Grudniowa kreatywność

Grudzień to taki miesiąc, kiedy wszyscy szykują się do świąt goniąc za prezentami i ozdobami świątecznymi. Oczywiście wygrywają ci, którzy ozdób mają „cały wór” albo robią je na okrągło przez cały rok. Podobnie jak kartki świąteczne. Ja nie robię ozdób na choinkę, bo nie chcę się angażować w zabawy skoro wiem, że nie mam na nie czasu. Kartek też nie robię. Z tego samego powodu.

Są jednak rzeczy, które trzeba zrobić samodzielnie. Albo pomóc w ich powstaniu, jak np prezenty mikołajkowe…

Nie wiem czy już kiedyś tu na blogu pisałam, że w Niderlandach ważniejsze są prezenty z okazji św. Mikołaja, niż te z okazji Bożego Narodzenia. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może swoistą legendą Św. Mikołaja całkiem różną od naszej polskiej, że nie wiem. Fakt jest taki, że to właśnie 5 grudnia w NL wypada „pakjesavond” czyli wieczór wręczania prezentów, czasem dość sporych i drogich. Takie wieczory organizują rodzice dla swoich małych dzieci zapraszając Mikołajów do swojego domu, takie wieczory organizują niemal wszystkie zakłady pracy dla najmłodszych dzieci swoich pracowników. Również każdy pracownik dostaje z tej okazji podarunek, w zależności od zakładu pracy.

W szkołach podstawowych zawsze 5 grudnia jest chaos z powodu bałaganu zrobionego przez pomocników Mikołaja zwanych Czarny Piotruś (Zwarte Piet). Tych pomocników zawsze jest kliku i każdy z nich spełnia inną funkcję.

Młodsze roczniki otrzymują drobne prezenty robione przez nauczycieli i rodziców, natomiast od dzieci od 8 roku życia robią prezenty sobie nawzajem. Najpierw każdy musi napisać na karteczce co lubi a czego nie i co chciałby otrzymać. Potem następuje losowanie i każde dziecko robi prezent właśnie tej osobie, którą wylosowało. Z zasady są to prezenty w okolicach 5€. Zasada jest jedna – im bardziej kreatywnie będzie zapakowane tym lepiej.

I tak na przykład raz moja najstarsza córka (dziś już 27 letnia) wróciła do domu z pudłem imitującym telewizor na ekranie którego „wyświetlany” był film Hanna Montana, bo w tym właśnie czasie była ona wielką fanką tego serialu. A syn (dziś już 24 letni) wrócił do domu z kartonowymi piłkarzykami. Niestety nie mam zdjęć, więc musicie mi uwierzyć na słowo. Oczywiście te kartony to było tylko „opakowanie” dla innego prezentu, zazwyczaj jakiegoś drobiazgu.

Mam za to zdjęcia tego, co pomagałam robić najmłodszej latorośli. I tak jednego roku dla miłośniczki Harrego Pottera „wyprodukowałyśmy” książkę:

20211202_16394520211202_164005

„Harry Potter i Więzień Azkabanu”. Trochę gruba nam ta książka wyszła, ale to z tej przyczyny, ze trzeba było w nią „wpakować” prezent. Prezentem były jakieś słodycze i „słoiczek” ze świąteczną dekoracją i oświetleniem w środku (zdjęcia brak). Z tego powodu książka została opasana gumką, żeby się nie otwarła przy wyjmowaniu z papieru. Bo oczywiście musiał być jeszcze papier z mikołajkowymi motywami…

Co dostała wtedy moja córka niestety nie pamiętam.

Pamiętam, że rok później pakowałyśmy prezent jak czekoladę. Dziewczynka którą wylosowała moja córka chciała dostać czekoladową literkę. Koniecznie z gorzkiej czekolady. Kupiłam więc taką czekoladę, coś jak ta na zdjęciu poniżej, a potem robiłyśmy identyczne opakowanie, tyle ze dużo większe:

3.

Niestety nie umiem znaleźć zdjęć z tego szkolnego Mikołaja. Mam tylko jedno – mojej córki i jej prezentu. Oto miłośniczka Minecraft we własnej osobie:

4.

Ostatnio moja córka wylosowała chłopca, miłośnika gier komputerowych. W prezencie chciał jakąś tam piłeczkę, jakieś słodycze. Ale trzeba bylo pomyśleć jak to zapakować. Przypomniał mi się ten „telewizor” który lata temu dostała starsza córka. Trochę zastanowienia i voilà – mamy laptop:

5.

Nawet myszka jest, wprawdzie „starego” typu, jeszcze z kablem, ale jest 😉

Jest i klawiatura i „gra” na „ekranie”:

6.

„Klawiatura” była do podniesienia a pod nią chował się prezent.

Moja córka tym razem dostała ogromną „czekoladę” Milka:

4

Ta kartka którą córka trzyma w ręku to taki swoisty wierszyk – życzenia od Mikołaja, czyli osoby która prezent robiła. I nie może to być „zerżnięte” z Internetu czy książki, cały dowcip polega na tym, żeby wymyśleć coś samemu. Jednym słowem trzeba być mega kreatywnym.

A tak wyglada klasa w tym dniu:

8.

Jest i Nintendo, jest krowa, piłka i co tam kto wymyślił.

Ale to nie koniec mojej kreatywności, bo oprócz wymyślania i pomocy z prezentem do szkoły trzeba było zrobić stroik świąteczny. W tym roku (czytaj w grudniu 2023) dziewczyny z mojego działu zaproponowały warsztaty stroików świątecznych. I tak któregoś wieczora wylądowałyśmy w piątkę w kwiaciarni która te warsztaty organizowała. 

Zabawy było co niemiara a efekt całkiem zadowalający. Tu już u mnie na stole:

10.

Jeśli chodzi o kreatywność innych, to chciałam wam jeszcze pokazać jedno zdjęcie. Gdzieś w połowie grudnia byliśmy na kiermaszu świątecznym. Bardziej pooglądać niż kupić, bo ceny kosmiczne.

Ale nie mogliśmy sobie odmówić kawy z takiego ekspresu:

11.

Kawa z lokomotywy napędzanej węglem kamiennym – ewenement jedyny w swoim rodzaju 😉

Na koniec pochwalę się jeszcze kwiatami, które w prezencie urodzinowym dostałam od mojej najmłodszej latorośli:

12.

Kwiatki zrobione własnoręcznie przez nią, do dziś stoją i cieszą oko. 

A moje urodziny spędziliśmy w zoo Amersfoort w wieczornej,  świątecznej scenerii:

13.

I takie to były nasze grudniowe przygody.

Ja wiem, że relacja trochę przydługa i na dodatek nie o haftach czy drutach, ale w końcu też o kreatywności i mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających. Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawicie jakiś komentarz.

2 uwagi do wpisu “Grudniowa kreatywność

    1. Z jednej strony masz rację, bo młodszym dzieciom trzeba jednak troszkę pomóc, bo trzeba i wymyśleć i pomóc w realizacji. Jednak dzieci w NL są kreatywne same w sobie, bo kreatywności uczone są w szkole. Będę jeszcze o tym pisać na blogu. Pozdrawiam

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do iskierka71 Anuluj pisanie odpowiedzi