Odnośnie drutów to trochę się zawzięłam i postanowiłam zrobić coś użytecznego, a nie tylko samą próbkę.
Dlatego włączyłam kolejną lekcję kursu, a tam… czapka
Iwona pokazywała jak robić ciepłą, zimową czapę a dwóch kolorów grubej włóczki na grubych drutach. Ja takiej nie miałam, więc postanowiłam zrobić czapkę dla córki z tego co mam, czyli z tej kremowej akrylowej włóczki co próbka.
Kilka razu oglądałam lekcję, zanim zaczęłam. Czapka to przecież nie byle jaka próbka – trzeba było obliczyć odpowiednią ilość oczek, zobaczyć jak się chowa nitki oraz jak taką czapką zakończyć i zszyć.
Postanowiłam jednak nie oglądać lekcji „na sucho”, tylko aktywnie i dlatego zaczęłam sobie dziergać – najpierw kilka rzędów ściągacza, potem oczka prawe i lewe, a potem…:
Jak widać na załączonym obrazku zachciało mi się ażuru na czapce…. Ile razy prułam to wiem tylko ja – nie liczyłam.
Ja chciałam czapkę zrobić niejako w w tajemnicy i dlatego po kryjomu przed córką robótkę mierzyłam z jej bawełnianą czapką z motywem z Krainy Lodu. Wydawało się okej i dlatego wg kursu czapkę zakończyłam, zszyłam i przymierzyłam córce…
I tu zonk – czapka jest za mała!!! Modelka nie chce współpracować dlatego zdjęcie jakie jest każdy widzi:
Nie chciałam tego pruć, bo bałam się że włoczka się zmechaci czy przerwie. Podarowałam więc czapkę komuś innemu:
Niestety z kolei tu czapka była za duża, stąd najpierw musiałam ją podwinąć a potem zrobić sznureczki do związania 😀
Uparłam się jednak, że czapka musi powstać! Walczyłam dzielnie całą niedzielę i oto efekty:
Czapka pasuje idealnie, modelka zadowolona. Ale… zrobiło się za ciepło na taką czapkę i niestety powędrowała do szuflady. Ale i tak jestem z siebie mega dumna 😀
Czas wziąć się do kolejnej lekcji, ale zostało mi niewiele włoczki:
Nie bardzo wiem, co z takiej ilości mogę zrobić, a na zakupy chwilowo się nie wybieram bo nie mam jak. A muszę niestety sama…
To tyle z frontu włóczkowo-drutkowego.
Kolejna moja robótka, to był taki malutki przerywnik pomiędzy drutami a haftem. Zrobiłam bowiem aż 3 karteczki. Wow, szaleństwo 😉
Pierwsza karteczka poleciała do mojej chrześnicy z okazji roczku:
Taka mała skromna karteczka. Zapomniałam zrobić zdjęcia wnętrza karteczki, gdzie oprócz życzeń była jeszcze naklejka ze zwierzątkami i słonecznikiem – gapa ze mnie….
Dwie kolejne karteczki wczoraj zostały wysłane do mojej mamy i teściowej:
Kartki są niemal identyczne, a to z tego powodu, żeby żadna z Pań (a szczególnie moje teściowa) nie poczuła się w jakiś sposób gorsza… Kto ma teściową to chyba wie o czym mówię…
A teraz powrót do czegoś, co tygryski lubią najbardziej, czyli do krzyżyków 🙂
Ostatnio pokazywałam Wam „mały” przerywnik pomiędzy HAED-ami. Wtedy wyglądał tak:
Kilka z was rozpoznało ten wzór, albo domyślało się co to może być.
To oczywiście jeden z wielu wzorów z napisem „Home Sweet Home”. Tak wygląda w oryginale:
Bardzo mi się spodobał i w zasadzie szukałam okazji żeby go wyhaftować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że haft składa się z bardzo dużej ilości półkrzyżyków. Generalnie zorientowałam się dopiero zaczynając haftować litery. Uświadomiłam sobie bowiem że pewne symbole wzoru haftowane są tymi samymi kolorami…
Postanowiłam jednak nie pruć i zostawić te całe krzyżyki, które miałam już zrobione. Głównie chodzi o linie na dole haftu
Zanim zaczęłam „drutkowanie” mój haft wyglądał tak:
Jednak półkrzyżyki w mojej wersji też występują. Między innymi w dolnym „M”, oraz w całym górnym „HOME”.
Półkrzyżykiem powinnam tez zrobić te wszystkie wzorki okalające napis „Home Sweet Home:, jednak tutaj już mi te połówki nie pasowały i wszystko machnęłam pełnym krzyżykiem. To taka moja prywatna wersja tego wzorku 😉
Wczoraj haft musiałam odłożyć, bo jak to zwykle u mnie bywa zabrakło jednego koloru:
Mogłabym haftować tym co mam, ale odpuściłam. Poczekam na dostawę muliny 🙂
Teraz wracam do Mini Victoria Garden. czas na stronę nr 2 🙂
Ach, zapomniałabym… Z nogą jest dobrze. Na tyle dobrze, że nie potrzebuję już gipsu. W zamian za to dostałam specjalny usztywniający bandaż elastyczny, czyli jak jak to mówię skarpetkę uciskową:
Jest dużo lżej, a najważniejsze że można toto zdejmować do kąpieli i na noc…
Moja skóra łuszczy się brzydko i muszę ją mocno i często nawilżać kremami i balsamami. Do tego okolice palców wciąż są w delikatnych siniakach….
Teraz muszę się powoli nauczyć chodzić bez tego gipsu. Jest ciężko, bo boli podeszwa w miejscu złamanej kości, która wg lekarza „ładnie się zrasta”. Czyli jeszcze nie do końca się zrosła. Mam zgrubienie w miejscu złamania, ale nie boli przy dotyku. Boli za to stłuczona kostka a raczej staw skokowy. Miałam z tym problem już kilka lat temu, kiedy dosłownie stanęłam sobie na kostce i trochę boję się powtórki…
Teraz spaceruję sobie powolutku z berłami po domu i ogródku. I nadal odpoczywam.
Za trzy tygodnie czeka mnie kolejne prześwietlenie i wizyta u lekarza.
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Cytrulina – ja raczej nie zostanę zawodową dziewiarką, ale uważam, że to tak fajnie jak się umie zrobić cokolwiek własnymi rękami – coś uszyć, wydziergać, zrobić na szydełku…
eleila – no właśnie mi tez nigdy wcześniej samej nic nie wychodziło, a to co uczyliśmy się w szkole podstawowej to było robione z pomocą mamy
Dorota – już na szczęście gipsu się pozbyłam 😉
Ulcia – podniosłaś mnie na duchu 😉
Magdalena Betlej – do tej wymarzonej chusty to niestety jeszcze droga daleka 😀
Monika Blezień – Bycie królową jest fajne, pod warunkiem ze domownicy robią to o co prosisz. U mnie niestety trzeba się bardzo długo prosić o pewne rzeczy. Ale już na szczęście jest lepiej. Życzę ci żebyś nigdy tego gipsu nie doświadczyła…
Pozdrawiam wszystkich serdecznie












Podziwiam za czapki – ja to mam do dziergania dwie lewe ręceCo do haftu to jest śliczny i nawet myślałam, żeby go zrobić, ale jak mówisz o półkrzyżykach to mi się odechciewa…
PolubieniePolubienie
Wow! Brawo za czapkę – dla mnie druty to czarna magia! Pięknie 🙂 A haft cudowny 🙂 Cieszę się, że z nogą już lepiej, no i zdecydowanie lżej 🙂
PolubieniePolubienie
Kochana bardzo się cieszę że z nóżka już jest dobrze.. Tylko uważaj na nią.. 🙂 Co do czapeczki to że mała wyszła to nic jest śliczną.. I się nie poddawaj po mimo niepowodzeń.. A karteczki są cudne za pewne jubilatce się spodobają.. 🙂 Pozdrawiam.. 😉
PolubieniePolubienie
Czapeczka super 🙂 Krzyżykowo też fajnie się u Ciebie dzieje, czekam na więcej 🙂 Cieszę się, że z nogą już dużo lepiej, teraz powolutku będziesz wracać do formy 🙂 Pozdrawiam serdecznie!
PolubieniePolubienie
Przede wszystkim to super ze juz pobylas się gipsu-teraz trochę łatwiej się poruszać ale nie szalej:-D Krzyżykow wszędzie przybywa i dobrze bo jak nie teraz to kiedy. Oj najgorzej to jak zabraknie jakiegoś koloru i trzeba na niego czekać, strasznie tego nie lubię. Karteczki dla mamy i teściowej śliczne. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Ps. Czapeczki wyszły rewelacyjnie. Mala świetnie leży na lali na chłodniejsze dni 😀 A większą modelka pięknie prezentuje:-)
PolubieniePolubienie
Świetnie,że nie masz już gipsu. Oby szybko noga doszła do siebie. Bo wakacje za pasem. Hafcik bardzo ładny, nie znałam tego wzoru.
PolubieniePolubienie
Piękny hafcik i czapeczki, życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia 🙂
PolubieniePolubienie
Przykra „przygoda” pozwoliła Ci na bardzo kreatywne wykorzystanie czasu. Nie ma tego złego 🙂
PolubieniePolubienie
Druty zawsze kojarzą mi się z mamą jak robiła na nich swetry dla mnie i brata, nawet jeszcze parę swetrów mam w swojej szafie 🙂 Czapeczka wyszła Ci świetnie 🙂
PolubieniePolubienie