Zielone wzgórza nad Soliną…

Wakacji czas, czas odpoczynku dla nas wszystkich a szczególnie dla moich rąk. Niestety najpierw trzeba bylo dotrzeć do Polski, a to wiązało się z wielogodzinną jazdą samochodem. Na szczęście mieliśmy wykupiony nocleg w połowie drogi i mogłam spokojnie odpocząć od jazdy, zrelaksować się, przespać.

Nocleg wykupiliśmy poprzez AirBnB u niemieckich gospodarzy w miejscowości Bad Berka i z czystym sumieniem mogę ich polecić każdemu. Tak serdecznych ludzi dawno nie spotkałam i to pomimo barier językowych. Mój angielski kulał, niemiecki też, za to moja 12 letnia córcia doskonale porozumiała się z gospodynią po angielsku. Jeśli dodać do tego czyściutki apartament w którym mogliśmy się posilić, wykąpać i wygodnie przespać to nic więcej nie bylo mi do szczęścia potrzebne.

W Polsce mieliśmy spędzić prawie 3 tygodnie, z czego pierwszy tydzień minął nam na odwiedzaniu rodziny. Później tydzień mieliśmy spędzić w górach i znowu kilka dni u rodziny. Ostatnie dni wolnego miały być tylko dla nas, juz w naszym domku w NL.

Wakacje mieliśmy zarezerwowane bardzo ryzykownie, bo po pierwsze nad Soliną czyli w okolicach potencjalnie niebezpiecznych biorąc pod uwagę bliskość Ukrainy, a po drugie… zaprosiliśmy za wakacje moją mamę i mamę mojego męża i trochę się tego obawiałam….

A po trzecie jakby tego było mało to znów sprawdziło się przysłowie z poprzedniego posta…

W piątek tuż przed wyjazdem nad Solinę zapragnęłam odwiedzić groby bliskich. Mieliśmy do przejechania raptem 10km, ale nie ujechaliśmy ani połowy drogi gdy moje auto odmówiło współpracy. Silnik zgasł i koniec. Niejako siłą rozpędu dotoczyłam sie na pobliski parking i na tym sie skończyło.  Po kilku próbach uruchomienia pojazdu doszliśmy do wniosku ze nie ma na co czekać, trzeba dzwonić po pomoc drogową. Oczywiście do Holandii. I w tym momencie wpadliśmy po uszy w spiralę nerwów i stresu, że o kosztach nie wspomnę.

W skrócie wygląda to tak – ja dzwonie do ANWB (holenderska pomoc drogowa), oni dzwonią do swojego przedstawiciela w PL, ten wysyła po mnie pomoc drogową która holuje mnie do najbliższego warsztatu, tam sprawdzają co jest zepsute i naprawiają albo i nie. Ja dostaję samochód zastępczy na wyjazd na wakacje (czyli na tydzień), potem odbieram swój już naprawiony (płacę za naprawę z własnej kieszeni oczywiście) i szczęśliwa wracam nim do domu, czyli do NL.

Proste, prawda? Tyle, że przez czyjś idiotyczny błąd wcale to nie okazało sie takie proste. Oszczędzę Wam szczegółów bo opis tego wszystkiego to byłby elaborat na 6 stron formatu A4. W skrócie więc powiem, że po długich pertraktacjach pomiędzy nami, ANWB oraz wypożyczalnią samochodów na Katowickich Pyrzowicach, po godzinach oczekiwania tamże, po milionach wygadanych minut z infoliną ANWB i po zmarnowaniu całej soboty dostałam wreszcie zgodę na wypożyczenie samochodu na własną rękę, co niestety wiązało się z tym, że z własnej kieszeni musiałam zapłacić kaucję, która wyniosła mnie prawie 500€. Na szczęście ANWB zobowiązało się zwrócić kaucję jak tylko wrócimy do NL. I tak mieliśmy szczęście (ANWB też), że zatrzymaliśmy się u rodziny (czyli mojej mamy), bo inaczej koszty byłyby zdecydowanie wyższe (hotel) zarówno dla mnie wtedy jak i dla ANWB, bo musieliby mi to zwrócić po powrocie do NL.

W niedzielę rano więc szybkie przepakowywanie, bo w podróż jechało 5 osób a bagażnik samochodu przewidywał 3 małe walizki…

Ostatecznie jakoś się spakowaliśmy o pojechaliśmy. Droga dla mnie była bardzo ciężka z kilku powodów. Po pierwsze i najważniejsze – nie moje auto. Po drugie dostałam Toyota automat i hybryda – w życiu czymś takim nie jeździłam i musiałam dopiero się do tego auta przyzwyczaić. Po trzecie bolały mnie ręce… Koniec końców dotarliśmy wreszcie na nasze upragnione wakacje. W okolice, w których żadne z nas jeszcze nigdy nie było. W Bieszczady. Nad Solinę. Do Domków nad Rozlewiskiem w miejscowości Wołkowyja…

1.

Miejscowość historyczna, pierwsze zapiski pochodzą z XV wieku, przetrwała najazd Tatarów i okupację hitlerowską oraz napady band UPA, by ostatecznie zostać w części zalana przez wody powstałego Zalewu Solińskiego. Ale to sobie możecie sami wygooglać więc nie będę was tu zanudzać historią.

Domek mieliśmy ładny, ale odrobinkę za mały jak na 5 osób. Tydzień jednak to niewiele więc jakoś przeżyliśmy. Dwie starsze panie mieszkały w jednym pokoju, każda miała swoje łóżko więc ciasno im nie było. Gorzej z nami bo my z mężem musieliśmy dzielić pokój z naszą nastoletnią córką i niestety było mało intymnie 😉

Ale w końcu nie przyjechaliśmy tam by było intymnie. Mieliśmy zwiedzać, bo w tej części Polski jeszcze żadne z nas nigdy nie było.

Dlatego od razu w poniedziałek wybraliśmy się nad sławną solińską zaporę. Od dwóch lat nad zaporą kursuje kolejka linowa, której wagoniki wwożą pasażerów od stacji Plasza aż na górę Jawor:

2.

Na górze wieża widokowa, z której widok zapiera dech w piersiach:

4.

Na wieży oczywiście kawiarnia z pyszną kawą, smakowitym ciastem i lodami. Oprócz tego na górze Jawor można też coś zjeść w Bistro Czadowe Gary, a młodsze dzieci mogą spędzić dzień w Parku Rozrywki. 

My jednak zjechaliśmy kolejką w dół wciąż podziwiając takie widoki:

3.

Potem był spacer po samej zaporze tam i z powrotem. Niestety spacer zaliczyłyśmy tylko we trojkę – moja mama, ja i moja córka. Teściowa „wysiadła” i to dosłownie… Ona ogólnie mało chodzi, mało się rusza i teraz ta wyprawa niemal ją wykończyła. Odmówiła spaceru i mój mąż został z nią.

Po spacerze wzdłuż zapory pojechaliśmy poszukać jakiejś fajnej restauracji. W wyniku mojego błędu (bo nawigacja przecież się nie myli 😉 ) znaleźliśmy się po drugiej stronie Zalewu Solińskiego, na zaporze Myczkowce:

7.

Ta mała biała plama wśród zieleni na górze za mną to wieża widokowa na której 3h wcześniej piliśmy kawę…

Zapora Myczkowska jest dużo mniejsza od tej głównej zapory co nie znaczy ze nie jest mniej malownicza czy mniej ważna. Według mnie warto ją zobaczyć. I z pewnością po spacerze warto zejść drogą wzdłuż rzeki i przydrożnych straganów i fastfoodów aż do Restauracji Myczkowianka. I teraz uwaga – będzie lokowanie produktu:

5.

Placki ziemniaczane z sosem grzybowym… Niebo w gębie. Placki były 3, rozpływały się w ustach… Pyszne i syte. Polecam. Porcja jak dla mnie zdecydowanie za duża, a uwierzcie że były większe. Zdjęcia niestety nie mam, ale mąż zamówił Placek Szefa i miał problem z jego zjedzeniem…

Okej, koniec reklamy 😉 Z pełnymi brzuszkami wyruszyliśmy w drogę powrotną do domku. Zanim jednak tam dotarliśmy postanowiłam zajechać na stację kolejową Uherce Mineralne, na drezyny.

Drezyny były już nieczynne, ale my i tak nie zamierzaliśmy z nich korzystać. Drezyny podczas swej przejażdżki mają do pokonania co najmniej 7 km , a my z naszą kondycją i tak nie bylibyśmy w stanie na nich jechać więc przynajmniej zrobiliśmy sobie fajne zdjęcia:

9.

Po powrocie do domku teściowa była już tak zmęczona, ze poszła się wykąpać i położyć. A nasza 4 poszła jeszcze na wieczorny spacer nad „rozlewisko”. I tu musze przyznać ze niestety z powodu nieznajomości tego regionu troszeczkę się rozczarowaliśmy bo owo „rozlewisko” okazało się nieciekawym kawałkiem wody, bez plaży, z rozjechanym i mulistym brzegiem. No cóż, musieliśmy poszukać innego miejsca do kąpieli.

Następnego dnia wróciliśmy nad Zaporę by skorzystać z rejsów po Solinie. Ale o tym opowiem Wam juz w następnym poście. Obiecuję ze będzie to wcześniej niż za tydzień 😉

Pozdrawiam serdecznie

2 uwagi do wpisu “Zielone wzgórza nad Soliną…

  1. elakochan's awatar elakochan

    „nad Soliną czyli w okolicach potencjalnie niebezpiecznych biorąc pod uwagę bliskość Ukrainy” no na litość boską, jakich niebezpiecznych ???? A tak w ogóle, to mogłyśmy się spotkać. Miałabym wreszcie powód, żeby się wybrać nad Solinę, bo chociaż mam blisko (150 km), to jeszcze nigdy tam nie byłam.

    Polubienie

    1. Kochana, wiesz jak to jest. Wojna dziś jest daleko, ale kto wie co będzie jutro czy pojutrze. Może trochę źle to ujęłam w słowa, ale jak się mieszka 1500 km od granicy z krajem który został objęty działaniami wojennymi to zawsze jakaś obawa siedzi z tyłu głowy. Co do spotkania – ja też ubolewam ze tak wyszło. Jak widzisz z blogiem ciągle jestem do tyłu… Pozdrawiam

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do iskierka71 Anuluj pisanie odpowiedzi