Ratujemy lalkę

W lipcu tego roku moja najmłodsza latorośl ukończyła 3 latka. Z tej okazji goście z prezentami przyjechali aż z Polski. Oczywiście przed przyjazdem dokładnie wypytali moją córeczkę co by chciała dostać. Odpowiedź była zawsze ta sama – lalkę co robi siku do pampersa i wózek. Widziała u córeczki znajomych Baby Born i chciała taką samą.
Niestety jak zawsze teściowa się nie popisała i zamiast Baby Born moje dziecko dostało tani, bylejaki zamiennik:

Przysłowie mówi, że „darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda”, ale ręce mi opadły, gdy zobaczyłam „wyposażenie” tej lalki:

Puder większy od butelki, z której nic nigdy nie poleci, bo nie ma jak wlać, nocnik na którym lalka nie potrafi utrzymać równowagi, pampersy (nie ma ich na zdjęciu) o 2 numery za duże (przypuszczalnie do prawdziwej Baby Born) i… majtki zeszyte byle jak CZARNĄ nitką.
Jeszcze dziś na widok tych zdjęć trzepie mnie w środku…
Ten blog to nie miejsce na takie żale – wiem. Ale musiałam się wygadać. Poza tym córka chciała lalkę wziąć do przedszkola a mnie wstyd było ją pokazywać komukolwiek w takim stanie.
Postanowiłam coś z tym zrobić. Zakup ubranek nie wchodził w grę, bo to lalka „niewymiarowa” i nic w tubylczych sklepach na nią nie pasowało. Jedyne wyjście to uszyć coś samemu…
Okazja nadarzyła się niedawno, gdy pod koniec września córcia w chorobie zwróciła zawartość swojego brzuszka na siebie i ową lalkę.
Lalkę umyłam, ubranko wyprałam. Wtedy okazało się, że lalka „nie ma co na siebie włożyć”, bo majtki, a właściwie nici, którymi były tak ARTYSTYCZNIE zeszyte „rozeszły się” w praniu. Sukienka też puściła tu i tam i trzeba było koniecznie coś z tym zrobić.
Maszyna jest, chęci są. Gorzej z umiejętnościami 😉
Ale dziecko płacze „Mama, pomóż”, więc mama zawiozła dziecko do przedszkola i usiadła do maszyny.
Na początek lala dostała nowe majtusie. Za materiał posłużyło stare, podarte już prześcieradło. Jako początkująca krawcowa pokusiłam się nawet o tunel z wszytą gumką w pasie, a co 😉
Potem przyszedł czas na projektowanie sukienki:

Wykrój z gazety, szpilki, maszyna do szycia i internet – pomocników wielu, niestety cały czas mi coś nie pasowało.
Miałam śliczny materiał w kwiatuszki – wydawało mi się, że będzie idealny na letnią sukienkę dla lalki:

Niestety, a to pas był za nisko, a to karczek za wysoko… Na dodatek okazało się, że materiał nie współpracuje z maszyną do szycia. Był zbyt śliski i nie chciał się przesuwać, a ja byłam za nerwowa i o mały włos wszystko nie skończyło by się klęską…
Na szczęście w porę przypomniało mi się, że kiedyś obcinałam nogawki ciążowych ogrodniczek i miałam z nich uszyć torebkę….
Znalazłam więc owe kawałki materiału i postanowiłam spróbować raz jeszcze. Zmieniłam koncepcję sukienki i po 2 dniach mogłam pochwalić się takimi oto efektami:

Ta kokardka na dole naszyta jest na kieszonkę:

Oczywiście widać niedociągnięcia, ale jak na pierwsze tak „poważne” szycie to jestem z siebie MEGA zadowolona.
Tył sukienki wyglądał roboczo tak:

Dziś zamiast szpilek przyszyte są zatrzaski, niestety nie dysponuję zdjęciem, bo najzwyczajniej zapomniałam zrobić…
Moja córka była wniebowzięta widząc swoją lalkę w nowej sukience. Radość dziecka wynagrodziła mi wszystkie nerwowe chwile, jakie przeżyłam podczas projektowania i szycia sukienki.
Ale żeby nie było tak różowo – kilka dni temu usłyszałam od małej tekst – „Mamusia, a mój dzidziuś nie ma pizamki… Usyjes?” 😀

Izabela Hebda – hafciarskie gazety schowane mam w szafie, bo zbyt często do nich nie zaglądam.
Sylwia Fallopia – ja mam oryginalne z DMC
Agnieszka Wardzińska – ja pokazałam tylko mój „kącik” hafciarski. Zdarza mi się robic kartki na rózne okazje, ale na te „przybory” przeznaczoną mam specjalną szufladę, której pokazywać nie będę, bo to co w niej jest nie nadaje się do pokazywania ;). Ale przynajmniej nie wala mi się na wierzchu. Swojego biurka niestety nie mam. A co do bobinek – miałam tekturowe, ale szybko się niszczą więc wolałam zainwestować w plastik
Magda, Anna S., Promyk – dziękuję
Anna Maksymiuk, realizacja marzeń – to są w zasadzie dwa „pudełka”, stojące jedno na drugim. Porządek konieczny, inaczej na dobre pogubiłabym się we wszystkich SAL-ach 😉
Agnieszka D – moje porządki powstały z potrzeby chwili – musiałam pochować wszystko przed raczkującym dzieckiem i tak już zostało. Poza tym fakt, że kanwę na tamborku mam zawsze PRZED koszulka ze schematem i mulinami znacznie ułatwia odszukanie danego haftu i pilnowanie terminowości zabaw SAL-owych. To co już w danym terminie zrobiłam przekładam na koniec „kolejki” 😉
Maggy Rdest – własnie do tego kącika moje dziecię nie wejdzie i jest to chyba jedyne takie miejsce w domu 🙂 No i ja powoli redukuję liczbę haftów, co nie znaczy że mam tylko 1 lub ze znowu czegoś nowego nie zacznę 😉
Anek 73 – ja sobie nie wyobrażam haftowania bez tamborka. Muszę mieć kanwę IDEALNIE naciągniętą, inaczej źle mi się haftuje – próbowałam. Teraz próbuję na krośnie, zobaczymy jak mi pójdzie 😉

Dziękuję za Wasze odwiedziny i przemiłe komentarze .
Pozdrawiam

6 uwag do wpisu “Ratujemy lalkę

  1. Wiesz, nie zawsze to, co najdroższe – jest najlepsze… Gd byłam dzieckiem miałam jedną lalke – bobaska. Bez firmowego wyposażenia. Wystarczyła wyobraźnia, a nie stosy firmowych gadżetów. Mnie dziś trzebie właśnie wtedy, gdy widzę, jak zasypuje się dzieci stosami drogich zabawek, któe po kilka dniac czy tygodniach są rzucane w kąt :(A co do tamborka – to właśnie on nigdy nie jest w stanie naciągnąc kanwy tak idealnie, jak potrafię zrobić to w ręce. Mam w tym trzydziestoletnią praktykę, więc naprawdę wiem, co mówię 🙂

    Polubienie

  2. Piękna ubranka uszyłaś dla laleczki, zarówno jedna sukienusia jak i druga są urocze. Myślę że z piżamką też dasz sobie świetnie radę. A zadowolenie dziecka wynagradza nam ciężką pracę zawsze. Pozdrawiam:-)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi