Home

  • Cytrusy

    Jako że udało mi się w terminie ukończyć Wiosnę w SAL-u „Cztery Pory Roku” mogłam spokojnie zabrać się za SAL Cytrusowo-Warzywny.
    W sobotę był dzień bezhafcikowy, za to w niedzielę miałam dość dużo wolnego czasu wyłącznie dla siebie.
    Najpierw moje dziewczyny pojechały na rowerową przejażdżkę. Starsza wzięła młodszą by wypróbować trasę rowerową z domu do przedszkola i sprawdzić fakt, czy młodsza rzeczywiście chętnie będzie jeździć do tego przedszkola w foteliku z tylu roweru. Do tej pory bowiem woziły się autobusem, ale z racji tego że mieszkamy na wsi „zabitej dechami” gdzie autobusy jeżdżą bardzo rzadko to zawsze był problem z koordynacją rozkładu jazdy z planem lekcji starszej córki. Rower jest więc idealnym rozwiązaniem, no ale jest dopiero koniec marca, w nocy zdarzają się przymrozki i o 7.00 rano wcale nie ma za ciepło…
    Dlatego wczoraj była próba generalna:

    Wycieczka się udała, młodsza wróciła zmarznięta ale szczęśliwa i odrobinę zmęczona. Poszła na popołudniową drzemkę która trwała… bite 3h 😉
    Dzięki temu (wycieczce i drzemce) mama miała dla siebie całe 5h haftowania, przerywane jedynie koniecznością ugotowania obiadu na dwa dni. Efekt tego czasu był taki:

    Zdjęcie zrobiłam dziś rano, zanim zabrałam się do dalszej pracy:

    Oczywiście kompletnie zignorowałam dzielone krzyżyki. Nie mam do nich serca, czasu, cierpliwości. Tak jak jest tez wygląda dobrze.
    Kontury robiłam na tzw. „czuja”, czyli tam gdzie mi się podobało 😉
    A tak wygląda całość:

    Teraz powinnam zagrać się za dynię na kanwie warzywnej, ale w międzyczasie powinna jeszcze powstać szybka metryczka i napis do miarki z Królewną Śnieżką…

    Muszę jeszcze dopisać, że dziś rano młodsza córka kategorycznie zażądała zawiezienie się do przedszkola… rowerem 😀

    Dziękuję za wszystkie komentarze dotyczące mojej Wiosny.
    Alojka – twoje kolory są zjawiskowe – byłam, widziałam 😉
    Anek73 – jakoś na to nie wpadłam. Te koraliki chodziły za mną jak tylko odkryłam ze tam są french-knoty i żałuję, bo białych koralików niemal nie widać. Ale jeszcze nic straconego, zawsze można poprawić 😉

    Pozdrawiam serdecznie

  • Sal "4 Pory Roku" – WIOSNA

    Własnie udało mi się skończyć pierwszy obrazek z Sal-u „4 Pory Roku”. Oto WIOSNA:

    Obrazek haftowało się dość fajnie, ale ciągłe przeskakiwanie z krzyżyków na półkrzyżyki było dość męczące. Na szczęście organizatorka zabawy przesłała nam kolorowy schemat, na którym dokładnie było widać gdzie mają byc półkrzyżyki.
    Jako że nie umiem french knotów a nie mam czasu się ich nauczyć to w ich miejsce naszyłam koraliki.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Kwiatowy kalendarz – Marzec

    Połowa marca za nami, czas więc na prezentację kolejnego kwiatuszka z kalendarza haftowanego w ramach zabawy u Katarzyny z bloga Krzyżykowe szaleństwo.

    Tym razem do wyhaftowania był prześlicznej urody żonkil:
    Miałam nadzieję uporać się z nim w jeden dzień, niestety praca zawodowa w ostatnich dniach (począwszy od środy aż do soboty po 10h) sprawiła, że niemal nie miałam igły w ręku, a jeśli już, to stawiałam 3-4 krzyżyki i koniec.
    A tak żonkil wygląda w towarzystwie pozostałych dwóch SAL-owych kwiatuszków:
    Teraz czas na SAL „4 pory roku” w którym niestety, ale jestem w przysłowiowym lesie…..

    Serdecznie dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Cieszę się że nie zostałam okrzyknięta poduszkomaniaczką 😉
    Obiecuję, że następna moja praca nie będzie miała nic wspólnego z poduszkami i poszewkami 😉
    Pozdrawiam serdecznie

  • "Wiosna, ach to TY…"

    Marcowe wyzwanie w zabawie u Hanulka miało tytuł:

    Miało być ciepło, słonecznie, kolorowo…. Trochę potrwało, zanim wybrałam odpowiedni wzorek do wyhaftowania. Chciałam pokazać z czym zawsze kojarzy mi się Wiosna, ale chciałam też by jednocześnie był szybki do wyhaftowania… Mam dość dużo rozpoczętych hafcików, a chciałam zmieścić się w czasie….
    Ostatecznie mój wybór padł na znaleziony gdzieś w odmętach internetu śliczny malutki wiosenny bukiecik złożony z żonkili i tulipana:

    Hafcik miał być szybki więc szybko wzięłam się do pracy:

     I w 3 wieczory miałam już hafcik gotowy:

    Teraz trzeba było pomyśleć, do czego go wykorzystać, a że miałam nie robić UFO-ków ani nie chować tego w szafie postanowiłam, że zrobię poszewkę na poduszkę. A że hafcik był mały postanowiłam wyhaftować coś jeszcze. Wybór padł na narożniki z cieniowanej muliny:

     I zbliżenie na jeden z narożników:

    Jak dla mnie cieniowana mulina była strzałem w dziesiątkę. Jej kolory idealnie komponują się z kolorami kwiatów w wazonie:

    Jestem z siebie mega zadowolona, bo tym razem już nie pomyliłam dat i zdążyłam uszyć podusię na czas. Niestety, krawcowa ze mnie marna i dlatego lewa strona poszewki zostanie owiana tajemnicą 😉
    Czy jestem monotematyczna? No niby tak, bo na wyzwanie lutowe podusia, na marcowe podusia… Na swoje usprawiedliwienie pokażę, jak wyglądają moje wysłużone, prawie 20 letnie poszewki na poduszki:
    Przód:

    I tył:

    To teraz chyba rozumiecie, dlaczego wolę zrobić poszewkę na podusię zamiast obrazka na ścianę…
    A w moim ogródku już też zaczyna być wiosennie:

    Dziękuję za wszystkie komentarze pozostawione pod ostatnim (i nie tylko) postem.
    Choroby już nas opuściły, ciekawa jestem na jak długo 😉

    Pozdrawiam serdecznie

  • Miarkowe postępy

    Do napisania tego posta zbieram się już od tygodnia…
    Jakoś tak dziwnie się składa, że nie po drodze mi było na bloggera. Informacje i Waszych komentarzach dostaję na email więc nie obawiałam się spamu. Owszem, wchodziłam na blog, ale tylko po to by zobaczyć co nowego na Waszych blogach. I tak czytałam, czasem komentowałam i brakowało czasu do napisania czegoś na własnym blogu.
    Poza blogiem (i internetem w ogóle) nie próżnowałam – praca, dom, dzieci i oczywiście krzyżyki.
    Przez ostatni czas królowała u mnie Królewna Śnieżka. Przybywało jej coraz więcej i więcej i jakoś nie mogłam się od niej oderwać.
    Dziś pochwalę się postępami, ale uwaga – dużo zdjęć 😉
    Gdy pokazywałam Wam ją ostatnio to wyglądała tak:

    Skończyłam jedna kartkę wzoru i na „trochę” miarkę odłożyłam. To „trochę” trwało około tygodnia. Potem szybko chwyciłam za materiał i dokończyłam żółty, rozkloszowany dół sukienki. Od razu zaczęłam haftować niebieską górę. Gdzieś z tydzień temu Śnieżka prezentowała się tak:

    A później tak:
    Taki „jeździec bez głowy” 😉
    Nie mogłam jej przecież tak zostawić i szybciutko zabrałam się do pracy. I stało się – w ostatnią środę miałam wolne i mogłam wreszcie pokazać Jej twarz:
    No i pochwalić się dotychczasową całością:
    Pozostały detale dookoła Królewny – kreseczki i liczby miarki, jakieś czerwone kropeczki (motylki??).
    Ostatnie dwa dni pracy przyniosły odpowiednie efekty. W piątek zrobiłam owe kreseczki i liczby, a w sobotę zaczęłam kwiatuszki nad głową Śnieżki. Tak się w nie wkręciłam, że nie zauważyłam że jest prawie 2.00 w nocy….
    Miałam zrobione kwiatuszki, dziś do tego doszły gałązki i tło:

    A teraz miarka wygląda tak:

    Jeszcze troszkę i miareczka będzie skończona 😉
    Cieszę się, że podoba Wam się mój haft koralikowy. Koraliki dają naprawdę powalający efekt, a i cieniowana druk na materiale też daje swoje. materiał jest śliski, to prawda, ale od spodu jest coś jakby flizelina i to sprawia że nie ślizga się w palcach.
    Chciałam napisać, że choroby już nas wreszcie odpuściły, ale… no właśnie, ale 😦
    Mnie nadal pobolewają stawy. Nie przez cały czas, ale jak ból chwyci to jest nie do zniesienia. Szczególnie ból kolan. Ani zgiąć, ani wyprostować….
    Kilka dni temu zaczęłam mieć problemy z palcami lewej ręki, szczególnie ze wskazującym. W ogóle nie mogłam nim ruszać, a każde dotknięcie tym palcem czegokolwiek powodowało ogromny ból. Palec nie wygląda ani na złamany, ani stłuczony. Nie jest siny, opuchnięty czy nawet czerwony – nic. A bolało jak cholera. Na szczęście dziś już boli coraz mniej.
    Nastolatki właśnie kończą ferie, liczę więc pomiędzy nimi na zawieszenie broni wykopanej na czas tygodniowych ferii.
    Najmłodsza chodzi normalnie do przedszkola, ale od piątku znów mocno kaszle i pojawił się katar.
    Mąż powoli dochodzi do „normy” po tym jak nagle musiał rzucić palenie. Na najbliższy wtorek mamy wyznaczoną wizytę u anestezjologa a na 1 kwietnia zabieg czyszczenia zatok.
    Co będzie dalej zobaczymy….
    Pozdrawiam serdecznie

  • Dwa dni dla koralików

    Znowu dopadła mnie choroba… od niedzielnego późnego wieczora niemal zamieszkałam w toalecie, w poniedziałek nie poszłam do pracy, za to pól dnia kursowałam między łóżkiem a łazienką….
    We wtorek było już lepiej ale odkryłam ze to n ie choroba, a uboczny skutek tabletek na ból stawów….
    Na szczęście wszystko już doszło do normy i od wtorku w miarę normalnie funkcjonuję, a jutro wracam do pracy.
    Postanowiłam odpocząć od krzyżyków i wrócić do mojej „rozgrzebanej” koralikowej pracy. Korzystając z okazji ze mąż w pracy a trójka dzieci w szkole/przedszkolu rozłożyłam się z koralikami.
    Haftowałam dwa dni, po 4h dziennie i mogę pochwalić się jednym ukończonym skrzydłem:

    Zbliżenie:

    Zaczęłam już też haftować koraliki przy drugiej dłoni:

    Czeka mnie jeszcze dużo pracy, ale mam nadzieję, że znów trafi się jakiś wolny i spokojny dzień, w którym będę mogła rozłożyć się z koralikami 😉

    Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie komentarze pozostawione pod poprzednim postem.
    Pozdrawiam

  • Cynamon

    W ciągu weekendu powstał kolejny maly salowy hafcik. Tym razem z SAL-u Herbs & Spices:

     A tak prezentuje się dotychczasowa całość:

    Oczywiście zignorowałam dzielenie kratek na dwa kolory i dlatego białe kwiatuszki z bliska wyglądają dość dziwnie. Ale wg mnie całość prezentuje się całkiem dobrze.

    burana25 – ja też brałam udział w takiej nieudanej zabawie. Po wyhaftowaniu pomarańczy posłałam kanwę dalej i słuch o niej zaginął. Nie tylko nie wróciła, ale też nie przysłano mi żadnej z kolejnych kanw… Tak więc moja praca poszła na marne, ale cieszę się, że był to tylko 1 hafcik, a nie cała kompletna kanwa…
    Joanna Trąbała – zawsze możesz do nas dołączyć. Zapraszam albo na bloga SAL Cytrusowo-Warzywny albo na grupę facebookową o tej samej nazwie.
    Weronika Mieczkowska – możliwe że jest błąd, ale tak jest w oryginalnym wzorze. Przypuszczam, że chodzi konkretnie o nazwę warzywa a nie o ilość. Rozumiem twoją koleżankę, bo czasem to też chętnie rzuciłabym pracę byle dziecko nie łapało co chwila chorób. No ale niestety tak się nie da….
    Hanulek – dziękuję, postaram się nie przegapić następnego terminu 😉
    Dziękuję wszystkim za wszystkie wasze komentarze. Jest mi niezmiernie miło, że zaglądacie i komentujecie. I że podobają Wam się moje prace, które czasem niestety nie są idealne, albo nie wychodzą tak, jakbym sobie tego życzyła.
    Pozdrawiam serdecznie

  • Zabawa Wyzwaniowa – Luty

    W grudniu zapisałam się na Całoroczna Zabawę Wyzwaniową organizowana przez autorkę bloga Niteczki Hanulka. Pierwszym wyzwaniem był temat miłości czyli „Kocham Cię Kochanie Moje”

    Niestety, perturbacje chorobowe sprawiły, że nie wyrobiłam się w terminie. Byłam nawet święcie przekonana, że zabawa trwa do 15 lutego… Nie mogę więc zgłosić mojej pracy do Wyzwania, ponieważ linkowanie postów skończyło się 10 lutego, a dziś jest już 14.
    Nie wiem nawet, czy jeszcze będę mogła brać udział w dalszej zabawie…
    Mimo wszystko pokażę wam co zrobiłam w ramach wyzwania.
    Na początku powstał hafcik – serce z inicjałami:

    Inicjały to pierwsze litery naszych imion. Bez żadnej daty, bo rocznicę ślubu mamy dopiero we wrześniu, a serduszko miało być prezentem na Walentynki.
    Nie chciałam robić z tego haftu kolejnego obrazka i dlatego postanowiłam uszyć poszewkę na jasiek do naszej sypialni. Jako że krawcowa ze mnie raczej marna, męczyłam się z tą poszewką kilka dni – wszystko oczywiście w tajemnicy przed mężem.
    Tak oto po wielu próbach powstała poszewka na jasiek:

    Idealna nie jest, ważne że mężowi baaaardzo się podoba 😉
    Pozdrawiam serdecznie

  • Pomarańcze i Por…

    miesiącu lutym w SAL-u Cytrusowo-Warzywnym do wyhaftowania była druga połowa pomarańczek oraz por. 
    I oto efekty:
    1. Cytrusy, czyli Pomarańcze:

    Haftowałam je po raz drugi, wg mnie wyszły zdecydowanie lepiej, ale… nie chciałabym haftować ich po raz trzeci. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości
    2. Warzywa czyli Por:

    I cała SAL-owa kanwa:

    Wydaje mi się, że kolory jasnej części pora za bardzo zlewają się ze sobą i z tłem, no ale widać tak musi być. Przyznam się, że kompletnie zignorowałam fakt, ze gdzieś tam są kratki dzielone na dwa kolory, a już kontury to kompletnie moja inwencja twórcza. Szczególnie w zielonej części pora….
    Obie kanwy powędrowały do koszyczka, a na tamborku kolejny SAL…

    Dziękuję za Wasze komentarze.
    Faktycznie kwiatuszek to prymulka, na co niestety nie wpadłam. Miarka z Królewną Śnieżką idzie szybko, bo miałam dosyć dużo wolnego czasu.
    Choroby chyba w końcu odpuściły. Ja wróciłam do pracy, Olivia do przedszkola. Mąż też zaczął pracować, ale jego czeka zabieg… czyszczenia zatok nosowych – nic przyjemnego….

    Pozdrawiam serdecznie

  • Kwiatowy kalendarz – Luty

    Postanowiłam na kilka dni odłożyć haftowanie Królewny Śnieżki. Nie dlatego, że mi się znudziła, nie. Po prostu wczoraj skończyłam haftować pierwszą część wzoru. Pozostawiłam hafcik w takim stanie:

    Dopiero teraz widać pięknie układającą się suknię. Teraz do zrobienia została górna część sukienki, gorsecik i twarz Śnieżki. Ale na razie przerwa.
    Dziś postanowiłam wrócić do rozpoczętego kwiatka z Kwiatowego kalendarza. Jako, że miałam wolny dzień w pracy to udało mi się hafcik dokończyć i tak oto lutowe kwiatuszki w całej krasie:

    Pytanie mam takie – co to za kwiat? Żonkil? Krokus?
    Jako że haftując styczniowy kwiatuszek nie trzymałam się ściśle legendy kolorystycznej to teraz też sama dobrałam brakujące muliny. Wyszło odrobinę blado, ale tylko na zdjęciu. Na żywo wygląda to lepiej.
    oczywiście tradycyjnie się pomyliłam i musiałam improwizować, bo na prucie było już niestety za późno. Ale wydaje mi się, że wybrnęłam z opresji 😉
    Teraz na tamborku druga połowa SAL-owych pomarańczy. Może uda mi się je do niedzieli skończyć.
    Jutro będzie mniej czasu na hafciki. O 11.00 mąż ma wizytę u laryngologa, a że ma spore problemy z zatokami i gardłem to chyba szybko z gabinetu nie wyjdziemy.
    Oprócz tego będę nalegać, by rodzinny osłuchał moją najmłodszą latorośl, bo w środę w przedszkolu zaczęła gorączkować i strasznie kaszleć… Może to tylko kolejna infekcja, ale to nie może być tak, żeby 2,5 letnie dziecko w ciągu półtora miesiąca było 3 razy chore… Może dostaniemy antybiotyk, a może coś na uodpornienie… Zobaczymy

    Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. Bardzo motywują mnie do dalszej pracy.
    Pozdrawiam Was serdecznie.