Hafciarka (prawie) zawodowa

Witam Was moi kochani po prawie rocznej i zdecydowanie za długiej przerwie w prowadzeniu bloga.

Do napisania tego postu zabieram się od dobrych kilku miesięcy, ale zawsze coś mi w tym przeszkadzało, a głównymi „przeszkadzaczami” był chroniczny brak czasu i podobne jemu zmęczenie. A potem dołączyły jeszcze inne rzeczy, ale muszę Wam wyjaśnić po kolei, bo inaczej zrobi się chaos.

Na początek może wyjaśnię, skąd taki tytuł na post.

Otóż gdy pisałam dwa poprzednie posty – ten o wakacjach i ten o Harrym Potterze nie przyznałam się wam, że zmieniłam pracę. Właściwie to pisząc już TEN post wiedziałam, że będę zmieniać pracę. Nie chciałam jednak nic pisać póki nie zacznę pracować, a swoją pracę zaczęłam równo 1 września 2023 roku. No i oczywiście nie wiedziałam jeszcze dokładnie co i jak w tej pracy i na jak długo tam pozostanę. Dziś po 10 miesiącach pracy mogę – i muszę – Wam opowiedzieć coś więcej.

Dlaczego zmieniłam pracę? Jak już wspomniałam w którymś z poprzednich postów w swojej ówczesnej pracy czułam wypalenie. Jedna z pań zmarła, drugiej rodzinie mimo najszczerszych chęci nie umiałam pomóc na tyle, na ile oni potrzebowali, a potrzebowali opieki 24h na dobę. Zniechęciło mnie to i zaczęłam szukac innej pracy.

I tak od 1 września zaczęłam pracę w firmie zajmującej się „produkcją” szeroko rozumianych ubrań roboczych. Produkcją w cudzysłowie, bo jako tako firma nie zajmuje się szyciem ubrań a ich personalizacją dla konkretnego klienta. Krótko mówiąc umieszczamy logo firmowe na ubraniach dla konkretnego klienta. Czyli dla Policji, Straży Pożarnej, dla Poczty, towarzystw ubezpieczeniowych, banków i innych firm. Logo dajemy niemal na wszystkim – t-shirty, bluzy, koszule, sweterki, kurtki, polary, spodnie, spódnice, czapki, ręczniki. Logo może być drukowane lub haftowane, w zależności od konkretnej sztuki odzieży oraz preferencji klienta. Drukowane logo z czasem może się zetrzeć, haftowane jest trwalsze i z reguły ładniejsze

Ja w swoim CV pochwaliłam się nie tylko faktem, że kilka lat temu przez 4 miesiące pracowałam w firmie drukującej logo na koszulki sportowe, ale także tym, że haftuję krzyżykami. I tak trafiłam do działu tej firmy zwanego Hafciarnią.

I stąd tytuł postu – zostałam prawie zawodową hafciarką. Haft oczywiście maszynowy.

Moje miejsce pracy, a raczej jego część:

11.

To co widać na tym zdjęciu to część naszej pracowni z 4 maszynami hafciarskimi firmy Barudan.

Ktoś powie – zaraz, ale haft maszynowy to prosta sprawa jest, to nie ma nic wspólnego ze sztuką, z satysfakcją z ukończonego dzieła. I tak, i nie. Tak – bo haft maszynowy to niemal produkcja przemysłowa.  Niemal „samo się” haftuje.

Nie, bo to nie do końca jest takie proste, a nawet powiem ze potrafi być bardzo skomplikowane. I nie mam na myśli tu samego programowania maszyny.

Po 1 trzeba wiedzieć w którym miejscu to logo musi zostać wyhaftowane. Trzeba więc odmierzyć, narysować, przyciąć flizelinę, przyłożyć tamborek, docisnąć na sztywno:

Kolaz

Po 2 trzeba zrobić to tak, żeby haft był zawsze w tym samym miejscu, ze by np. dwa t-shirty nie różniły się od siebie miejscem, w którym to logo zostało wyhaftowane. Oczywiście nigdy nie da się tego zrobić co do milimetra, bo to prawie niemożliwe. Ale trzeba uważać, żeby nie było zbyt dużych rozbieżności.

Po 3 trzeba dobrać odpowiednią flizelinę – inną do t-shirtów, inną do koszul, a jeszcze inną do bluz czy kurtek.

Po 4 w końcu trzeba mieć jednak odrobinę siły, bo materiał musi być na tamborku bardzo sztywny.  Na tamborku, bo te niebieskie obręcze widoczne na zdjęciach to swojego rodzaju tamborki. Materiał musi być sztywny, flizelina pod spodem również, w przeciwnym razie albo haft będzie wyglądał nieestetycznie albo będą problemy przy haftowaniu – maszyna wciągnie materiał w bębenek i może zrobić się dziura.

Po 5 musimy wiedzieć jak się obsługuję taką maszynę. Maszyna jest wstępnie zaprogramowana, to znaczy ze ma wgrany dany wzór, ilość potrzebnych kolorów i kolejność haftowania każdego elementu. My musimy wprowadzić do programy jaki kolor na której igle jest a igieł mamy 15. W tym dwie igły zarezerwowane dla kolorów czarnego i białego i dwie igły specjalne – bardzo cienkie, do super cienkich nici i specjalnego haftu.

Potem programujemy wielkość tamborka. Standardowe tamborki są okrągłe i mają średnicę 12, 15 i 18 cm a do dużych haftów są kwadratowe o wymiarach 30×30

Jak juz wszystko mamy, wystarczy włożyć tamborek z naciągniętym materiałem do maszyny, sprawdzić czy pole haftu się zgadza, czyli czy haft nie wychodzi za obszar tamborka i możemy włączyć START:

Kolaz2

Tak więc haft maszynowy jest i łatwy i skomplikowany. Jeśli ktoś ma w domu maszynę hafciarską i jej używa, to może powiedzieć ze to pestka. Dla laika takiego jakim byłam ja – to było bardzo skomplikowane.

Oczywiście jak i w hafcie ręcznym tak i w maszynowym pomyłki się zdarzają i to nawet najlepszym. Każda pomyłka to najpierw próba prucia i ponownego haftowania. Niestety w większości przypadków trzeba wziąć do haftowania nową sztukę ubrania. 

Zbliżenie na pracującą maszynę:

2.

Przyznam, że czasem ciężko jest spruć haft maszynowy tak, żeby nie było widać śladu. Czasem jest to kompletnie niemożliwe, a czasem wystarczy spruć, wziąć nową flizelinę i wyhaftować ponownie w tym samym miejscu.

Im większy haft tym dłużej zajmuje jego haftowanie. W sumie jest to od kilku do nawet 30 minut. Porównywalnie ja swojego kolosa haftuję już ponad 5 lat, ale mniejsze hafciki, takie na szybko mogą powstać w ciągu tygodnia, a nawet w ciągu doby. Same wiecie jak to jest.

Na koniec tego wywodu pokażę wam maszynę, na której bardzo często pracuję:

10.

Jak widać na załączonym obrazku jest to maszyna czterogłowicowa, co oznacza, że równocześnie można haftować 4 sztuki odzieży. Jednym słowem „kombajn” 😉

Jak to zwykle bywa zmiana pracy spowodowała reorganizację całego naszego życia.  Niby pracowałam „tylko” 4 dni w tygodniu, ale to wystarczyło, żebym wracała do domu wykończona. Dzień pracy mi sie wydłużył i nijak nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Wcześniej kończyłam o 14.00, odbierałam córkę ze szkoły i o 14.30 bylam juz w domu. Teraz pracowałam do 15.15, a w domu bylam średnio o 16.00.

Ja wiem, ze ludzie pracują dłużej, ale jak ktoś przez ostatnie 8 lat pracował do 12.00 lub 14.00 to naprawdę ciężko mu sie przestawić…

Do tego cały dzień na nogach. I jeszcze dziecko w szkole, dziecko na koniach, dom, zakupy. Że o pilnowaniu zdrowia swojego i męża już nie wspomnę. Musiałam wszystko tak przeorganizować i przemyśleć żeby nic ze sobą nie kolidowało. Nauczyłam się życia z kalendarzem w ręku. Ale po 4 miesiącach padałam na nos.

Na szczęście mam wsparcie rodziny. Córka nauczyła się wracać do domu autobusem, mąż często wraca z pracy wcześniej niż ja i zaczyna przygotowywanie obiadu. Zakupy robimy wspólnie w soboty, a syn z córką ogarniają odkurzanie połowy domu.

Generalnie w tygodniu nie mam już ani czasu ani ochoty na hafty, a i w weekendy czasem gdzieś wyjeżdżamy. Hafty i druty zeszły na dalszy plan.

Coś tam jednak przez te miesiące przybyło, ale to juz temat na następnego posta.

Obiecuję, że nie będziecie na niego czekać kolejny rok.

Kochani moi, nie bylo mnie przez ten prawie rok, na waszych blogach i nie mogę obiecać ze to nadrobię. Spróbuję Was wszystkich odwiedzić, ale do tego tez trzeba czasu. 

Pozdrawiam serdecznie

5 uwag do wpisu “Hafciarka (prawie) zawodowa

  1. elakochan's awatar elakochan

    Zastanawiałam się nieraz, dlaczego tak zamilkłaś.Gratuluję nowej pracy, trochę te maszyny wyglądają kosmicznie, ale myślę, że do ogarnięcia.

    Polubienie

  2. Małgorzata Zoltek's awatar Małgorzata Zoltek

    Bardzo ciekawa praca. Zawsze byłam ciekawa jak robione są te wszystkie hafty z nazwą szkoły na szkolnych ubraniach dzieci. Czekam na kolejnego posta. Pozdrawiam.

    Polubienie

  3. Ania D's awatar Ania D

    Cieszę się, że znalazłaś nowe miejsce dla siebie. Początki zawsze są trudne, ale jeśli miejsce okaże się przyjazne, warto przeplanować życie . Życzę powodzenia.
    Czytałam 2 razy i nie ogarnęłam działania kombajnu 😀 Podziwiam

    Polubienie

    1. Aniu, dziękuję za mile słowa. Ten „kombajn” to oczywiście mój wymysł. Mówiąc krótko – maszyna taka pojedyncza haftuje 1 sztukę odzieży, np podkoszulka. Do „kombajnu” trzeba wziąć 4 te same podkoszulki, naciągnąć na 4 tamborki o tej samej średnicy, przygotować 4 te same zestawy kolorystyczne i otrzymujemy 4 hafty równocześnie. To sie sprawdza, gdy jest duże zamówienie i klient sobie życzy więcej niż 4 sztuki tej samej odzieży. Np szpital czy policja – zamówienie dla 4 nowych osób. Mam nadzieję, ze teraz rozumiesz. Pozdrawiam

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do elakochan Anuluj pisanie odpowiedzi