Na początek chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia na ten całkiem Nowy Rok, który zaczął się kilka dni temu. Żeby spełniły się wszystkie Wasze marzenia, żeby udało się zrealizować wszystkie Wasze plany, żeby dopisało Wam zdrowie i żeby nie opuszczało Was szczęście.
Wybaczcie ze tak z poślizgiem te życzenia, ale ostatnio u mnie tak już jest, dużo się dzieje i brak czasu na wszystko. Niby nie pracuję, ale ciągle jestem zajęta i często zapominam że miałam jeszcze coś zrobić… Generalnie wychodzi na to, że za dużo sobie wzięłam na głowę, a to dopiero początek.
Dużo się wydarzyło w tym starym roku, trzeba go zamknąć i zapomnieć co złe, żeby spokojnie z nadzieją wkroczyć w Nowy Rok.
Rączki mam już naprawione – 15 października byłam na drugiej operacji:

Po kilku dniach zdjęto mi opatrunki, a po kilku następnych szwy. Zaczęły się problemy, bo machinalnie wszystko chwytałam lewą ręką… Prawa ręka bolała czasami, lewa goiła się zbyt wolno jak na mój gust.
Na domiar złego zepsuł nam się samochód… Tu ręka niesprawna, tu brak samochodu, tu ferie jesienne najmłodszej latorośli, a jeszcze trzeba było odebrać paszport i to z Den Haag…
Na szczęście najstarsza córka przyjechała z Arnhem pożyczonym od kumpla autem i tym sposobem spędziłyśmy jeden dzień na plaży Scheveningen w Den Haag, odebrałam paszport i zrobiłam zakupy:

Pogoda nam dopisała, więc trzeba było korzystać, szczególnie że już mi to siedzenie w domu bokiem wychodziło…
W połowie listopada, gdy moja lewa ręka dochodziła do stanu używalności mąż poszedł na podobny zabieg, tyle ze nie cieśni nadgarstka, bo te ma już zoperowane dawno, a paliczków. To się nazywa fachowo „palec strzelający/zatrzaskujący” a zabieg wygląda ponownie, tyle ze nacięcie jest na powierzchni dłoni. Możecie sobie poczytać TUTAJ.
Potem trzeba było zająć się zwierzakami. Najpierw najstarszy – Bruno zaczął tracić sierść. Dostał leki i powoli zaczął dochodzić do siebie, ale potrzebny jest zabieg chirurgiczny usunięcia dwóch górnych, tylnych zębów. Do tego wyszły mu szmery na sercu, więc czeka nas jeszcze echo serca.

Pierwszy raz w życiu karmiłam kota łyżeczką, ale jak mus to mus…
Dwa młodsze – Taki i Dorito musiały zostać poddane kastracji. Na szczęście kastracja przebiegła szybko i sprawnie. Jednak przed zabiegiem Dorito nie dał sobie pobrać krwi, wobec czego najpierw podano mu narkozę a dopiero potem zbadano krew. Wyniki wyszły podwyższone więc teraz ponownie trzeba zrobić mu badanie krwi…

Dopóki rozrabiają jak pijane zające to raczej nie mam się czym martwić, ale badania zrobić musimy.
Na koniec zauważyłam ze pies nie podgryza już swojego ulubionego smaczka. Tzn. gryzie go, ale na raty, przez kilka dni. Pewnie też ma problemy z uzębieniem, ale to już raczej z powodu wieku…

Z taką „fajką” w pysku potrafi chodzić przez cały dzień…
Święta spędziliśmy w domu, ale zaraz po nich pojechaliśmy na tydzień do Polski. Generalnie jechaliśmy na 80 urodziny mojej teściowej, ale spędziliśmy kilka dni razem – ja, mąż i trójka dzieci. Ale o tym opowiem w następnym poście.
Kochani dziękuję za wasze odwiedziny. Mam nadzieję że w nowym roku przybędzie troszkę osób odwiedzających oraz komentujących.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich bez wyjątku!
Iskierko, życzę Ci dobrego 2025 roku, przede wszystkim zdrowia dla wszystkich, ale też spokoju i czasu na relaks (robótki!). Eda z Szafirowego Zakątka
PolubieniePolubienie
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, przede wszystkim zdrowia i końca kłopotów.
PolubieniePolubienie