Właściwie to ten post miał być zupełnie o czymś innym. Najpierw chciałam Wam pokazać remontowe postępy, ale niestety zrobione zdjęcia kompletnie nie nadają się do publikacji. Są mało ostre i ogólnie nieciekawe. Po drugie chwilowo nie mam czasu na zrobienie nowych, ładnych, ciekawych. Na dodatek okazało się, że przy okazji trzeba będzie odnowić łazienkę, bo kabina prysznicowa odmówiła współpracy, a pasujących części zamiennych brak.
Potem chciałam się pochwalić skończonym pierwszym motywem naszego SAL-u Makaronowego, ale doszłam do wniosku, że swój pokażę razem z Waszymi, w jednym zbiorczym poście.
Postanowiłam zatem pochwalić się czymś innym.
Pamiętacie ponczo z poprzedniego posta?
Pokazywałam Wam, że matka ma moc i zrobi dziecku frędzle do poncza:
W miarę chciałam zrobić to zgodnie z odcieniami. Trochę mi się to udało. Niestety pod koniec poncza zabrakło włóczki… Popędziłam do sklepu i co? I ZONK – włóczki brak. Po 2-3 dniach takiego zaglądania na półkę znalazłam coś zupełnie innego, ale w miarę pasującego. Niestety tak mi zależało na skończeniu frędzli, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia.
Odwinęłam z motka niepotrzebny odcień, byle szybko dotrzeć do tego odpowiedniego, skończyć ponczo, wyprać, zapomnieć.
Dziecko wróciło ze szkoły, zajrzało w mój robótko wy kącik i wypaliło:
– Mama, jakie super kolory!! Zrobisz mi z tego czapkę????
Przyznam, że mi odrobinę ręce opadły, bo chciałam haftować Makaron i skończyć jeden niedokończony (z powodu braku koloru) obraz.
Ale cóż było robić? Matka musiała nabrać kolejnej mocy przerobowej i zacząć czapkę. A że matka wymyśliła sobie wzór w kłosy, to najsampierw musiała się go naumieć…
Na szczęście internet jest kopalnią wiedzy i wszystko można w nim znaleźć.
Po jednym dniu czapka wyglądała tak:
I tu właśnie najlepiej widać, czym różni się ta włóczka – różowy jest „bardziej różowy”, i do tego ten niebieski, idealnie komponujący się kolorystycznie.
Po kolejnych kilku wieczorach czapka była skończona. Ale żeby nie było tak łatwo, to matce zachciało się pompona…
Obawiałam się trochę prania. Nie miałam pojęcia, jak włóczka zachowa się po praniu i podczas suszenia. Bałam się też o pompon, bo robiłam go pierwszy raz w życiu…
Na banderolce z włóczki znalazłam oznaczenia – prać w temp 40 stopni, suszyć w stanie rozłożonym. W planach miałam pranie w pralce, bo nie cierpię prania ręcznego…
Posłuchałam rady koleżanek z facebookowej grupy drutowej oraz własnej mamy i wyprałam ponczo z czapką razem włożone do poszewki z poduszki, w temperaturze 40 stopni w płynie do prania wełny. Sprawdziło się wyśmienicie – frędzle się nie poskręcały, pompon się nie rozleciał, ponczo i czapka są puszyste i pachnące.
A teraz „profesjonalna” sesja zdjęciowa przeszczęśliwej właścicielki poncza i czapki:
Na koniec, żeby nie było żadnych wątpliwości, że to co nosi moje dziecko to nie towar „Made in China” postanowiłam przyszyć drewniane zawieszki „Handmade”. I to zarówno na czapkę, jak i na ponczo:











Cudne ponczo i czapka….a modelka wymiata-) pozdr.
PolubieniePolubienie
Czapka ekstra pierwsza klasa, a jaką masz uroczą modelkę 🙂
PolubieniePolubienie
Wyszło Ci fantastycznie! Super kolorki 🙂 Nie mogę się napatrzeć. Nie dziwie się pięknej modeleczce że już nosi czapunie i już by chciała ubrać ponczo.
PolubieniePolubienie
Śliczna ta czapusia może też spróbuję zrobić synkowi podobną ale to już na przyszłą zimę bo u nas wiosna.
PolubieniePolubienie