Mały zastój jest niestety w temacie hafciarskim, bo tak się akurat złożyło, że na kolosa mam czas tylko w niedziele.
Ciągnie się u nas trochę remont piętra. Zrobiliśmy już pokój córki plus panele na podłodze. Została nam jeszcze nasza sypialnia. A że mój mąż codziennie pracuje do 17.00 i jak wraca to pada na pysk to pozostają nam tylko soboty. No ale wszystko zbliża się ku końcowi – sufit pomalowany, tapety położone, i panele na podłodze pod szafą. Zostały do położenia panele pod łóżkiem, ale to w najbliższą sobotę. I niby to tylko moi chłopcy pracują, czyli mąż z synem to jednak czasem (a właściwie często) „konsultują się” ze mną i próbują zwalić na mnie sprzątanie po remoncie… Ale nie ze mną te numery 😉
Dodatkowo nasza najmłodsza pociecha przygotowuje się do przyjęcia I komunii i w niektóre soboty jeździmy do Den Haag do polskiej szkoły. Taka wyprawa trwa dość długo, bo 45 minut drugi w jedną stronę, potem 2×45 lekcje (religia+polski) i kolejne 45 minut na droge powrotną. Czasem do tego dochodzi jeszcze 60 minut mszy. Nie zostajemy na każdej mszy bo z powodów obostrzeń jest ścisły limit wiernych, ale czasami jest msza tylko i wyłącznie dla dzieci komunijnych…
Ja wprawdzie podczas lekcji muszę siedzieć w aucie i zająć czymś ręce, to kolosa do auta przecież nie wezmę…
Małych hafcików obecnie nie mam żadnych, więc do auta wędrują druty.
A co na tych drutach?
Na początek postanowiłam wyrobić resztki kłębków włóczki pozostałej po dywanikach, poduszce i Makowej Panience i wymyśliłam, że zrobię łapki do garnków.
Na stronie Dropsa znalazłam fajny wzór, w sam raz na Drops Paris… i poległam. Ja w sumie wiem, że jestem wciąż początkującą dziewiarką, ale… wzór wydawał się niemal banalnie prosty, a mnie pokonał. Chodzi o TEN wzór. Niby opis prosty, niby filmik pokazuje co i jak, a mnie za Chiny Ludowe nie chciało wychodzić.
Znalazłam więc INNY wzór i myślę, że moje zestawienie kolorystyczne jest równie dobre, co te we wzorze:
Zaznaczam od razu, że nie robiłam pętelek, bo mam inny system wieszaków kuchennych:
Powiem szczerze – wiszą, bo wiszą. Jakoś nie mam pamięci, żeby je użyć w razie potrzeby…
Żeby nie było za nudno, to poduszka nie dość że ma inny kolor z każdej strony to jeszcze i wzór inny:
Kolory przekłamane, mówię od razu.
Nie powiem, że wszystko wyszło idealnie, ale ogólnie jest ok.
Widać wyraźnie, że ta duża jest zdecydowanie ZA duża. A ta mała, to jeszcze ujdzie, bo się naciągnie….
W ciągu tygodnia kulka przeobraziła się w coś, co jeszcze nie przypomina poszewki, ale z pewnością nią będzie. Wzór podobny jak wcześniej, ale ze zdecydowanie mniejszą ilością oczek.
Mam nadzieję, ze teraz będzie dobrze i że powstanie więcej poszewek, bo mam jeszcze mnóstwo motków w innych kolorach.








Fajne są te Twoje poduszki, szczególnie podoba mi się ta z warkoczem – wygląda super 🙂
PolubieniePolubienie
Super te poduszki! Też najbardziej mi się podobają te z warkoczami.:) Jeśli skończyło się na bólu ręki to super – ja miałam wszystkie objawy grypy, ale tylko 24 godziny.
PolubieniePolubienie