Ale wiecie jak to jest, gdy ma się już inną pracę – wszystko drażni podwójnie i człowiekowi nie chce się już nawet z łóżka wstawać na myśl, że ma iść tam na ponad 8h…
Posprawdzałam i okazało się, że mam jeszcze do wybrania lub wypłacenia 19h. Poprosiłam więc o dwa dni urlopu, który po długich negocjacjach dostałam. Tak więc pracuję tylko do środy – Uffff
Drugie „Ufff” było w momencie, gdy samochód rodziców znikał za zakrętem… Goście to fajna rzecz, fajnie tak pobyć z rodzicami i bratem, ale… każdego dnia rodziły się już problemy i napięcia. za mały dom dla tylu ludzi. Na dodatek my z mamą mamy inne priorytety,a tata z wiekiem robi cię coraz bardziej marudny. Dlatego cieszę się, że już pojechali. Dziś prześpią się u rodziny w Niemczech, jutro już będziemy obie z mamą pisać do siebie na gg, a za tydzień rozmowa na skype… Ufffff
Trzecie „Uffff” było kiedy postawiłam ostatni krzyżyk na kanwie kawowej…
Oto moje wymęczone w końcu Cappuccino:Dziękuję za wszystkie komentarze. Oczywiście że pokażę Wam obrazy jak już zawisną na ścianie/ścianach.
Życzę miłego tygodnia i pozdrawiam -
Klamka zapadła….
Zmieniam pracę.
Najbliższy tydzień jeszcze spędzę w starej pracy, a od 25 sierpnia zaczynam w nowym miejscu. Mam już nawet grafik pierwszy tydzień pracy.
Niestety praca znów jest przez agencję pracy, bo na kontrakt bezpośredni to niestety nie mam na razie szans. Ale jestem pełna optymizmu.
Z tego co zdążyłam się zorientować to generalnie będę robiła PRAWIE to samo co teraz.
W starej pracy:
– dostaję zadanie – towar na palecie z kompletem dokumentów. Ową paletę muszę sobie przyciągnąć paleciakiem, rozpakować z dużych kartonów na „blat” roboczy („blat” w cudzysłowie, bo zamiast blatu są rolki po których łatwiej przesuwać rzeczy), posegregować, wypakować z opakowań jednostkowych (kartoniki lub woreczki), okleić ceną a czasem zabezpieczyć specjalnym chipem i umieścić w specjalnych transporterach. Potem poszczególne pozycje wprowadzić do komputera, zatwierdzić, nakleić wydrukowane nalepki na odpowiednie transportery i wysłać na magazyn.
W nowej pracy:
– paleta z towarem będzie „przyjeżdżała” do mnie na specjalnej taśmie rolkowej, a podnoszona będzie windą. Będę rozpakowywać duże kartony, ale nie będę musiała tego cenować i zabezpieczać. Nie będę też wyciągała towaru z opakowań jednostkowych. Będę wkładała towar do transporterów, wprowadzała ilości do komputera i po zatwierdzeniu wysyłała taśmą rolkową na magazyn.
Niby to samo, a jednak inaczej….
Będę miała samodzielne stanowisko i komputer do własnej dyspozycji, gdy teraz pracujemy po 2-3 osoby ręka w rękę, a komputer jest 1 na kilka stołów.
Będę robiła to, co Tania – dziewczyna z filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=tVbjVjFV2swFilmik jest wprawdzie po holendersku, i pewnie niewiele z niego zrozumiecie, ale chodzi mi o pokazanie wam mojego przyszłego stanowiska pracy 😉
Dziękuję za wsparcie i trzymanie kciuków 😉
Odnośnie LWA – wszyscy macie rację – jest śliczny z tym passe-partout. Faktycznie nadaje obrazowi elegancji. Niestety obraz jeszcze nie wisi na ścianie, a chwilowo stoi na biurku syna oparty o ścianę. Doczekałam się też moich Irysów. Przyjechały w minioną sobotę z Polski ładnie zawinięte w folię. Chwilowo powędrowały do dalekiego kąta. Jak goście wyjadą muszę na spokojnie pomyśleć nad miejscem powieszenia obu obrazów. Oprócz tego kupiłam 3 ramki na pozostałe nieoprawione obrazki z zabaw SAL-owych (Coctaile, Księżniczka i inne), ale nie mam chwili żeby spokojnie usiąść, dopasować, dociąć…
Lipcowa kawa Cappucino też powstaje w żółwim tempie, ale coś już widać. Pokażę jak skończę.Pozdrawiam wszystkich serdecznie
-
Lew i rybka
Wpadłam tylko na chwilę, żeby się pochwalić:
Lew doczekał się prania i prasowania. Dostał też ładną ramkę z passe-partout. Jest to pierwsza moja praca oprawiona w taki sposób (z passe-partout) i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba.
I zbliżenie:Krzyżyki się nie wyrównały, ale na szczęście pod szkłem tego nie widać. 😉
A to jest Kulfon:
Nasz nowy lokator zamieszkał w akwarium stojącym u syna w pokoju. Osobiście wolałabym bardziej kolorową rybkę, no ale to nie mój wybór 😉
Jeśli chodzi o nową pracę, to jak na razie niewiele się wyjaśniło. Byłam, pooglądałam, porozmawiałam. Dostałam ofertę innego stanowiska pracy i jutro znów jadę na spotkanie w tej sprawie…
Nadal więc proszę o trzymaniu kciuków 😉Anek73 – ja jestem z natury domatorem i osobiście wole siedzieć w domu. Ale tak raz na „ruski” rok dobrze jest gdzieś wyskoczyć czy zaprosić kogoś na kawusię.
EniToJa – ja nie boję się zmiany pracy, wiem ze jest to konieczne i dla naszych finansów (w październiku na 90% i tak już nie będę pracować w obecnej firmie) i dla mojego zdrowia psychicznego (ten temat podejmę innym razem). Mam jedynie obawy właśnie odnośnie Olivii, bo przedszkole otwierają o 7.00, a ja o tej godzinie będę musiała być już 20 km dalej….
Justyna Grabarek – właściwie to jest tylko SAL Herbaciany, a kawusie haftuje sobie ten kto chciał, każdy we własnym zakresie
Co do mojej mamy – jest wspaniała, ale jej umiłowanie perfekcji i porządku potrafi być baaaardzo męczące.
Na szczęście to tylko tydzień ;))Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze.
-
Chai latte i mały zastój
We wtorek na facebooku chwaliłam się ukończoną herbatką lipcową, ale jakoś nie miałam kiedy napisać posta na blogu… Od rana do wieczora pracuję, potem dom, dziecko, dwa dni, a raczej wieczory pod rząd siedziała u mnie znajoma, na trzeci wieczór (czyli wczoraj) my byliśmy u znajomych.
Dziś miałam wieczór dla siebie, bo mąż zajął się małą. Mogłam troszkę pohaftować no i w końcu dotarłam tutaj…
Więc po kolei – najpierw herbatka lipcowa:Niestety muszę się przyznać, że nie wyrobiłam się z nią w terminie…. Cały czas haftowałam Lwa i myślałam, że do końca miesiąca jeszcze daleko. I nagle się okazało, że już 1 sierpnia, a ja z herbatką jestem w lesie, czyli mam kilka krzyżyków i napis… Na dodatek zabrakło mi jednego koloru na… 5 krzyżyków.Tak prezentuje się całość:Jeszcze 5 herbatek i koniec. zastanawiam się, czy nie zabraknie mi materiału na ostatni rząd, bo jakoś tak mało go…..Dzisiaj zaczęłam lipcową kawusię:W sumie chciałam haftować sierpniową herbatkę, ale zabrakło tuszu w drukarce…..Teraz inna sprawa. Pisałam w ostatnim poście o problemach z pracą. Znalazłam dwie dość ciekawe oferty. Oczywiście wysłałam swoją aplikację (po holendersku solicytację) na obie oferty . Odpowiedz dostałam tylko z jednego miejsca i jutro o 9.00 rano mam rozmowę w sprawie pracy. Nie wiem czy się zdecyduję, bo w sumie jak na razie jest więcej przeciw (dłuższy dojazd, ciut niższe wynagrodzenie, mniej godzin pracy) niż za (zmiana otoczenia). Jutro się wszystko wyjaśni. Trzymajcie kciuki proszę….Dziękuję wszystkim za uznanie odnośnie lwa i czarnej kanwy. Za pozostałe komentarze również serdecznie dziękuję. Dzięki nim wiem, że nie jestem wyrodną matką i utwierdzam się w przekonaniu, że nie muszę być perfekcjonistką. To znaczy nie będę musiała za jakiś tydzień, bo w sobotę spodziewam się „wizytacji” 😉Przyjeżdżają moi rodzice z Polski. Przywiozą mi mojego synusia, moje Irysy i mnóstwo polskich specjałów (kiełbaska, szyneczka).Przy okazji tygodniowej wizyty moja mama zrobi wizytację – zajrzy w każdy kąt i skrytykuje moje porządki. Ale co mi tam, to tylko 7 dni 😉Pozdrawiam wszystkich serdecznie






















