Goście pojechali wczoraj około godziny 20.00. Dziś rano, o 8.00 byli już w swoich domach.
A ja….
Nareszcie mogę usiąść do własnego laptopa. Nareszcie mam czas na spokojne wypicie kawy i poczytanie waszych blogów. Nareszcie mam czas na obróbkę zrobionych zdjęć i pokazanie Wam, co u mnie powstało w ciągu prawie 3 tygodni nieobecności.
Po skończeniu grejpfruta, którego pokazywałam w poprzednim poście zabrałam się za brokuła. Niemal od razu zrobiłam dość dużo, ale potem jakoś mi nie szło:
Praca zawodowa, dzieci, dom, problemy. Z dnia na dzień odkładany hafcik w końcu na dobre powędrował do koszyczka, a ja zabrałam się za szykowanie domu na przyjazd gości, którzy mieli być u nas w nocy z soboty na niedzielę (27-28 lipca).
W oczekiwaniu na ich przyjazd postanowiłam, że jednak najpierw skończę moje koraliki. Generalnie miałam już dość Ducha Feniksa i przeszkadzały mi leżące na wierzchu małe talerzyki z koralikami. I tak krótko przez przyjazdem busa z Luxady mój Feniks został ukończony:
I małe zbliżenie:
Przepraszam za jakość zdjęć, ale robione były telefonem późno w nocy.
Cieszyłam się, że udało mi się skończyć tak długo haftowany koralikami obraz i sprzątnąć pozostałości przed najazdem gości.
Miałam nadzieję, że uda mi się ukończyć zarówno brokuła jak i Lato w SAL-u 4 Pory Roku.
Niestety, najpierw musiałam powalczyć z depresją, bo 30 czerwca, po 3 tygodniach pracy tak ni z gruszki ni z pietruszki w połowie dniówki podziękowano mi za pracę….
Byłam zdruzgotana, praca naprawdę mi się podobała, szybko opanowałam program komputerowy i zasady pracy i nagle – dziękujemy za współpracę. Tłumaczenie szefostwa były bardzo pokrętne i już mi się nie chce w nie wnikać. Od osób postronnych dowiedziałam się tylko, że nie mnie jedną tak potraktowano. Komuś nie pasowała moja tam obecność, to, że szybko się uczę i znów zostałam bez pracy…
Na szczęście szwagierka przyszła mi z pomocą i dała zająć czymś ręce i myśli, zamawiając u mnie metryczkę do mającej się na dniach urodzić chrześnicy.
Tak powstała metryczka dla Oliwii:
Na zdjęciu jeszcze nie wyprana ani nie wyprasowana, ale już przymierzona do ramki, brakuje też daty urodzin. W takim stanie metryczka pojechała do Polski i resztę (pranie, prasowanie i haftowanie daty) szwagierka musi zrobić już sama.
Zaraz po ukończeniu metryczki zabrałam się za konturowanie mocno już spóźnionego Lata z SAL-u 4 Pory Roku:
Bardzo się z tym obrazkiem spóźniłam i niestety nie mogę go już podlinkować w zabawie. Trudno się mówi. Ważne że skończyłam.
No, prawie skończyłam, bo brakuje koralików na malwach, ale przy gościach nie umiałam ich znaleźć.
Naszyję przy okazji haftowania napisu.
Wróciłam też do brokuła:








Ależ masz dużo haftów w trakcie…fajnie, że dajesz radę 🙂
PolubieniePolubienie
Pięknie wyszedł ten koralikowy. U mnie już skończona jesień, tylko notkę muszę napisać. Teraz my czekamy na gości – będą w czwartek rano, 3 osoby, przypuszczalnie na 2 tygodnie. Na szczęście codzienne notki mam zaplanowane do końca lipca, a na komentarze i odwiedziny czas zawsze znajduję. Tym bardziej, że goście robią sobie wszystko sami, a potem jeszcze zostawiają pieniądze na zapłacenie rachunków za ich pobyt 🙂
PolubieniePolubienie
Fajnie widzieć, że wróciłaś 🙂 Hafty wszystkie śliczne. Te koraliki jakoś do mnie nie przemawiają, ale może kiedyś też się skuszę 🙂
PolubieniePolubienie
Fajnie,że znów masz czas na to co lubisz… 🙂
PolubieniePolubienie
Wróciłaś z wysypem haftów i hafcików:) Śliczne!Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Feniks śliczny:) Widzę, że udało ci się podgonić trochę SAL-e:) Oby tak dalej:)
PolubieniePolubienie
Oj jakoś mnie feniks nie urzekł, chyba nie mój gust, ale reszta prac cudowna 🙂 Niby miałaś mało czasu, a wyszło, że zrobiłaś bardzo dużo pracy 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystkie prace śliczne 🙂 cudowne 🙂 Pozdrawiam i zapraszam do odwiedzenia mojego bloga 🙂
PolubieniePolubienie
Mimo wszystko dużo sie działo. Piękne hafty.
PolubieniePolubienie