W miesiącu lipcu, niemal na dzień przed wyjazdem na wakacje nasza „rodzina” powiększyła się o dwa nowe zwierzaki. Z ośrodka adopcyjnego schroniska dla zwierząt przybyły do naszego do dwa ośmiotygodniowe rudzielce – Taki i Dorito:

Historia jest taka, że w poście na FB zobaczyłam zdjęcie maluszka o imieniu Taki i się w nim zakochałam. Przekonałam resztę rodzinki ze koniecznie musimy temu kotkowi pomóc, że on nie może mieszkać w schronisku, czy u rodziny „zastępczej”. Po telefonie do azylu okazało się, że najlepiej by było, żebyśmy wzięli do siebie dwa kotki, bo to dwaj bracia, bardzo ze sobą zżyci i ze reszta rodzeństwa została już zaadoptowana.
Pojechaliśmy do rodziny u której kotki miały swój dom tymczasowy i zakochałam się w bracie Takiego – łobuziaku Dorito…
Oczywiście musiałam przejść procedurę adopcyjną – odwiedziny w „rodzinie zastępczej”, wizyta w schronisku, opłaty itp. Kociaki też jeszcze miały ostatnią przed adopcją wizytę weterynaryjną i szczepienia i dotarły do nas prosto od weterynarza właśnie w tym kojcu co na zdjęciu.
Z racji tego, że kociaki były mocno wystraszone, a mamy pieska rasy Shih-tzu który był kotków bardzo ciekawy i chciał sie z nimi bawić to chwilowo zamieszkały w naszej sypialni:

I oczywiście zaanektowały nasze łóżko:

Ale jak tu się gniewać, na takie dwie słodko uśmiechnięte mordeczki:

Powyższe zdjęcie pokazuje dobitnie jak kotki były ze sobą zżyte. Te łapki z białymi końcówkami należą do Dorito, który nie tylko obejmuje swojego brata Taki we śnie, ale walczy w jego obronie jak lew! Mieliśmy tego przykład gdy zamknięty kojec z kotkami postawiliśmy w salonie, żeby i kotki się przyzwyczaiły do psa i pies zobaczył nowe zwierzątka. Pies skamlał, bo chciał te kotki obwąchać, polizać i się z nimi pobawić a Dorito przykrywał swoim ciałem wystraszonego Taki-ego i wściekle syczał na psa. Istny dom wariatów…
Jako że kociaki dotarły do nas dopiero w piątek 19 lipca, a my w sobotę zaraz wyjeżdżaliśmy na wakacje, to bardzo pomogły nam w pakowaniu walizek:

Oczywiście wyjeżdżaliśmy tylko we trójkę – ja, mąż i najmłodsza córka. Nasz 24 letni syn jeszcze kilka dni musiał chodzić do pracy, a potem gdy i on wyjechał na wakacje do kotków i pieska przyjechała nasza najstarsza córka, która wzięła sobie kilka dni wolnego z pracy by odpocząć.
Trudno to jednak było nazwać odpoczynkiem bo kotki dość mocno dały jej się we znaki. Skakały po całym domu, wieszały sie na firanki, darły tapetę, a pies ciągle piszczał bo chciał się z nimi bawić…
Nie wiem czy pamiętacie, ale oprócz psa i tych maleństw mamy jeszcze jednego kotka, który ma już 7 lat. Tradycyjnie omijał kotki (jak i naszego psa) szerokim łukiem chowając się w bezpieczne miejsce.
Nie będę was zanudzać szczegółami, dość ze powiem iż opieka nad tak malutkimi kociaczkami w pewnym momencie wymknęła się naszej córce spod kontroli i kotki zrobiły parę szkód w domku nie oszczędzając nawet mojego krosna…
Po naszym powrocie kilka rzeczy nadawało się do wyrzucenia, jeden stary fotel zamienił się w drapak dla wszystkich 3 kotów a moje krosno musiało zostać szczelnie przykryte:

Na szczęście kotki nie podarły mi kanwy ani nie pogryzły nitek. Powyciągały jedynie nitki z sortera, a co za tym idzie i igły i moja córka goniła je po całym salonie, a one uciekały z nitkami w pyszczkach. Później wpadła na pomysł naciągnięcia na krosno starej poszwy na kołdrę, ale kotki i tak wchodziły jej do środka. To co widzicie na powyższym obrazku to moja robota. Kanwa przykryta jest szczelnie starym obrusem, ocalałe igły z nitkami schowane… W tym roku krosno już niestety nie będzie używane, a co będzie po 1 stycznia to się jeszcze okaże…
W domu pojawił się nowy mebel:

I nowe legowiska, w których niekoniecznie śpią ci, dla których to legowisko zostało przeznaczone. I tak na przykład starszy kot Bruno dostał kiedyś od nas legowisko, w którym on spać nie chciał, za to chętnie spał nasz pies Snoopy. Teraz jednak musiał on ustąpić miejsca komuś innemu:

Sam z kolei często-gęsto śpi na legowisku, które kupiliśmy właśnie dla małych kociaków:

Zdarza się jednak, ze legowiska stoją puste, bo moje zwierzaki śpią właśnie o tak:

Jak Bruno ma dobry a małe nie mają ochoty mi dokuczać to wtedy pod stołem można zobaczyć taki widok:

A w nocy najczęściej śpią tak:

Uwielbiam te ich „motorki”, za to mąż marudzi, że ich podwójne mruczenie słychać na kilometr i on nie może spać: 😉
Dorito skacze po kuchennych szafkach nie tylko wtedy, gdy sypię mim karmę, ale czasem lubi też zaglądać czy obiad się dobrze gotuje:

Dziś kotki są już na dobre zadomowione. I już widać, ze Dorito (to ten z białym trójkątem pod szyją i białymi łapkami) to takie małe Diablito co to wszędzie wejdzie i wszystko zepsuje. Za to Taki jest bardziej spokojny i bojaźliwy, dużo śpi, lubi się łasić i być głaskany i już niemal nie widać że urodził się ostatni i najmniejszy bo robi się z niego gruba puchata kuleczka 😉
Za to Dorito wciąż pozostaje sprytny i zwinny. Wszędzie go pełno, wszędzie wlezie. Nieważne czy to kuchenne szafki, lodówka czy piętrowe łóżko…
Uprzedzając pytania – kotki już po kastracji. Nauczeni doświadczeniem zdążyliśmy tym razem przed zaznaczaniem terenu 😉
Pozdrawiam serdecznie