Home

  • Święta Rodzina na 70 urodziny

    Wiem, że czekacie na pokaz mojej koralikowej Świętej Rodziny. Więc dziś w końcu będę się nią chwalić.
    Po „wykoralikowaniu” obraz wygląda tak:

    Szukałam odpowiedniej ramki oraz passe-partout żeby wydobyć piękno obrazu i osobiście wydaje mi się, że trafiłam idealnie:

    Jeszcze lepiej obraz wygląda u mojej mamy na ścianie:

    Na zdjęciu tego nie widać, ale tapeta ma fioletowe akcenty, które idealnie współgrają z oprawą obrazu.
    Mama była zachwycona…
    Choć impreza urodzinowa była po terminie to nie mogło na niej zabraknąć tortu:

    No i oczywiście nie mogło zabraknąć rodziny w komplecie. Atmosfera była idealna, wszyscy świetnie się bawili, żartom i przegadywankom, a co za tym idzie gromkim wybuchom śmiechu nie było końca.
    A tu zdjęcie moje i mamy:

    I trzy pokolenia – mama, córka i wnuczka:

    Jakość zdjęć nie jest idealna, ale nie to jest najważniejsze 😉

    A za tydzień pochwalę się Malwami.

    Dziękuję za wasze odwiedziny na moim blogu i za wszystkie pozostawione komentarze
    – U Kota w Ogródku – zawsze możesz dołączyć do zabawy, serdecznie zapraszam
    – Promyczku, dziękujemy
    – Magdus208 – też tak uważam, choć kontury potrafią dać w kość 🙂
    – bluebru nete – witaj, dawno cię u mnie nie było
    – Agata – dorzuciłam twoje zdjęcie do posta.

    Pozdrawiam serdecznie

  • SAL Cookie Time motyw 4

    Na wstępie przeprosiny za tak późno napisany post.
    Jak wiecie byłam tydzień w Polsce i wróciłam dopiero w niedziele rano. Na „dzień dobry” syn poinformował mnie, że zepsuła się zmywarka i pół dnia potrwało zanim mężowi udało się ją uruchomić. Generalnie nie wiemy co jej dolegało, ale przeszła małą terapię wstrząsową i zaczęła normalnie funkcjonować.
    Niedzielę spędziliśmy dość leniwie, bo trzeba było odreagować męczącą podróż busem firmy GTV. Oczywiście musieliśmy sie rozpakować, pochować wiktuały przywiezione z Polski, zrobić pranie…
    Wszyscy o wiele wcześniej niż zazwyczaj poszliśmy spać, bo poniedziałek był już dla nas normalnym dniem pracy.
    Nie dałam rady napisać posta…
    Tak więc nie przedłużając – oto 4 odsłona naszego SAL-u:
    1. Mój słoiczek z cukieraskami:

     2. Magda – Mulinkowy świat:

     3. Małgosia – Margo i Nitka:

     4. Beata – Beaty Hafty:

     5. Karolina – Moje Hobby:

     6. Cytrulina – Cytrulina Hand Made:

    7. Agata – Hafty Agaty:
    Dziewczyny dostały już kolejny wzorek i mam nadzieję, że do 1 kwietnia zdążą go wyhaftować. Jest mały i niezbyt skomplikowany.
    W następnym poście pokażę Wam w końcu obraz koralikowy.
    Dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam
  • Malwy (trochę) zapomniane….

    Przyznam się, że troszkę zaniedbałam moje Malwy… Gdy je pokazywałam ostatnio była połowa października i haft prezentował się tak:

    Dwie i pól strony. Szybko mi to poszło i byłam pewna, że skończę Malwy w terminie jaki sobie wyznaczyłam, czyli od końca lutego.
    W okolicach 1 listopada byliśmy przez tydzień w Polsce, czym jakoś nie chwaliłam się na tym blogu. Nie było okazji. Oczywiście Malwy jechały z nami i troszeczkę ich przybyło:

    Po powrocie do domu też troszkę przy nich podłubałam zanim zabrałam się za haftowanie baletnic:
    Miałam haftować stronami, ale jakoś nie wyszło i haftowałam to co było mi wygodne – trochę z boku, trochę ze środka. Potem Malwy odłożyłam na dość długi czas. I zapomniałam…
    Znalazłam je po skończeniu Baletnic… Dotarło do mnie, że niestety do końca lutego się nie wyrobię… A miałam je zawieźć już gotowe do Polski aby moja mama mogła je w maju przywieźć juz oprawione!
    Niestety teraz będzie tak, że moja mama zabierze je w maju, a ja powieszę je na ścianie dopiero w sierpniu…
    Wzięłam się ostro do pracy i wczoraj udało mi się skończyć zaczęte strony: 
    Pięknie się prezentują, ale jak to u mnie zazwyczaj bywa zabrakło mi jednego i w dodatku najważniejszego koloru tła. Widać to na zbliżeniu, zaznaczyłam na czerwono ile mi zabrakło…
    Na domiar złego chwilowo nie ma tego koloru w „moim” wysyłkowym sklepie i muszę czekać… Ale jestem szczęśliwa, bo mam już połowę obrazu. Druga połowa to mniej kwiatów i liści, za to zdecydowanie więcej żółtego tła.
    Ktoś może powiedzieć, że na zbliżeniu widać prześwity… Ano widać, ale z doświadczenia wiem, że się po praniu krzyżyki wyrównają i będzie ok 🙂
    Koraliki też już skończyłam, teraz szukam odpowiedniej ramki i potem się nimi pochwalę.
    Dziś zaczęłam kolejny motyw z SAL-u Cookie Time i zastanawiam się, który hafcik zabrać ze sobą na tydzień do Polski… A wyjazd już w czwartek 😉
    Dziękuję Wam za wasze komentarze odnośnie haftu koralikowego. Przyznam się, że to całkiem łatwe „haftowanie”, bo nie trzeba ciągle zmieniać nitki. Haftuje się półkrzykami w rzędach nabierając na igłę odpowiednie koraliki… Niemniej bardzo mnie cieszą Wasze zachwyty.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Koralikowe postępy

    Dziś pochwalę się moimi koralikami. W zasadzie miały być Malwy, ale w Malwach jeszcze daleeeeeko do końca, a koraliki już prawie, prawie…
    Gdy je wam pokazywałam pierwszy raz mówiłam, że koralikuję tylko w wolne czwartki i że w ten pierwszy przybyło niewiele:

    Potem był kolejny czwartek:

    I kolejny czwartek, choć tu muszę się przyznać, że „kilka” koralików udało mi się przyszyć i w piątek. Dlatego postępy były dużo większe:

    W mijającym tygodniu też popracowałam dwa dni i znów dużo przybyło:

    Jak widać niewiele zostało do końca i dlatego mam zamiar ten obraz w tym tygodniu skończyć. Najwyższa na to pora, bo wyjazd tuż, tuż a to trzeba jeszcze oprawić…
    Obiecuję pokazać efekt końcowy 😉
    A już niedługo pokażę Wam moje Malwy…

    Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze.
    Margonitka – ja też nie miałam pojęcia ze istnieje ten wzór w wersji mini, choć mam już przecież Tea Time, który nijak do tego obrazka nie pasuje rozmiarowo. Mogłam się więc domyśleć…
    Ja też się cieszę że dołączyłaś do mojego SAL-u. W ogóle sie cieszę, że w zabawie bierze udział aż tyle osób i że wszystkie panie dzielnie haftują, nadrabiają i świetnie się bawią

    Pozdrawiam

  • SAL Cookie Time – motyw 3

    Witajcie kochani. Dziś pora na pokazanie kolejnego, trzeciego już motywu naszego SAL-u Cookie Time. Termin publikacji został przesunięty, aby w miarę wszyscy mogli nas dogonić. Prawie wszystkim się to udało.
    Ale nie przedłużając – oto moja filiżanka:

     I wszystkie trzy motywy razem:

    A teraz prace pozostałych uczestniczek w kolejności w jakiej je dostawałam:
    1. Agata – Hafty Agaty:

    2. Sylwia – Ruda Mama i Jej Pasje:

    3. Magda – Mulinkowy Świat:

    4. Paulina – Świat Pchełki – jest jedną z kilku osób, którym udało się nas dogonić. Oto efekt:

    5. Małgosia – Margo i Nitka:

    6. Małgosia – Magiczny Świat Krzyżyków. Małgosi również udało się nas dogonić i dziś mogę pokazać wszystkie 3 motywy:

    7. Cytrulina – Cytrulina Hand Made. To kolejna osoba, której udało się nas dogonć:

    8. Beata – Beaty Hafty. Dziś też chwali się dwoma hafcikami:

    9. Karolina – Moje Hobby:

    To tyle. Bardzo się cieszę, że dziewczyny nadrobiły zaległości i że nadal możemy razem się bawić. No może z 1 małym wyjątkiem – jedna osoba zgłosiła chęć zabawy jeszcze we wrześniu i aż do dziś nie dała znaku życia… Uznałam zatem, że zrezygnowała.
    Mamy jeszcze dwie spóźnione uczestniczki, ale wiem że haftują choć w zwolnionym tempie.
    No cóż, kolejny motyw już do Was leci, na fotki czekam do… no właśnie, nie dość że luty jest krótki i ma tylko 28 dni, to ja jeszcze w tym czasie będę w Polsce…
    Dobra, umówmy się, że kolejny post SAL-owy będzie w niedzielę 4 marca.

    Jeszcze jedna niemiła sprawa – od kilku dni mam na blogu zalew spamu i od teraz aż do odwołania wszystkie komentarze będą musiały być przeze mnie zatwierdzone. Bardzo Was za to przepraszam, mam nadzieję że to tylko chwilowe. Na kilku waszych blogach też widziałam ten spam i zalecam to samo.

    Dziękuję za Wasze komentarze.
    Agula Aga – dlatego właśnie ten planer nie jest planerem godzinowym, a raczej swego rodzaju „przypominaczką” co mam w najbliższym czasie do zrobienia. Widzisz, w październiku obiecałam sobie że zrobię Malwy do lutego – niestety przez inne hafciki, pracę i dom zapomniałam o tym hafcie i już do wyjazdu raczej nie zdążę ich ukończyć A tak to co niedzielę sobie sprawdzam czy to co sobie obmyśliłam zostało wykonane czy nie
    Czarna Dama – karteczki też przerabiałam, ale zawsze mi się gubiły. Wszystkie stałe obowiązki (typu treningi dzieci, jakieś wizyty u lekarza, wyjścia czy wyjazdy) zapisuję sobie w kalendarzu ściennym, który nie dość że jest kalendarzem tygodniowym, to jeszcze ma podział na poszczególnych członków rodziny. Planer zrobiłam sobie głownie po to by zapanować nad swoim wolnym czasem. Godzinowo się u mnie nie sprawdza, bo nigdy, przenigdy nie umiem się trzymać zaplanowanego czasu na swoje hobby…
    Katarzyna G – i o to właśnie chodzi 😉

  • Ogarnąć rzeczywistość…

    Kiedyś miałam dużo wolnego czasu na hafty i udawało mi się mieć 3-4 a nawet 5 prac w trakcie. Kiedyś… Teraz mam kolka rozgrzebanych i kompletny brak czasu na wszystko. Zaczynam się gubić co i kiedy (lub do kiedy) mam zrobić i nie dotyczy to tylko prac hafciarskich.
    Niby nie pracuję na pełnym etacie, niby mogę sobie pozwolić na luz, ale zbyt dużo czasu przepływa mi przez palce, robię milion niepotrzebnych rzeczy zamiast 1-2 konkretne.
    Jeszcze w grudniu postanowiłam, że muszę się co nieco zorganizować. Wszystkie spotkania czy obowiązki wpisałam w kalendarz w telefonie, ale stwierdziłam, że to nie do końca jest to, czego mi trzeba.
    Jak zawsze szukałam inspiracji w necie i trafiłam na BuJo, czyli bullet journal. Naczytałam się o tym „instrumencie” i bardzo mi się spodobał. Kupiłam sobie nawet ładny zeszyt:

    Od razu postanowiłam zaplanować sobie godzinowo każdy dzień:

    Oczywiście w moim przypadku godziny są bardzo orientacyjne, bo o ile od końca ferii świątecznych wstaję o 7.00 rano, to wyjazd z dzieckiem do szkoły czy dotarcie do miejsca pracy/do sklepu czy powrót do domu,czy samo ogarnięcie domu to już nie zawsze wpisują się w dokładne ramy czasowe.
    Dlatego pomimo iż rozpisałam sobie tak cały tydzień już w drugim dniu wszystko się posypało w momencie gdy córka zaprosiła sobie po szkole koleżankę do domu…

    Kartki niestety powędrowały do śmieci, a ja wymyśliłam sobie taki całkiem inny, mój planer:

     Na początek spisałam sobie wszystkie moje plany, jakie mam spróbować zrealizować w 2018 roku.

    Jak widać plany są krotko i długo terminowe.
    Potem podzieliłam rok na kwartały i w każdym miesiącu wypunktowałam wszystko co jest najważniejsze do wykonania:

     Potem przyszła pora na podzielenie miesiąca na tygodnie:

    Jak widać zainwestowałam w kolorowe zakreślacze. Kupiłam też specjalne markery, dzięki którym mogę sobie zrobić kolorowe zakładki i nie gubię się w tym moim planerze:

    Teraz już nie wypisuję tygodniami do przodu co mam zrobić. Najpierw sprawdzam co udało mi się zrealizować w mijającym tygodniu. Plusami zaznaczam te wykonane, minusami te, których nie zrobiłam:

    Dzięki temu mam podgląd, co jest nadal do zrobienia. Rzeczy nie zrealizowane w ogóle albo te jeszcze w trakcie przepisuję do realizacji w następnym tygodniu.
    Wiem, że nie jest to planer idealny, ale jest mój. Taki sobie wymyśliłam i na tę chwilę się sprawdza. Nie lubię nazwy BuJo, więc u mnie będzie po prostu planer.
    Dzięki temu planerowi udało mi się znaleźć czas na haft koralikowy. Jest to w tej chwili priorytet, bo do 15 lutego (czyli do urodzin) i do wyjazdu jest coraz bliżej, a ja ciągle byłam w plecy.
    Jako priorytet wpisałam też moje Malwy, bo planowałam skończyć je do wyjazdu, żeby dać tam do oprawy. Wtedy w maju moja mama przywiozłaby je już gotowe i mogłyby cieszyć oczy wisząc na ścianie. Niestety malwy ciągle „wiszą” na nie, bo chwilowo zajęta byłam baletnicami i SAL-em Cookie Time. W tym tygodniu się to zmieni…

    Dziękuję Wam wszystkim za Wasze komentarze;
    Anula – ja też nie lubię prześwitów i dlatego HEAD-y haftuję 2 nitkami, ale to chyba był błąd…
    Pasje Magos – ja też dziękuję za fajną zabawę
    Agula Aga – siadam do haftu w każdej wolnej chwili, ale też czasem nie ogarniam. Dlatego przesunęłam termin publikacji do końca stycznia.
    Anna, Renka – takie delikatne i zwiewne, w sam raz do pokoju prawie 6 latki 😉
    Nati – jeszcze się nie oglądałam za ramką. Może je też zabiorę do PL i zostawię do oprawienia.
    Promyk – masz zupełną rację. Nie wiem jak ja sobie dawałam radę wcześniej, bez kotka? 😉

    Pozdrawiam serdecznie

  • Sal z Dziewczynkami i nowy projekt

    Przychodzę żeby się pochwalić.
    Właśnie udało mi się wyhaftować ostatnią Sal-ową Dziewczynkę:

    Trwało to wprawdzie cały tydzień, ale udało się.
    Miałam przy tym jednego. bardzo zaangażowanego pomocnika:

    No bo przecież bez jego pomocy ta kartka ze wzorem mogłaby sie zgubić prawda? 😀
    Dziś zrobiłam ostatnie kontury i – et voila:

    Wszystkie pięć w całej krasie. Od oryginału różnią się tym, że nie żadnej z nich nie zrobiłam kreseczek na policzkach. Poza tym jeszcze do końca nie zdecydowałam, czy zrobię napisy. W tej chwili są one dla mnie drugorzędne, więc ich nie zrobiłam. Podczas haftowania panienek rozmyślałam czy by tych napisów nie zrobić po polsku lub holendersku. A może zostawić po angielsku. Mam dylemat i dlatego muszę to jeszcze przemyśleć.
    Najpierw sprawdzę jaką ramkę dam radę dostać na tubylczym rynku, a potem może łatwiej będzie mi podjąć decyzję co do napisów.
    Muszę Wam jeszcze coś napisać. Baletnice powstały na kawałku kanwy 18, jaka została mi po odcięciu nadmiaru materiału z HAED-a Mini Victorian Garden. Wyhaftowałam je 1 nitką muliny DMC. Są naprawdę piękne i takie delikatne, zwiewne. Haftując 2 czy 3 z kolei zaczęłam bardzo żałować, że moje dwa HAED-y haftowane na tej samej kanwie robię 2 nitkami muliny… Gdybym haftowała je 1 nitką też byłyby takie zwiewne i delikatne… No cóż, człowiek uczy się na błędach…

    Jak już wspomniałam w poprzednim poście zaczęłam haftować taki obraz koralikami:

    To ma być prezent dla mojej mamy na 70 urodziny, które wypadają 15 lutego. Impreza urodzinowa odbędzie się w lokalu dnia 24 lutego, bo my niestety wcześniej nie damy rady dotrzeć do Polski. W tym roku moje dzieci zaczynają ferie zimowe w piątek 23 lutego, więc mama specjalnie dla nas organizuje imprezę w ciut późniejszym terminie.
    A jak z postępami? Ostatnio miałam AŻ 3 rzędy koralików:

    Koralików jest 10 kolorów i najwygodniej jest mi pracować z nimi, gdy nikogo nie ma w domu. Mogę się wtedy porozkładać z tym wszystkim i nie muszę się co chwila odrywać od pracy. Taki dzień wypada zawsze w czwartek rano i właśnie w ubiegły czwartek popracowałam i mam tyle:

    Kot jeszcze nie ogarnia, że nie wolno mi przeszkadzać, ale jakoś dajemy radę ;). 
    Przyznam się, że może byłoby więcej koralików, ale akurat w czwartek zawitał do nas huragan Fryderyka i momentami ciężko było się skupić na koralikach, bo oczy same kierowały się w kierunku okien by ogarnąć to co dzieje się na dworze… Na szczęście w mojej wiosce połamało tylko kilka drzew, postrącało trochę dachówek i zdemolowało ludziom ogródki (w tym mój). Nikomu nic się nie stało. Ale w innych częściach Holandii było naprawdę groźnie…

    W następny czwartek mam zamiar skończyć koszulkę Dzieciątka i może zacząć już aureolę Maryi. Zobaczymy jak mi pójdzie.

    Muszę też wrócić do SAL-u Cookie Time, bo 30 stycznia niedaleko 😉

    Dziękuję za Wasze komentarze;
    Elżbieta K. – wzajemnie tobie tego samego życzę 😉
    Pasje Magos – ten SAL to miał być taki przerywnik w haftowaniu HAED-ów, ale jedna taka prawie 6 latka postanowiła mamę pogonić do pracy, bo te baletnice chce już mieć na ścianie w swoim pokoju. A HAED-y leżą i kwiczą 😀
    Magdus208 – bo odłożyłam WSZYSTKIE inne hafty…
    Malgorzata Zoltek – nie ma sprawy, czekam na efekty.

    Pozdrawiam serdecznie

  • Czasie wolny – wróć!!!

    Serdecznie witam Was w tym Nowym, 2018 już roku. Melduję, że żyję i że w miarę wszystko u mnie dobrze. W nowy rok wkroczyłam z przytupem, z rękami pełnymi pracy (głównie zarobkowej) i z głową pełną pomysłów. Miałam bardzo dobre chęci zorganizowania sobie życia tak, by te wszystkie pomysły wprowadzić w życie i jakoś ze sobą pogodzić.
    Niestety ledwo ogarniam życie prywatne i hafty, a na realizację pomysłów wciąż brakuje mi wolnego czasu.
    O moim planowaniu czasu napiszę w następnym poście, a teraz pokażę co udało mi się wywalczyć igłą i nitką.
    Ostatnio chwaliłam się, że na tamborek wskoczyła kolejna, trzecia już baletnica. Było to zaraz po świętach i wyglądało to tak:

     I chociaż pisałam że te dziewczynki „haftują się same”, to niestety nie szło mi już tak szybko jak poprzednio. Wyhaftowanie całej baletnicy zajęło mi aż 5 dni:

    Postanowiłam iść za ciosem i wyhaftować wszystkie dziewczynki, dlatego niemal od razu zaczęłam kolejną. Jednak przez kolejny tydzień udało mi się wyhaftować trochę więcej niż połowę następnej tancerki:

    I tak znów po kilka krzyżyków dziennie i do dziś udało mi się zrobić panienkę do końca:

    Tak wyglądają wszystkie 4:

    Nie chcąc siedzieć bezczynnie zaczęłam haftować ostatnią:

    Tyle mam. Nie wiem kiedy będę mogła pochwalić się całością, bo w międzyczasie zaczęłam obraz koralikami na prezent urodzinowy. Dosłownie zaczęłam, bo mam raptem 3 rzędy koralików. Trudności w tym projekcie dodaje fakt, że mogę go robić wtedy, kiedy nikogo nie ma w domu. Na dodatek muszę się wyrobić w miesiąc…
    Ten post też już „piszę” od tygodnia, wiecznie brak czasu lub totalne zmęczenie… Na dodatek ciągle coś niespodziewanie „wyskakuje” – jakieś wyjazdy, jacyś goście, dodatkowa praca…
    Mam jednak nadzieję, ze powoli wszystko się unormuje a ja tak rozplanuję sobie czas by znaleźć go dużo na realizację moich pomysłów.

    Pewnie niektóre osoby zauważyły, że 10 stycznia nie ukazał się post z kolejnymi postępami SAL-u Cookie Time. Stało się tak dlatego, że w połowie grudnia podjęłam decyzję o wydłużeniu czasu na trzeci ciasteczkowy motyw do 30 stycznia. Zrobiłam to po to, żeby ci uczestnicy, którzy nie zdążyli z wcześniejszymi motywami dali radę nas dogonić. Wszyscy uczestnicy zostali o tym fakcie powiadomieni mailem, niestety jak to zwykle bywa zapomniałam o tym napisać na blogu 😉

    Dziękuję wszystkim za komentarze oraz za życzenia Noworoczne

  • Na ten Nowy Rok

    Fajerwerki, śnieg, muzyka, 
    już szampana każdy łyka, 
    stary rok się w Nowy zmienia, 
    przeto szczęścia ślę życzenia
     – Iskierka z rodziną
  • Sal z dziewczynkami.

    Odnośnie postu z SAL-en Cookie Time, to udało mi się ukończyć drugi element, czyli wyhaftować napis. Moja kanwa prezentuje się teraz tak:

    Przyznam, że trochę opornie to szło, ale niestety praca zarobkowa (nie mylić z zawodową), dziecko, dom i przygotowania do świąt nie sprzyjały haftowaniu.
    Ale skłamałabym pisząc, że kompletnie nic nie haftowałam.
    Zaraz po skończeniu napisu w Cookie Time zabrałam się za pierwszą baletnicę z SAL-u z dziewczynkami:

    I tak pomiędzy moją pracą zarobkową a lepieniem z córką bałwana (holenderska zima stulecia trwająca całe 2 dni), sprawianiem karpii, pieczeniem ciasteczek na szkolne świąteczne śniadanie i lepieniem pierogów powoli powstawała pierwsza, czerwona baletnica:

    Na więcej w przedświątecznym szale i nawale pracy czasu nie było.
    Pomimo tego, że Wigilia wypadała w niedzielę a ja miałam większość przygotowane to niestety ani w sobotę, ani w samą Wigilię nie znalazłam ani minutki na hafcik. Miałam za to czas, by spokojnie przygotować się do świąt oraz do samej wigilijnej kolacji, na którą oprócz nas (ja, mąż, 17 letni syn i 5 letnia córka) z pobliskiego miasteczka przyjechała najstarsza córka z narzeczonym. 
    Za to następne dwa dni były na totalnym luzie… 
    Byliśmy już bez gości (którzy pojechali do rodziny narzeczonego c,orki), za to totalnie objedzeni, a lodówka nie chciała się domknąć.
    Zjedliśmy świąteczne śniadanie i przy kawie, cieście, lekkich % i telewizorze oddaliśmy się błogiemu lenistwu…
    Nie wymagam aby każdy siedział sztywno całe święta przy stole, toteż syn powędrował do siebie przed komputer, córcia zajęła się otrzymanymi prezentami, mąż drzemał, a ja…
    No cóż, ja zajęłam się tym, co tygryski lubią najbardziej i właśnie w pierwszy dzień świąt udało mi się wyhaftować całkiem sporo:
    Drugi dzień świąt wyglądał identycznie. Jedzenia było tyle, ze postanowiłam nie gotować obiadu. A że w lodówce było wyłącznie to, co wszyscy lubimy to nikt nie narzekał na brak kurczaka tudzież innych kotletów.
    Dzięki temu nic się nie zmarnowało, a ja mogłam stawiać kolejne krzyżyki:
    Jak widać zabrakło czasu na buzię i włosy, nie licząc konturów. 
    W tym tygodniu tak się fajnie złożyło, że do pracy na 2-3 godzinki idę dopiero w piątek, więc środa była kolejnym dniem lenistwa. W końcu skoro dzieci mają ferie to i mama ma prawo odpocząć po świętach 😀 
    I tak również druga baletnica została ukończona:

    Tak prezentują się obie:
    Tymczasem na tamborek wskoczyła baletnica nr 3:
    Tym sposobem mogłabym powiedzieć, że miałam baaaardzo pracowite święta 😀
    A an poważnie – dziewczynki niemal „same” się haftują i bardzo ciężko się od nich oderwać. A moja pięciolatka już przebiera nogami ze zniecierpliwienia i pyta kiedy baletnice w końcu zawisną u niej w pokoju…
    Dziękuję Wam wszystkim serdecznie za przepiękne życzenia świąteczne pozostawione pod poprzednim postem. Przyznam się, że nie na wszystkie Wasze blogi udało mi się dotrzeć z życzeniami, za co serdecznie przepraszam.
    Pozdrawiam wszystkich.