Tak mniej więcej odliczam teraz czas – od jednego weekendu do następnego. Generalnie nic się nie dzieje. Szara codzienność… Praca, dom, praca,m dom, praca…..
W pracy stres, bo nic nie jest tak jak powinno. Jest kilka zmian, ale na moje nieszczęście wróciłam na te samą taśmę i do tych samych pań, z którymi nie zawsze potrafię sie dogadać…
W domu też stresy. Mąż przepracowany wiecznie narzeka. Wszystko go drażni. A dzieci…. no, cóż….
Jak już pisałam starsza córka skończyła szkołę i teraz korzysta z wakacji od czasu do czasu chodząc do pracy. Z jednej strony mogę się pochwalić, że przejęła na siebie 50% obowiązków domowych. ugotuje obiad, czasami posprząta. Z drugiej strony mam nerwa, bo jak się jej nie powie to nie zrobi, a panna jutro kończy 17 lat. Powinna więc bardziej się interesować…
Syn generalnie też już na ukończeniu roku szkolnego. Dziś był oddać książki, w piątek idzie po raport – odpowiednik polskiego świadectwa. Z nim jest znowu tak, że jak mu się powie że coś ma zrobić to zrobi to bez szemrania, pod warunkiem, że nikogo nie ma w domu. Dziś powyciągał naczynia ze zmywarki, włożył następne, załączył zmywarkę, znów wyjął naczynia, odkurzył i nawet przygotował fasolkę szparagową do gotowania… Po obiedzie znów zastałam powkładanie naczynia. Aż mi się ciepło zrobiło na sercu
Ale to mi się skończy, bo synuś w niedzielę leci do Polski, do babci na wakacje… 😦
Najmłodsza też daje w kość. Rano płacze już na wejściu do przedszkola. Na szczęście potem się uspokaja i bawi z innymi, ale po powrocie do domu nadrabia fakt, że tyle czasu jest poza domem i tak daje popalić, że ręce opadają…. Ale cóż, takie są uroki bycia rodzicem 🙂
W zeszły weekend dużo nie pohaftowałam. W sobotę prawie wcale, w niedzielę troszeczkę, po pracy minimalnie, więc właściwie nie ma się czym chwalić, ale pokażę wam moje postępy.
Tak na dzień dzisiejszy wygląda lew:
Przybyło głównie w tym miejscu:
W hafciku „na wieczory” też zbytnio nie przybyło, ale liczy się każdy krzyżyk:
A w kolejce czekają lipcowe herbatka i kawa, a potem… SŁONECZNIKI. Że nie wspomnę o tych wszystkich wzorach zbieranych „na później”…
Ostatnio pokazywałam Wam nasze króliczki. Trzy z nich znalazły już nowy dom. Dwie białe królice pojechały do hodowli króliczków, a jeden rudy pan królik powędrował kilka ulic dalej, do kolegi syna. Reszta na razie zostaje. No chyba, że mama-królica znów ucieknie do samca 😉
Anek73 – z tymi obiadami to macie fajnie. Ja niestety nie mam takiej możliwości. Co do pracy, to praca jest znośna, ale ludzie z którymi przyszło mi pracować to niekoniecznie. Czasem wydaje mi się, że mam do czynienia z hmmm, przygłupami. Sorki…
EniToJa, AsiaB – z tym wstawaniem nie jest najgorzej. Mała budzi się prawie razem z nami, gdy usłyszy budzik. Malo jest takich dni, kiedy śpi i trzeba dodatkowo ją budzić. Chętnie się ubiera i wsiada do samochodu. problemy pojawiają się na parkingu przedszkola, ale z tego co wiem płacz ustaje jak mama odjedzie wobie w siną dal 😉
Mari – kuruj rękę, kuruj. Ja wypadku nie mialam zadnego, ale taki ból mi wczoraj wlazł w lewe ramię, że aż mi palce drętwiały i tamnborka nie mogłam utrzymać…
Dziękuję Wam za słowa otuchy. Może i będzie lepiej, ale jeszcze dużo czasu upłynie, zanim tam się pozmienia. My Polacy mamy jednak inną mentalność i dlatego w świecie nas cenią 😉
Wszystkim którzy oddali głos na mój blog serdecznie dziękuję i proszę o więcej.
Pozdrawiam cieplutko 🙂
Lew super wygląda a co do spraw kuchennych to u mnie jest gorzej ja przed praca wstawałam o 4.30aby obiad zrobić, ale zupa się gotowała a ja wyszywałam, a dzieci jak to dzieci raz jest posprzątane raz nie, nie przejmuje się tym teraz jak wcześniej, pozdrawiam serdecznie i głowa do góry Asia
PolubieniePolubienie
Z tym lwem to idziesz jak burza bym powiedziałam:) podziwiam za wytrwałośc ta czarna kanwa… pozdrawiam:) na pewno się wszystko poukłada:) główka do góry:)
PolubieniePolubienie