Okienny parapet…

a na parapecie kawa, książka i wazon z kwiatami…
Coś Wam to przypomina?
BINGO – Widok z okna!
Dobrnęłam do końca szerokości obrazu. Powstał tym samym cały okienny parapet, czyli skończyły się szarości.
Jeszcze 4 takie „paski” i obraz będzie skończony. Czyli na jakieś parę lat…
Koronawirus ma to do siebie, ze wszyscy siedzieliśmy w domach. No dobra, nie wszyscy.
Niektórzy jednak pracowali. Teraz powoli wszystko wraca do jako takiej normalności i czasu na hafty będzie coraz mniej.
Ja pracuję cały czas, choć tylko na pół etatu. Moja córka dziś poszła pierwszy raz do szkoły. I choć na razie będzie do tej szkoły chodzić w kratkę, czyli co drugi dzień to dla mnie wiąże się to z wożeniem jej tam i z powrotem. A za tydzień podobno otwierają basen i będzie można kontynuować lekcje pływania…
Czy tak będzie faktycznie – nie wiem.
Wiem jednak, że nasze wakacje w Polsce stoją pod WIELKIM znakiem zapytania. Bo choć zaplanowane są dopiero na sierpień to jak słucham wiadomości to włos mi się jeży na głowie. I nie mam na myśli wyłącznie tych informacji podawanych przez polską telewizję, ale także te w holenderskiej TV…
A miałam się w kwietniu „przestawić” z tamborka na krosno…
Krosno już jest. Kupione w Gepetto, zmodyfikowane na zamówienie wg projektu Ewy Jezierskiej. 
Miała je przywieźć moja mama na Wielkanoc. Nie wyszło. Teraz czekan na wyjazd do Polski żeby je sobie przywieźć. I też chyba nie wyjdzie…
Cóż, życie…
Dziękuję za Wasze komentarze. Pozdrawiam

11 uwag do wpisu “Okienny parapet…

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi